❝𝐂𝐀𝐏𝐈𝐓𝐔𝐋𝐔𝐌 𝐔𝐍𝐃𝐄𝐂𝐈𝐌𝐔𝐒❞

609 38 5
                                    

- To ja już pójdę - usłyszała za sobą głoś Mehmeta zgoła inny niż ten, który tak delikatnie szeptał do jej ucha.

- Coś się stało pani? - zapytała Maria podchodząc do szatynki.

- Stało się - stwierdziła Mahpeyker odchodząc od kobiety by ukryć swoje zaczerwienione policzki. - Moje siostry są uratowane - podała jej pergamin, który tak ją uszczęśliwił.

- Toż to cudowna wiadomość! - Maria, gdy przeczytała wskazany przez królewnę fragment postanowienia, nie wahała się ani sekundy by przytulić swoją panią.

- Mario...

- Tak, pani? - zapytała kobieta puszczając uścisk.

- Wymasuj mi proszę głowę.

Mehmet jak najszybciej tylko mógł wrócił do pałacu i ukrył się w swojej komnacie zatrzaskując drzwi przed nosem Fahriye

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Mehmet jak najszybciej tylko mógł wrócił do pałacu i ukrył się w swojej komnacie zatrzaskując drzwi przed nosem Fahriye. Co w niego wstąpiło? Skronie zaczęły mu pulsować. Jak mógł dać się porwać chwili? Przecież to jego żona. Kobieta, którą powinien jak najbardziej dotknąć, ale przysiągł sobie, że nigdy tego nie zrobi. Dlaczego więc tak utkwiła w jego głowie powodując, że we wszystko co wierzył upada jak stare imperium w baśniach. Ciało ewidentnie wymknęło mu się spod kontroli, ale już do tego nie dojdzie, umie nad nim panować, a nawet jeśli nie to nauczy się tej trudnej sztuki. Tylko jak teraz spojrzy w oczy Mahpeyker? To ona miała większe nadzieje jeśli chodzi o te małżeństwo i się rozczarowała, a gdy już to minęło i powoli zaczęli budować relację opartą na przyjaźni to nagle doszło do tego. Teraz na pewno będzie chciała więcej, a on? Nie, woli już skrzywdzić ją oddaleniem się niż posunięciem się za daleko.

Kilka następnych dni minęło Mahpeyker na myśleniu i tylko wyłącznie na tym

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Kilka następnych dni minęło Mahpeyker na myśleniu i tylko wyłącznie na tym. Jej nauczycieli pewnie by to cieszyło, gdyby nie to, że nie potrafiła się skupić. Jej umysł przetwarzał tylko jedno - to cholerne zbliżenie. Książę ani razu nie pojawił się od tej pory w jej pałacu, ba!, Mihrimah wspomniała, że nie wyściubił nawet nosa, że swojej komnaty. Nikt jeszcze nie przywykł, że Mahpeyker opierała swoje życie na jednej prostej zasadzie opartej na powiedzeniu "Nie przyszła góra do Mahometa to Mahomet przyszedł do góry". Jako teraz wyznawczyni Mahometa postanowiła podążyć drogą proroka. Po śniadaniu kazała przygotować karocę, jej długie włosy spięto w koka, w którym nie chodziła odkąd tylko wyjechała z ojczyzny. Założyła bordową suknię z jednolitego i ciepłego materiału, a do tego mały diadem z motywem kwiatowym w komplecie z kolczykami, które dostała od sułtanki Hurrem z okazji ślubu. Ubrała pelerynę i wyruszyła w drogę. Ciężko było racjonalnie wytłumaczyć wizytę w pałacu swojemu otoczeniu wszak o incydencie nie wiedział nikt ani Maria ani Yagmur a tym bardziej Mihrimah i Mahfiruz, więc jakie było zdziwienie tych pierwszych, gdy udali się razem z panią w podróż. Jednak jest prawowitą żoną następcy tronu, owszem brakuje i zawsze będzie jej brakować syna do pełnego statusu społecznego w Imperium, ale może robić co chce i kiedy chce nawet jeśli chodzi o odwiedziny męża, który jest nim tylko na papierze.

Już Świt - Mahpeyker Amira SultanWhere stories live. Discover now