Rozdział 9

19.2K 583 94
                                    

-Więc teraz ładnie wrócisz ze mną do stolika- zabrał rękę ze mnie i ruszył w kierunku drzwi, wróciłam z nim do tego piepszonego stolika, siedzieliśmy tak jeszcze około 2 godzin, pożegnaliśmy się ze wszystkimi i udaliśmy do samochodu, jechaliśmy w milczeniu, oparłam głowę o szybę, nawet nie wiem kiedy usnęłam.

***
Obudziłam się w łóżku, nie wiem jak tu się znalazłam ale najprawdopodobniej Nathan mnie przyniósł. Aktualnie jest godzina 23, dlaczego nie mogłam obudzić się na następny dzień rano, i czemu jestem przebrana w piżamę...?! Leżałam, bo nie mogłam zasnąć bałam się wyjść bo nie wiedziałam czy mi się nie oberwie za to że postawiłam się Nathanowi, usłyszałam kroki na schodach, zaraz potem ciche otwieranie drzwi, zamknęłam oczy może się nie zorientuje, że udaje podszedł chyba i kucnął obok mnie, zaczął gładzić moje włosy, a później policzek wstał wziął rzeczy, pewnie idzie się umyć, wyszedł... Czemu nagle zebrało mu się na taką czułość, w co on gra, nie rozumiem go... Po około 15 minutach chłopak przyszedł, położył się blisko mnie, i jak już w jego zwyczaju jego ręka musiała się znaleźć wokół mojej talii. Tak też usnęłam.

***
Obudziłam się o godzinie 11 niby byłam wyspana, ale szczerze wolałabym przespać cały dzień. Leniwie wstałam wzięłam ubrania i udałam się do łazienki, załatwiłam swoje potrzeby, umyłam się, ubrałam i zeszłam na dół do kuchni, nikogo nie zastałam co zdawało mi się dziwne, w ogóle było cicho w całym domu, może nikogo nie ma, przecież zawsze kto był, może mam szansę na ucieczkę... Przeszłam dwa razy po całym domu i nikgo nie było, założyłam buty, ale kurcze drzwi były przecież zamknięte co ja teraz zrobię, muszę szybko coś wymyśleć zanim wrócą... Pobiegłam do naszego pokoju, otworzyłam okno, popatrzyłam czy nikogo nie ma, tu też jest wysoko mam nadzieję że nic mi się nie stanie, skoczyłam, i tym razem udało mi się nie skręcić kostki. Zaczęłam biec ile sił w nogach, wbiegłam w las, dziwne jest to, że mnie zostawili samą, ale co mnie teraz to obchodzi, po 10 minutach biegu byłam wyczerpana nie miałam siły iść dalej, usiadłam i oparłam się o drzewo, ciężko mi się oddychało, a jeśli oni wrócą zobaczą, że mnie nie ma i będą kazać zabić moich rodziców... A z drugiej strony nie chcę do nich wracać, boję się ich, i tego jakie mają wobec mnie zamiary. Muszę dalej iść, przecież wcale tak daleko nie pobiegłam. Miałam już wstać kiedy usłyszałam szelest, nie błagam tylko nie oni, niech to będzie urojenie, do moich uszu doszło głośne wołanie
-Księżniczko, gdzie jesteś?- moje serce zaczęło szybciej bić, nogi jak z waty...
-Nie ładnie tak uciekać, i chować się po lesie... Przecież wiesz, że i tak cię znajdę, lepiej wyjdź i nie pogarszaj swojej sytuacji... - jak na zawołanie łzy zaczęły mi spływać po policzkach, zaczęłam biec ile sił w nogach, tak bardzo się bałam Davida, może nie potrzebna była ta ucieczka, mogłam tego nie robić... Słyszałam za sobą jego kroki, jakby wiedział, gdzie się znajduję. Nagle potknęłam się o wystający korzeń upadłam, chciałam wstać ale noga mi na to nie pozwoliła, pewnie skręciłam kostkę, tylko nie teraz błagam...
-Tu jesteś...- usłyszałam za sobą głos chłopaka, dałabym sobie rękę uciąć, że się uśmiecha. Nerwowo przełknęłam ślinę, odwrócił mnie na plecy i usiadł na mnie...
-Wiesz, że nie kulturalnie jest się nie odzywać kiedy jest się wołanym. - zaczęłam się wiercić pod nim, nie zadowoliło go to.
-Nie ruszaj się, to będzie mniej boleć...- zaczął się śmiać, o czym on mówi. Zaczął odpinać guziki od koszuli...
-David, nie proszę cię...- łzy cisnęły mi się do oczu, ale do niego jak do ściany, nie słuchał mnie dalej odpinał, kiedy skończył wyciągnął nożyk ze spodni...
-Najpierw gra wstępna kocie- zaczął robić mi kreski nożykiem na brzuchu, bardzo bolało krzyczałam, wierciłam się, ale go to w ogóle nie ruszało, nie przejmował się czyimś cierpieniem, nawet nie wiem ile miałam kresek, ale wiem że mój brzuch był cały porysowany przecież te blizny zostaną na zawsze.
-Teraz zostawię ci pamiątkę po mnie- to tamto to już nie była pamiątka? Zaczął jeździć nożykiem po twarzy, po czym zrobił mi długą i głęboką kreskę na policzku, błagam powiedzcie, że to nie prawda, właśnie zostałam oszpecona do końca życia. Po moim policzku zaczęła lecieć krew, dla niego to zabawa dla mnie ogrom bólu. Schował scyzoryk, i zaczął odpinać guzik od spodni.
-Teraz końcowa część gry...
-David przestań proszę cię!- zaczęłam wrzeszczeć na całe gardło.
-Kotku i tak nikt cię nie usłyszy.- zaczął ściągać spodnie, a później bieliznę, nagle...

***

-Ej mała!- zaczął ktoś do mnie krzyczeć i mnie szarpać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Ej mała!- zaczął ktoś do mnie krzyczeć i mnie szarpać.
Wyskoczyłam z łóżka, cała spocona, zobaczyłam brzuch cały, policzek też bez blizny, czyli tylko to był koszmar, zaczęłam płakać
-Co się stało?- zapytał z troską Nathan
-Miałam koszmar...
-Już dobrze, połóż się jestem obok- położyłam się a chłopak przytulił się do mnie i zaczął głaskać po głowie.

_________________________________
Zawieszam książkę, brak weny przepraszam.

NieznajomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz