Chciałem tylko pomóc...

421 45 35
                                    

- Sas, no  weź! Co ci szkodzi? Przecież to nie pierwszy raz? Wiesz, że dam radę! A jeśli coś popsuję to sam to naprawię! Obiecuję! - patrzył na niego błagalnie.

Już tak dawno nigdzie w weekend nie jechali, a teraz rozpoczął się sezon grzybowy i Naru próbował namówić partnera na wypad do lasu. Pamiętał z dzieciństwa jedno, bardzo fajne miejsce. Nie było daleko, a i trasa do niego była banalnie prosta. Jeździł tam z rodzicami wiele razy. Co więcej, tym razem to on chciał prowadzić. Ma już długo prawo jazdy, tylko Sasuke nie chciał go puszczać za kółko.

- Kochanie, proszę... - przytulił się do niego

Sasuke patrzył na niego lekko się uśmiechając, nie lubił powierzać w jego ręce samochodu, gdyż, z reguły, kończyło się to nową rysą na lakierze, czy też kolejnym mandatem. Jednak  był tak padnięty, że postanowił mu ulec. Przecież będzie przy nim, więc nie powinno się stać nic złego. 

- Niech ci będzie, młotku. Tylko pamiętaj! Coś zepsujesz - naprawiasz!

- Kochany jesteś - cmoknął go w policzek i odebrał kluczyki.

- Obym tego nie żałował - mruknął do siebie zajmując miejsce pasażera.

Z początku szło wszystko dobrze.  Naruto nie przekraczał dozwolonej prędkości i skupiony był na drodze. Sasuke rozsiadł się wygodnie, jednak jak tylko postanowił się rozluźnić zaczęły się pierwsze problemy. 

OBJAZD

Jedno słowo umieszczone na żółtej, prostokątnej tabliczce, sprawiło, że Naruto zaczął się denerwować. Nie miał innego wyjścia jak pojechać zgodnie ze znakami, bowiem drogę którą powinien podążać zagradzały szlabany. Przełknął ślinę i ruszył. No cóż, objazd to objazd. Musi tylko jechać za znakami. 

Przejechał już dobre 10 kilometrów a kolejnego znaku nie było. Już się bał, że coś przegapił i Sasuke będzie mu to wypominał. Spojrzał na niego z ukosa, jednak jak zawsze jego twarz nic nie wyrażała. Siedział wpatrzony w przednia szybę. 

Kiedy już myślał, że zabłądził, ku jego ogromnej radości zobaczył kolejną, żółtą tabliczkę z napisem OBJAZD.  Czyli jednak był na dobrej drodze. Odetchnął z ulgą na co Sasuke spojrzał na niego unosząc jedną brew.

- Wszystko w porządku?

- Jasne - uśmiechnął się nerwowo. 

Objazd zajął im dobre pół godziny. Chociaż do miejsca docelowego dojechali od drugiej strony, jakimś cudem Naru trafił tam gdzie chciał. Zaparkował samochód i odetchnął świeżym powietrzem. 

- No draniu, jesteśmy! - krzyknął uradowany, na co Sasu pokręcił nieznacznie głową.

Zabrali koszyki i ruszyli raźno do lasu. Zabawa w chowanego się rozpoczęła. Naruto cieszył się z każdego znalezionego podgrzybka. Udało mu się nawet upolować kilka prawdziwków, kozaków a nawet kurek. Co prawda kiedy zajrzał do koszyka Sasuke, mina mu nieco zrzedła patrząc na dorodne zbiory, jednak w sumie to przecież nie żadna rywalizacja. Chodziło o miłe spędzenie razem czasu. Zbiory i tak są wspólne. Na sama myśl o grzybach duszonych w śmietanie, pociekła mu ślinka. 

Po kilku godzinach, z pełnymi koszami postanowili zakończyć eskapadę. Sasuke, w duchu cieszył się, że tak dobrze wszystko idzie.

Kiedy dotarli z powrotem do auta, Naru wyciągnął termos z kawą i kanapki, które również własnoręcznie przygotował. Rozlał napój do kubków.

- Proszę - wyszczerzył się podając go Sasuke.

Ten przyjął napitek. Kawa bardzo mu się przyda. Upił pierwszy łyk i skrzywił  się z niesmakiem. Owszem Naruto przygotował kawę, ale taką jaką on sam lubi. Rozpuszczalną, z mlekiem i chyba toną cukru. A przecież dobrze wie, że on pije czarną bez dodatków.

- Nie smakuje ci? - spytał zmartwiony Naruto.

- Może być - burknął w odpowiedzi, nie chcąc wszczynać niepotrzebnej awantury.

Kiedy już zregenerowali siły, schowali kosze do bagażnika i ruszyli w drogę powrotną. Znaczy chcieli ruszyć. Kiedy Naru wycofywał samochód, usłyszeli nagle dziwne syczenie. Sasuke zmrużył oczy, a Naruto wpatrywał się przerażony. Obaj wyskoczyli z auta. Prawa, przednia opona była przebita. 

- Ty popsułeś - ty naprawiasz - warknął Sasuke.

Naruto nie miał wyboru. Taka była umowa, i choć nigdy w życiu nie zmieniał koła, nie miał wyjścia. Wzruszył ramionami, aby nie dać po sobie poznać zdenerwowania. Z bagażnika wyjął wszystko co potrzebne, następnie odpalił googla i sprawdził jak się do tego zabrać. 

Sasuke stanął  z boku i obserwował. Nawet był pod wrażeniem, profesjonalnego podejścia do sprawy. 

Półtorej godziny później

- Naruto...

- Nie, Sasuke sam sobie z tym poradzę - po raz kolejny pokręcił przecząco głową.

Otarł ręką pot z czoła i usiadł zastanawiając się co robi nie tak. Przecież to nie może być takie trudne! Sprawdził jeszcze raz czy ma wszystkie potrzebne akcesoria. Cholera, przecież musi się dać to zrobić! Jeśli teraz polegnie, to Sasuke mu już nigdy nie zaufa. Usiadł po turecku, przyłożył palec do policzka i popadł w zadumę. 

Nie chciał przyznać się do porażki. Musi coś wymyślić. Nie da Sauke satysfakcji, że nie umie zmienić cholernego koła! Co z tymi śrubami jest nie tak? Musiały się zapiec czy coś! Przecież to niemożliwe aby nie mógł ich odkręcić! 

Ponownie nasadził klucz i nacisnął z całej siły.

- No puszczaj, cholera no puszczaj - modlił się w duchu, skacząc obiema nogami przytrzymując się maski samochodu.

- Mam dość! - ryknął kiedy znowu się ześlizgnął i walną głową o auto - To jest niewykonalne!

- Czy już mogę? - spytał Sasuke pomagając mu wstać. Już kilkukrotnie próbował mu zwrócić uwagę na pewien mały szczegół.

Naruto nic powiedział, tylko spojrzał z wyrzutem. Przecież wcale nie był od niego słabszy, więc skoro jemu się nie udało, to jak ten drań chce to zrobić? 

Sasuke podszedł samochodu, nałożył klucz na śrubę, docisnął jedną nogą. Śruba puściła. Potem kolejna, i kolejna. W przeciągu kilku chwil, wszystkie pięć śrub było poluzowanych, a cała wymiana koła była skończona po kolejnych pięciu minutach.

Naruto patrzył z szeroko otwartymi zarówno ustami jak i oczami.

- Od półtorej godziny chciałem, ci powiedzieć, że kręcisz w nie tą stronę. - cmoknął go w policzek i usiadł na miejscu pasażera.

Drabble i nie tylkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz