Sasza ps. stalker urodził się na WOGN-ie niedługo po Dniu Sądu. Jego matka(nawet nie znał jej imienia) umarła, rodząc go. Ojca nigdy nie poznał. Ze swoich pierwszych dni pamiętał tłok, ścisk i biel, dużo bieli. Nie pamiętał niczego innego. W pierwszych dniach po wybuchu zapanowało zamieszanie. Na WOGN-nie do władzy doszła stara carska rodzina. Wprowadzili porządek i ład, każdy miał przydzielone zadania, była policja, wojsko strzegące wrót (głównie do Ogrodu Botanicznego) oraz tzw. "Szczurohodowcy"- zaopatrywali stację w jedzenie i umożliwiali handel. Od czasu do czasu coś przyłaziło z ogrodu botanicznego, ale zaprawieni w walkach wojskowi dawali im rady. Ostatnimi czasy ataki znacząco się nasiliły. Żołnierze strzegący bram zaczęli obserwować dziwną rzecz, ataki były bardziej skoordynowane. Z tuneli zaczęło wyłazić nowe paskudztwo. Znacznie bliżej niż zwykle. Wysłano ekspedycje. W dzień po ich wyjściu z tunelu słychać było krzyki, które sprawiały, że włos jeżył się na głowie. Cis się darli tak, jakby byli żywcem obierani ze skory. Ludzie zaczęli się niepokoić. Ślepy, najlepszy stalker w okolicy został powołany przez zarządców stacji do znalezienia zespołu mającego sprawdzić, co się dzieje. Ni z tego, ni z owego wybrał Saszę. Wybrany sam był zaskoczony. Do tej pory był na powierzchni parę razy. Nigdy nie przyniósł nic wartościowego, nie zrobił nic wielkiego, ani nikogo nie uratował. Tak zastanawiając się Sasza szedł na umówione miejsce zbiórki, do śluzy. Nagle stanął jak wryty :
- Cześć Saszka
CZYTASZ
Operacja : Torch
FanfictionPlanuję osadzić moje opowiadanie/a w tematyce metro. Raczej będą to przygody samotnego bohatera (aczkolwiek nie wiem co wymyślę) w postapokaliptycznym świecie "Metro" autorstwa Dmitriya Glukhovskiego.