❝Ile cierpienia może znieść człowiek? Czy każdy człowiek ma jakąś granicę, w której pęka i jedynie egzystuje zaspokojając swoje potrzeby fizjologiczne? Swoją granicę powinnam przekroczyć już dawno, ale wciąż nie mogę, jakby Bóg uważał, że jestem niczym skała, która przyjmie wszystko: ogień, fale morskie, wichury, wszego rodzaju kataklizmy.❞
Krew w żyłach Mahpeyker gotowała się z nerwów, przerażenia i złości. Zehir na pierwszy rzut oka budził jedynie wstręt w całym sposobie zachowania i wyglądzie. Była noc, więc Amira niewiele dostrzegła w łunie z pochodni trzymanych przez jego pomocników, jednak opaska, która przykrywała jedno oko spod, której wystawała źle zagojona blizna była wystarczającym widokiem by struchleć.
Porywacz popchnął Mahpeyker z Osmanem na rękach w nieznanym jej kierunku. Za sobą usłyszała dźwięk szybko rozprzestrzeniającego się ognia, przez co jej ciało przeszły dreszcze, ludzie Zehira podpalili karocę pewnie dla zmylenia tropów. Amira więc szybko wpadła na pomysł, że jeżeli ktoś jej będzie szukał, o ile to zrobi, musi mu zostawiać jakieś poszlaki. Ucieczka w momecie, gdy była otoczona przez kilku mężczyzn, z dzieckiem na rękach nie wchodziła w rachubę. Mimo, że już od tygodnia nie była chrześcijanką to czuła, że matka boska wciąż nad nią czuwa i to ona podsunęła jej potrzebę założenia bransoletki z pereł. Zehir szedł za nią, więc z przodu mogła swobodnie szarpać się z biżuterią aż w końcu pękła a pare pereł spadło na ziemie na szczęście większość zostało jej w ręku i co około dwadzieścia kroków wyrzucała po jednej.
Na swój sposób odetchnęła z ulgą, gdy w oddali zobaczyła małą chatkę, modląc się by to tam ją zaprowadzili. Porywacz otworzył drzwi i łapiąc Mahpeyker za włosy wepchnął ją z całej sił do środka przez to, że musiała osłonić Osmana przed upadkiem, jej był trzy razy bardziej bolesny. Gdy wylądowała na podłodze Zehir usiadł na niej okrakiem i złapał ją za twarz.
- Spróbuj tylko uciec a na żywca cię okoruję z tej gładkiej skóry - szepnął jej do ucha i wyszedł zamykając chatę. Mahpeyker dopiero teraz się rozpłakała orientując się w jak bardzo patowej sytuacji jest. Chłopczyk podszedł i przytulił się do niej by ją pocieszyć choć sam też potrzebował ukojenia.
YOU ARE READING
Już Świt - Mahpeyker Amira Sultan
Historical Fiction❝𝐍𝐚𝐝𝐳𝐢𝐞𝐣𝐚 𝐛𝐢𝐞𝐫𝐳𝐞 𝐦𝐧𝐢𝐞 𝐰 𝐫𝐚𝐦𝐢𝐨𝐧𝐚 𝐢 𝐭𝐫𝐳𝐲𝐦𝐚 𝐰 𝐬𝐰𝐨𝐢𝐜𝐡 𝐨𝐛𝐣ę𝐜𝐢𝐚𝐜𝐡, 𝐨𝐜𝐢𝐞𝐫𝐚 𝐦𝐢 ł𝐳𝐲 𝐢 𝐦ó𝐰𝐢, ż𝐞 𝐝𝐳𝐢ś, 𝐣𝐮𝐭𝐫𝐨, 𝐳𝐚 𝐝𝐰𝐚 𝐝𝐧𝐢 𝐰𝐬𝐳𝐲𝐬𝐭𝐤𝐨 𝐛ę𝐝𝐳𝐢𝐞 𝐝𝐨𝐛𝐫𝐳𝐞, 𝐚 𝐣𝐚 𝐣𝐞𝐬𝐭�...