Nie było mnie długo,ale to przez wakacje. Bardzo przepraszam a dzisiaj lecę z kolejnym rozdziałem.
----------------------
Dzień jak co dzień. Nic ciekawego,wioska taka pusta. Naruto ćwiczy z ropuchą by móc się zemścić na Painie. Tryb mędrca jest bardzo trudny chociaż sama go już potrafię. Ciężko jest się go nauczyć tyle tego jest... Tsunade wszystkich już ostrzegła,że Pain może się zjawić w każdej chwili. Więc jesteśmy na wszystko przygotowani. Kakashi... Em... No z nim nic nie było. Skończmy z nim ten temat. Wstrząsnęło mną przez krótką chwilę, inne uczucie. To musiało oznaczać coś groźnego. Zaczęłam uginać nogi do Tsunade jednak na mojej drodze stanął wielki potwór.
-Co jest!?-spojrzałam na to coś przypominało mi to szczypawice albo gąsienice? Sama nie wiem. Zaczęło mnie to gonić nie wiedziałam co zrobić więc uciekałam w inną stronę. Myślałam,że to zgubię jednak to było praktycznie wszędzie. Musiałam się z tym zmierzyć,przecież jestem od tego. Stanęłam w pozycji bojowej i ruszyłam na niego. Zaczęłam rzucać w nim kunaiami jednak to nie działało. Rzuciłam się na niego i mocno z całej siły go uderzyłam. Jego skorupa pękła,a on zniknął w kłębie dymu. Pewnie był przywołany. Zaczęłam biec bez celu,chciałam kogoś znaleźć. Na mojej drodze stanęła Sakura, właśnie uratowała życie dziecku. Podeszłam do niej cała wystraszona.
-Sakura... Wiesz co się stało?
-Wybacz,jednak nie... Ale jak widać Pain zaatakował.
-Gdzie są inni. Gdzie jest Naruto?-dziewczyny jednak pokręciłam przecząco głową i odeszła. W mojej głowie działo się już wiele,ale muszę być spokojna. Już nie jestem tą małą dziewczynką co kiedyś... Gdzie jest mama,która zawsze mi mówiła,że mocno mnie kocha? Gdzie jest tata który mówił,że zawsze mnie obroni? Gdzie oni są?***
Pomagalam innym się ewakuować. Każdy z nas miał na sobie ślimaka od Tsunade,który miał nas leczyć i chronić. Gdy już zrobiłam swoją robotę zauważyłam,że zrobiło się trochę ciemno. Spojrzałam na niego i zauważyłam tam czyjąś sylwetkę. Był to Pain! Sama nie wiem co chciał zrobić,ale składał jakieś pieczęcie i coś mówił. Nie brzmiało to tak miło tylko strasznie groźnie. W końcu skończył składać pieczęcie, a ziemia zaczęła się ruszać. Spojrzałam na nią i...
*Sen*
Ciemność? Gdzie ja jestem!? Umarłam? Zabił mnie? Nie wiem... Zaczęłam krążyć po tej ciemność tak bez celu. Dostrzegłam mały skrawek światła i jakieś sylwetki. Podchodziłam tam powoli,musiałam być na wszystko gotowa.
W oddali usłyszałam coś bardzo przerażającego.
-Ciekawe gdzie ona jest?-kobiecy znajomy głos.
-Nie denerwuj się tak Kushina.-tata....?
-Minato jeszcze bardziej ja denerwujesz...-sensei. Zaczęłam przyspieszać tempo i zbliżać się do nich. Moja mama chodziła w każdą stronę. Tata siedział na kanapie razem z senseiem. Weszłam do nich i spojrzałam na nich. Kobieta spojrzała na mnie i podeszła do mnie.
-Gdzieś ty była dattebane!?-co oczu napłynęły mi łzy.
-Mama...?
-Tak twoja matka. Nie poznajesz?-spojrzałam na tatę. Ten wstał razem z senseiem,wyglądali jakby bali się.
-Naruko dobrze się czujesz? -zapytał blondyn. Iluzja? Z oczu lecą mi łzy? Otarłam je szybko i z dojrzałością w oczach spojrzałam na nich.
-Co się stało kochanie?-kobieta zaczęła mnie głaskać po głowie. Odsunęłam się od niej.
-mamo,tato,sensei... Nie istniejecie.... To iluzja! To iluzja!
Kolejny raz ciemnoś.Zauważyłam światło tak jakbym do niego leciała. Otworzyłam oczy,a Katsuyu zeszła z mojego całego ciała. Wstałam z wielkim bólem,wszystko mnie bolało. Rozejrzałam się pocałuj wiosce,jednak już nie było wioski. Wszystko zrównało się z ziemią. Usłyszałam Sakure.
-NARUTOOOO!-krzyknęła. Stało mu się coś! To przecież nie możliwe! W oddali powstał wielki kłębie dymu,zaczęłam tam biec. Gdy dotarłam na miejsce dostrzegłam Naruto na żabie,a obok niego dodatkowe jeszcze dwie. Był już w trybie mędrca,czyżby już to opanował? Tak się cieszę. Na przeciwko niego był Pain z jego całym składem. Wyglądało to groźnie,ale zanim się obejrzałam zaczęli już walczyć. Ja stałam tam i nic nie mogłam zrobić. Tak jakby ktoś mnie nie chciał puścić i pomóc mojemu braciszkowi. Zauważyłam,że Pain wbija w Naruto jakieś duże metalowe kije. Nie wiem co to było, ale wiem,że był to straszny widok. Na chwilę wyłączyłam umysł.*NARUKO U LISA*
-Pokaż się tutaj lisie!-krzyknęłam. Woda sięgała mi do kolan. Musiałam jeszcze czkeac na tego durnego lisa. W końcu usłyszałam szept.
-A więc się pojawiłaś?-odwróciłam się a moim oczom ukazały się duże czerwone oczy. Było je widać w tej całej ciemności.
-Hikari! Proszę cię o jedną przysługę.
-Jaką? Pewnie bym ci dał trochę swojej mocy?
-Tak! Proszę cię o to! Nie mogę patrzeć jak mój brat cierpi!
-Poradzi sobie.-był taki spokojny.
-Czy ty jesteś ślepy!? Nie mogę na to patrzeć! Muszę mu pomóc rozumiesz? Obiecałam!-do oczów napływały mi łzy.
-Zjeżdżaj...
-Głupi lis! Nienawidzę cię!-odwróciłam się i ruszyłam w tą ciemność. Z oczów leciały mi łzy. Przepraszam mamo,tato,sensei...
***
Gdy już wróciłam do rzeczywistości poczułam się jak nowo narodzona. Nowa siła,a jednak ten lis nigdy mnie nie zawiedzie. Moje oczy zrobiły się białe,a wokół mnie pojawiły się wszystkie żywioły czyli woda,ziemia, ogień i wiatr. Pain spojrzał na mnie swoim rineganem. Myślał,że się przestraszę? Stanęłam przed leżącym Naruto i przybrałam pozycję bojową.
-Naruko co ty robisz? -zwrócił się do mnie Naruto, a Pain już zaczął biec w moją stronę.
-Obiecałam coś komuś.
-Perzecież on ci zrobi krzywdę! Uciekaj!
-A ja zawsze słowa dotrzymuje taka jest moja droga ninja.-rownież zaczęłam biec w jego stronę. W biegu tupnęłam nogą,a duży kawałek ziemi pojawił się obok mnie. Ręka odepchnęłam tą ziemię,a ona błyskawicznie ruszyła w jego stronę i mocno w niego uderzyła. Pojawił się kłęb dymu. Odwróciłam się do Naruto z wielkim uśmiechem na twarzy. -NARUKO!-krzyknął głośno, a ja poczułam uścisk na mojej szyi. Moje nogi zwisały nad ziemią.
-Teraz Naruto doświadczy tego samego boli co ja.-mówił ciężkim tonem i coraz mocniej ściskał mnie za szyję.
-On już doświadczył tego samego co ty!-zaczęłam mówić przez lekką chrypkę.
-Nic jej nie rób!-krzyczał Naruto. Nagle poczułam jak coś przebiło mnie na wylot. Spojrzałam na swój brzuch to był ten metalowy pręt. Kaszlnełam krwią i ostatkiem sił spojrzałam na blondyna. Widziałam w jego oczach łzy.
-Naruto nie płacz. Przeżyje uwierz mi.-szepnęłam,w w moich oczach gasły już iskry.
-NARUKO! NIE! ONE-CHAN!!-usłyszałam krzyk mojego brata. Kolejny raz mam patrzeć na ciemność? To jest okrutne,ale przyzwyczaiłam się już do tego.——————————————————————
No i na dzisiaj koniec. Wiem,wiem nudny ten rozdział,ale w następnym potsaram się jeszcze bardziej. Błędy pewnie będą bo znów pisałam na telefonie. Chyba wiadomo co macie zrobić? A jak nie no to aj przypomnę. Proszę zostawić taka fajną gwiazdkę ★ i jakiś miły komentarz. Bo to jest moja droga ninja. XD a aj się z wami już żegnam. Jeszcze nie wiem kiedy będzie następny rozdział,ale postaram się aby był szybko. A i będę jeszcze robiła opowiadanie z Boruto. Czyli ciagdalszych przygód Naruko,a dokładniej jej córki. Myślę że będzie wam się podobało więc pa.
CZYTASZ
Zbyt Upierdiliwa
AbenteuerJestem Naruko,młodą dziewczyną o trudnym życiu. Będę opisywała "Przeszłość" i "Przyszłość" mojego życia. Miałam wspaniałe dzieciństwo do czasu. Za dzieciaka byłam wredną,szaloną,chłodną dziewczynką. W pewnym momencie wszystko przepadło,zniknęło. Sta...