Miarowo stukałam różowym ołówkiem o jasny blat ławki. Głuchy odgłos cichych uderzeń roznosił się po wypełnionej milczeniem klasie. Znowu przejechałam spojrzeniem po treści sprawdzianu głęboko wzdychając. Odkąd wróciłam do szkoły nadrabiałam tematy, ucząc się jednocześnie tych nowych co było niebywale trudne. Takim oto sposobem nie rozumiałam połowy treści klasówki. Nauczycielka bacznie lustrowała mnie wzrokiem, a ja czułam na sobie jej mordercze spojrzenie. Co jak co, ale to właśnie wzrok tej matematyczki powodował u mnie zimny dreszcz. Wzdrygnęłam się na samą myśl jej reakcji na kolejną moją jedynkę. Pani Smith nienawidziła marnować czasu dla takich leniuchów, jak to sama fantastycznie ujęła, więc czekałaby mnie niechybna kara w postaci zostania po zajęciach. Była już kobietą po conajmniej pięćdziesiątce i nie zwykła używać jakichś wysoce kulturalnych wyrażeń ani stosować różnego rodzaju ulg, do czego w znacznym stopniu się przyzwyczaiłam. Przygryzłam delikatnie skówkę próbując wymyśleć jakąś wiarygodnie brzmiącą odpowiedź. Gdy w końcu coś nasunęło mi się na myśl usłyszałam głośny dzwonek. Zaznaczyłam kilka losowych odpowiedzi po czym gwałtownie zwinęłam kartkę idąc w kierunku biurka. Odłożyłam klasówkę i wyszłam na korytarz. Zazwyczaj miejsce pełne przepychu teraz było nie do poznania. Każdy cichy odgłos ginął gdzieś w eterze, a cisza była wręcz namacalna. Zeszłam dwa piętra niżej rozglądając się wokoło. Od kilku dni unikałam Gabrieli jak i Nicka. Wciąż nie potrafiłam zrozumieć do czego doszło między nami. To wszystko działo się tak nagle, a na takie zachowanie jakie wtedy zaprezentował sobą brunet nie umiałam znaleźć logicznego wytłumaczenia. Słysząc czyjeś kroki szybko skierowałam się do szafki po lunch. Aktualnie zaczynała się najdłuższa przerwa co oznaczało dla mnie pięćdziesiąt minut błogiego spokoju. Wyjęłam z niebieskiej szafki brązową torebkę i z impetem zamknęłam drzwiczki, a po prawie pustym holu rozniósł się głośny huk. Schowałam kluczyk do tylnej kieszeni dżinsów, które niewyobrażalnie krępowały moje ruchy i ociężale ruszyłam do stołówki. Będąc między budynkami zerknęłam na zegarek. Dopiero gdy zrozumiałam, którą godzinę pokazują wskazówki zerwałam się do biegu. Za trzy minuty stołówka miała zostać zamknięta przez co nie miałabym możliwości do niej wejść.
Nim się obejrzałam przekroczyłam próg pomieszczenia. Już na wstępie poczułam zapach pizzy. Oblizałam dość mocno spierzchnięte usta i podeszłam do lady. Sięgnęłam tackę i ustawiłam się w kolejce po Pokarm Bogów. Cierpliwie czekałam na swój posiłek, coraz to bardziej głodna, niestety ogon skracał się bardzo wolno. Niepewnie poczęłam skubać dość długie paznokcie co w efekcie miało skończyć szybszym leceniem czasu. Gdy zrozumiałam co robię było już za późno. Automatycznie odrzuciłam dłoń na bok i mruknęłam pod nosem słowa, które nawet mi nie były do końca znane. Głęboko westchnęłam gdy w końcu podeszłam do kucharki i podałam jej dwa banknoty. Otrzymałam dwa kawałki upragnionej przeze mnie zdobyczy i skierowałam się do stolika. Usiadłam na ławce i przysunęłam twarz do ciepłego ciasta. Moje nozdrza zostały mile połechtane przez zapach smakowitego sera rozlanego po całym kawałku. Uniosłam delikatnie oba kąciki ust, które ułożyły się w łagodny uśmiech. Poczułam w sobie pewnego rodzaju dreszcz. Rzadko jadłam fast foody ze względu na ćwiczenia oraz uprawiane przeze mnie sporty i tym podobne, ale wbrew pozorom kochałam te tłuste jedzenie pełne konserwantów, sztucznych barwników i milionów ulepszaczy, zresztą chyba jak większość moich rówieśników i nie tylko. Gdy wygodnie się rozsiadłam złapałam w dłoń gorącą pizzę i zbliżyłam do twarzy patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem. Wzięłam jeden kęs powolnie go przeżuwając, jednak gdy ujrzałam przed sobą uśmiechniętego Nicka sprzeczne emocje zaczęły mną targać na wszystkie strony czym przyczyniły się do wyplucia przeze mnie pokarmu. Szybko otarłam usta i spojrzałam na telefon udając, że nie zauważyłam nastolatka. Trwałam tak kilka chwil ochoczo przeglądając facebooka, jednak gdy po paru, jakże długich, minutach podniosłam wzrok z nad ekranu i z nadzieją rozejrzałam się dookoła poczułam na ramieniu czyjś dotyk. Zmieszana pisnęłam zwracając na siebie uwagę innych uczniów. Spoglądałam na tłum gapiów, gdy w stołówce rozległ się głośny śmiech. Zdenerwowana zmrużyłam lekko oczy i gwałtownie się odwróciłam. Mój wzrok padł na przerażonego bruneta.
- P-p-przepraszam - wydukał, unikając mojego spojrzenia.
- O co chodzi tym razem, Nick? - mruknęłam, ściszonym głosem.
Chłopak podrapał się po karku patrząc na kogoś w oddali. Zwróciłam wzrok w tym samym kierunku co on i zauważyłam Ashley.
- Muszę z tobą pogadać. - Złapał mnie za nadgarstek odciągając od stolika.
- No ej, a moja pizza?! - syknęłam.
- Zjesz potem. - Chłopak nie zwalniał kroku prowadząc mnie w kierunku opustoszałego kąta pomieszczenia.
- O Boże, ale zimna jest niedobra! - fuknęłam na niego.
- To kupisz sobie nową. Co ci szkodzi dać dwa dolary? Zresztą masz jeszcze kanapki... - prychnął, zatrzymując się.
- No, ale... - Moje oczy właśnie znajdowały się na wysokości jego ust przez co zamilkłam. Przypomniał mi się tamten dzień. Każdy oddany przez niego pocałunek. To co odczuwałam. To nie była zwykła czynność. To było coś wspaniałego. Tamtego dnia dał mi więcej siebie niż przez cały okres naszej znajomości. Dał mi więcej czasu i miłości niż Evan bądź ojciec. Jego pełne usta niepewnie drżały. Widziałam jak zaciska dłonie w pięści, aż w końcu spojrzałam w jego oczy. Ich piękny czarny blask, którym raczyły mnie do tej pory jakby wyparował, tak po prostu zniknął jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki. Jego spojrzenie było przepełnione strachem i niepewnością. Delikatnie przejechałam dłonią po jego ciepłym, zaróżowionym policzku, jednak chłopak automatycznie odsunął moją rękę jakby w obawie przed czymś lub kimś. Cicho westchnęłam starając się przerwać, i tak wystarczająco długą, ciszę.
- Nick... - szepnęłam, widząc jak jego oczy napełniają się łzami. Nie miałam pojęcia co chce mi przekazać, ale przychodziło mu to z okropną trudnością. Gdy w końcu rozdziawił usta poczułam jak zaciska mi się żołądek. Wstrzymałam oddech w oczekiwaniu na jego ruch.
- Kreciku... Muszę szybciej wyjechać. - Przełknął głośno ślinę.
- A-a-ale jak to? - Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy. Asekuracyjnie otarłam moje policzki, które okazały się być jednak całkowicie suche.
- Mam samolot za dwa tygodnie, dwudziestego szóstego maja. - Jego spojrzenie padło na buty, a w powietrzu mignęło mi kilka kropel jego łez.
- A moje urodziny? Obiecałeś... - jęknęłam, żałośnie spoglądając na niego przez słoną substancję, które sklejała mi powieki .
