❝𝐂𝐀𝐏𝐈𝐓𝐔𝐋𝐔𝐌 𝐍𝐎𝐍𝐔𝐒❞

408 29 7
                                    

Mihrimah długo myślała nad tym jak uniknąć małżeństwa. Po prawie dekadzie naznaczonej kłótniami, nieporozumieniami, złością w końcu uwolniła się od Rustema Paszy, gdy jeden z popleczników Bayazida po jego śmierci w ramach zemsty zabił jej męża ciosem prosto w serce, którego zdawać by się mogło Rustem nie ma. Jednak ma dzięki niemu dwoje cudownych dzieci Ayse Humasah i Abdullaha, to one były teraz oczkiem w głowie jedynej sułtańskiej córki. W całym swoim życiu znała tylko paru mężczyzn, których można było bez krztyny odrazy tak nazwać i za żadnego nie mogła wyjść, więc postanowiła uchronić się przed ożenkiem najdłużej jak tylko będzie w stanie, a w stolicy nie było to możliwe tak blisko rodziców. Odkopała więc w zapisach haremowych, że z księciem może wyjechać również jego siostra jako zarządczyni jego haremu, więc po dłuższym zastanowieniu ubłagała ojca na wyjazd, z matką było trochę ciężej, ale zasłoniła się troską o dobro Mahpeyker, którą przez brak doświadczenia inne kobiety w haremie jej brata zjadłyby niczym piranie świeże mięso. Gdy oznajmiała to swojemu kuzynowi na małym tarasie jego komnaty, z którego był widok na główną bramę pałacu zobaczyła jak jej brat niesie na ramieniu kobietę, w której szybko poznała Mahpeyker i nagle zdębiała. Osman odwrócił się w kierunku, w którym patrzyła i tylko westchnął.

- Sama chciałaś, bardzo proszę, pierwsze wyzwanie jako zarządczyni haremu twojego rąbniętego brata - pokazał w stronę przyjaciela i ulotnił się jak najszybciej.

Książę właśnie usadził Mahpeyker w pierwszej karocy postępując z nią najdelikatniej jak potrafi.

- Co się dzieje? - zapytała lekko spanikowana Amira.

- Ciiii, spokojnie jesteś już ze mną i nic ci się nie stanie - ujął jej dłoń w swoje ręce i pocałował. - Poczekaj tu na mnie nie wychylaj się, nie odzywaj, nie dawaj oznak życia, a wszystko będzie dobrze - ponownie pocałował żonę w rękę i zniknął. Pożegnanie odbyło się w komnacie sułtana więc Mehmet był spokojny ukrytą Mahpeyker. Osman i Mihrimah próbowali jeszcze przemówić mu do rozsądku po drodze do orszaku, ale na nic się to zdało. Wsiedli do karocy, w której siedziała zwinięta w kulkę Amira.

- Spokojnie kochana, jesteś bezpieczna - Mihrimah wepchnęła się na miejsce obok królewny przed Mehmetem co lekko go poirytowało, ale czuł że jego żona potrzebuje teraz właśnie czegoś takiego a on nie był wstanie jej tego dać. Razem z Osmanem przez małe okienko obserwowali jak pałac Topkapi się od nich oddalał aż wyjechali z całego kompleksu i przybili sobie piatkę.

- Rzeczywiście powód do radości, idioci, też mam wam przybić? - zapytała zdenerwowana sułtanka nie mogąc uwierzyć, że dała się w to wciągnąć.

- Mnie w to nie mieszaj to był jego pomysł - Osman podniósł ręce w geście poddania.

- Ale ty mu w tym pomogłeś - zauważyła Mihrimah.

- A ty też milczałaś - odgryzł się Osman, a ich krótką sprzeczkę przerwał śmiech Mahpeyker. Wydało jej się urocze jakie relacje mogą panować między rodziną, szczególnie, że Osmanowie nie mają dobrej opinii wśród rodów w Europie, więc takie zaprzeczenie potrafi być miłą niespodzianką. Mehmet widząc uśmiech na twarzy królewny również się uśmiechnął wpatrując się w jej twarz rejestrując każdy szczegół, dopiero gdy zauważył przyglądającego się mu kuzyna zdołał się opanować.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Już Świt - Mahpeyker Amira SultanWhere stories live. Discover now