Na ulicy nie było nikogo. Jedynie tęgi Neimoidianin spieszył w nikomu nieznanym kierunku, co i rusz rozglądając się niepewnie na boki. Było na tyle ciemno, że widoczność ograniczała się do zaledwie niecałych dwóch metrów. Oświetlenie było wszak zainstalowane tylko na ważniejszych ulicach, a zaułek, w którym znajdował się Gero, z pewnością do takich nie należał.
Usłyszał szmer. Obejrzał się dookoła z niepokojem. Nie był w stanie nic dostrzec. Przyspieszył kroku. Tajemnicze szuranie powtórzyło się. Dopiero teraz zrozumiał, że dochodzi z dachu budynku nad nim. Zamarł w bezruchu. "Tylko spokój może mnie teraz uratować" - stwierdził z przerażeniem.
Wtem posłyszał łomot. Przestraszył się nie ma żarty i już miał uciekać ile sił w nogach, gdy pewna sylwetka wyłoniła się z mroku i chwyciła go za ramię. Jegomość zasłonił mu dłonią twarz i zaczął go uciszać, gdy ten starał się wyrwać.
- Gero! To przecież ja, Ter! - wyszeptał Neimoidianinowi do ucha. Zwolnił uścisk.
- Karabast! Ale żeś mnie wystraszył! - Gero rozpromienił się, widząc przyjaciela całego i nie w łapskach Imperium. - Co ty tu jeszcze robisz!? Powinieneś już dawno opuścić planetę! Po ulicach plączą się garnki, zaczynają zamykać porty. Co ty, u licha, wyprawiasz!? Uciekaj!
Padawan wyglądał na zdezorientowanego.
- Naprawdę? Pospieszyli się. Sądziłem, że zaczną działać dopiero rano... W takim razie mam dodatkowy problem - zamyślił się. - Chciałem tylko spytać, czy nie potrzebujesz pomocy... I tak masz już przeze mnie wystarczająco dużo problemów.
- Od czego są przyjaciele - uśmiechnął się czerwononki. - Nie martw się, poradzę sobie. Mam zaprzyjaźnioną rodzinę w strefie przemysłowej, która obiecała pomóc. A ty?
- Już załatwiłem sobie transport - odrzekł poważnie, po czym lekko rozbawiony. - A później się zobaczy.
- Powodzenia - Gero klepnął go po ramieniu. - Liczę, że wszytko ci się jakoś ułoży... - spojrzał na chwilę w głąb ciemnej uliczki. W jednej chwili spoważniał i półszeptem odezwał się do towarzysza. - Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś?
Ter milczał ze wzrokiem wpatrzonym w ziemię.
- Tylko chciałem zapomnieć - w jego głosie słychać było wyraźnie gorycz.
Nagle zza rogu wyłonił się nieświadomy ich obecności, imperialny patrol. Jeszcze nie spostrzegł zbiegów kryjących się w ciemności. Byli przerażeni. W końcu Te odzyskał zdolność logicznego myślenia.
- Uciekaj, szybko - wysapał. - I niech Moc będzie z tobą, Gero. Zawsze.
Po tych słowach ostatni raz spojrzał ze smutkiem na przyjaciela i wskoczył na dach najbliższego budynku. Neimoidianin, nie zastanawiając się dłużej, rzucił się wgłąb osnutej mrokiem uliczki.
✴✴✴
Istra była z siebie bardzo zadowolona.
Wszystkie ulice Capital City były obstawione, kończono zamykanie portów gwiezdnych. Miała całe miasto w garści. Przebywała w swoim nowym gabinecie, oglądając z wysokości stolicę Lothal oblaną delikatnym blaskiem wschodzącego słońca, częściowo jeszcze pogrążoną w ciemności. Czekała na coś, wyraźnie już zniecierpliwiona. Otworzyła szerzej oczy. Wyczuła obecność admirała w korytarzu. Jej tak długo wyczekiwane informacje. Podeszła do drzwi, zanim do pomieszczenia wtargnął niespiesznie Canva z dyskietką, na której znajdowały się pożądane dane. Bez słowa przechwyciła nośnik, przypatrując się przedmiotowi z zadumą. Ostrożnie włożyła dysk do odtwarzacza. Ich oczom ukazał się holograficzny obraz ukazujący portret i opis.
CZYTASZ
Star Wars Rebels: Ostatnia krew
FanfictionFanfiction na podstawie serialu Star Wars Rebels. Opowieść dzieje się sześć lat po bitwie o Lothal, Rebelia snuje plany co do zniszczenia najniebezpieczniejszej broni w Galaktyce - drugiej Gwiazdy Śmierci. Załoga Ducha rozpadła się tuż po rozstani...