- Tak, ale ciocia zaczyna tam pracę i musi być szybciej... No, a ja jadę z nią i oczywiście Ashley. — Skinął głową na stojącą kilka metrów dalej, przyglądającą się nam blondynkę. — Nie martw się, Grace, wyślę ci przecież kartkę, zadzwonię. — Trochę się ożywił.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Tak po prostu po tym jak mnie pocałował teraz przyspieszył swój wyjazd, a moje uczucia ma w dupie. Nie rozumiem jak mógł powiedzieć to z tak stoickim spokojem.
Chłopak powoli się do mnie zbliżył i rozłożył ręce, prawdopodobnie z zamiarem przytulenia mnie.
— Daj mi spokój ty dupku! Jesteś nic nie wartym gnojem. Najpierw mnie całujesz, a teraz nagle chcesz o mnie zapomnieć? No to proszę, droga wolna, ty świnio. — Uderzyłam go z całej siły w twarz i wybiegłam ze stołówki, uprzednio zabierając pizzę i kanapki. Nie widziałam gdzie dokładnie biegnę, bo obraz zamazywały mi łzy. Wybiegając z pomieszczenia słyszałam za sobą tylko bardzo typowe, prawie jak wyjęte z filmu "Kreciku, stój!", na które, jak można się domyśleć nie zareagowałam. Gdy znalazłam się już na korytarzu trochę zwolniłam, jednak dopiero gdy opuściłam budynek szkoły całkowicie przystanęłam. Na zewnątrz było ciepło i bardzo przyjemnie. Powietrze było świeże i orzeźwiające, co pomogło mi choć odrobinę uspokoić skołatane myśli. Odchyliłam głowę do tyłu, tym samym opierając ją i resztę ciała o chłodną ścianę. Spojrzałam w rozpromienione od słońca, błękitne jak ocean, niebo i cicho załkałam. Ten chłopak sam nie wiedział czego chciał i przy okazji ranił przez to innych. Nie rozumiałam jego zachowania. Jak on mógł nie mieć wyrzutów sumienia? Jak go mogło nie boleć to jak chamsko mnie potraktował? Nie chciałam tego zrozumieć, a przede wszystkim nawet nie potrafiłam. Mój żołądek był ściśnięty, a w gardle czułam narastającą gulę, która nie pozwalała mi głośniej zapłakać. Zsunęłam się wzdłuż ściany na beton, ocierając łzy, które samoistnie spływały po mojej twarzy. Po tym co dziś mnie spotkało zaczęłam żałować tego jak bardzo ufna jestem. Nigdy nie myślałam, że to może się tak zakończyć. W życiu bym na to nie wpadła, a szkoda, bo teraz nie siedziałabym pod ścianą mojej szkoły, płacząc. Przymknęłam oczy układając ręce na kolanach i w końcu pozwoliłam sobie naprawdę porządnie zapłakać i dać upust emocjom.***
Heeej kochane ludziki. Jakiś czas temu wybiło nam tysiąc wyświetleń, a w gratisie otrzymałam ponad dwieście za co jestem wam ogromnie wdzięczna. No normalnie was kocham. Chciałabym was też gorąco przeprosić za to, że rozdziały pojawiają się tak rzadko. To wszystko wina rozpoczętej w tym tygodniu szkole. Jestem zarobiona. Przygotowywanie wszystkiego, odrabianie lekcji, pakowanie i tak dalej dalej zabiera mi okropnie wiele czasu, a nie chcę wam wstawiać byle czego. Tak a propos rozdziału co sądzicie? Dlaczego Nick przyspieszył swój wyjazd i oddelegował Grace z kwitkiem? Rozdział wydaje mi się nawet w porządku, ale dla mnie liczy się wasza ocena. Więc jeśli się wam kochani spodobało bardzo was proszę o komentarze i gwiazdki, dla was może się wydawać, że to nic wielkiego, ale dla mnie to dużo znaczy.
Papa, buziaki xoxo 😘💖💖💖
CZYTASZ
Jeśli zapomnę. [Zawieszone]
JugendliteraturGrace Anderson to z pozoru zwykła nastolatka. Od początku miała problem ze znalezieniem przyjaciół, więc zawsze siedziała sama. Uczyła się przeciętnie. Jej codzienność wygląda tak samo, jednak gdy dziewczyna przeprowadza się do zupełnie innego stanu...