Na pana Malika i panią Rose czekałyśmy może dziesięć minut. W tym czasie mogłam się uważnie przyjrzeć wystrojowi sekretariatu, który właściwie nie zmienił się za bardzo. Na parapetach wciąż stały kwiatki, które pani Rose wręcz uwielbiała. Był nawet ten, który dostała od nas na zakończenie szkoły. Byłyśmy prawie pewne, że nie przetrwa wakacji, a jednak! Wciąż stał na honorowym miejscu pod zdjęciem naszej byłej klasy i witał każdego, kto wchodził do pokoju.
Jedyne co się zmieniło, były meble. Wyglądały na nowe, nieco droższe od poprzednich. Komputer również nie przypominał tego, który stał na biurku jeszcze przed wakacjami.
Na podłodze leżały jakieś kartony, szafki stały prawie puste więc pomyślałam, że może pani Rose zamierza rozpakować te kartony i poukładać je jeszcze raz.
Spojrzałam na zdjęcie wiszące na przeciwko mnie.
Pan Davis... Tego starszego mężczyzny nie zapomnę chyba do końca życia. Był wspaniałym dyrektorem i świetnym nauczycielem matematyki. Zaczął nas uczyć dopiero w ostatniej klasie kiedy to pani Cole poszła na urlop z powodu ciąży. To dzięki niemu zaczęłam w miarę rozumieć ten przedmiot.
Sprawdzał się bardzo dobrze zarówno jako nauczyciel i jako dyrektor. Nie sądziłam, by ktokolwiek był w stanie go zastąpić.Chyba, że był to on.
Pani Rose weszła pierwsza, a on zaraz za nią.
To faktycznie był ten sam mężczyzna, którego Cass nazwała "ślicznym". Dopiero wtedy mogłam zobaczyć jego twarz. Nie wyglądał najgorzej. Wyraz jego twarzy przypominał mi człowieka niezadowolonego z życia. Owszem, był przystojny, ale wyglądałby jeszcze lepiej, gdyby choć trochę się uśmiechnął.
Już byłam pewna, że ta rozmowa się nie uda i facet po prostu odeśle nas z kwitkiem, ale po zachowaniu Cassandry wywnioskowałam, że czuła się naprawdę pewnie więc i ja postanowiłam nie dać po sobie poznać, że nie byłam do tego przekonana.
- To są dziewczyny, o których ci mówiłam - powiedziała pani Rose patrząc na nas - Jeśli mogę dodać coś od siebie to powiem, że są bardzo mądre i z pewnością nie będą sprawiać kłopotów. Uczyły się dość dobrze więc może nawet mogłyby pomóc innym uczniom, którzy nie będą sobie radzić?
Uśmiechnęła się, a pan Malik spojrzał na nią i po raz pierwszy sam się uśmiechnął.
- Dzięki, Clementine - odparł - Na pewno wezmę to pod uwagę. Zapraszam panie do siebie - dodał i otworzył drzwi do swojego gabinetu puszczając nas przodem.
Kiedy weszłam do środka, pokój ani trochę nie przypominał tego, który zapamiętałam sprzed wakacji. Ściany zostały przemalowane z jasnych ładnych kolorów na nieco ciemniejsze, biurko zostało wymienione i przedstawione na drugi koniec gabinetu przez co nie było go widać od razu po wejściu, nie było już zdjęć każdej klasy, która kończyła tę szkołę. Na przeciwko drzwi stały dwie kanapy położone w na przeciwko siebie, a pomiędzy nimi stał mały szklany stolik, pod którym leżał dywanik w kolorze gorzkiej czekolady. Bardziej przypominało mi to gabinet ważnego prezesa w jakiejś dużej firmie niż zwykły pokój dyrektora.
Pan Malik wskazał nam jedną z kanap, na której usiadłyśmy zaś on sam zajął miejsce na przeciwko.
- A więc... - zaczął - Mogę najpierw poznać wasze imiona?
- Jestem Cassandra - rzuciła szybko moja przyjaciółka - A to Bonnie.
Myślałam, że będzie zachowywać się jak głupia nastolatka, która dziwnie reaguje na tak przystojnych mężczyzn jak on, ale najwyraźniej wystarczająco się na niego napatrzyła, by dalej się zachwycać się tym jaki był śliczny.
CZYTASZ
DYREKTOR [Z.M]
Romance"Czekam na zewnątrz. Przyjdź. To rozkaz" "Pieprz się" "Dobra, ale chodź ze mną"