Dzień 2
Dzień obudził mnie pięknymi promieniami, które rozświetlały każde okno domowników obozu. Piękna, bez chmurna, zachęcająca do cudownego dnia i idealna na dzisiejszą zabawę pogoda sama pukała do domów opiekunów, by wreszcie ich odudzić i zacząć nowy i lepszy dzień. Budzik w naszym domku był tak głośny, że każdy od razu stanoł na nogi, gotowi na wszystko, oprócz mnie. Ledwo co wstałam, a dziewczyny już jadły przegotowane śniadanie. Jeśli chodzi o to z kim jestem w domku, to szczerze ja sama nie wiem. Jest ze mną Ambar i jej znajome z obozu. Wiem, że nazywają się Anna i Usiadłam koło rudo włosej, uśmiechniętej od ucha do ucha dziewczyny zajadajacej naleśniki przygotowane przez Ambar.
-Luna, może coś zjesz? -Spytała się dziewczyna siedzącą koło mnie.
-Z chęcią. -Uśmiechnełam się do niej pogodnie.
Śniadanie było smaczne, choć wątpię by Ambar została kucharką. Każda z nas ubrała zieloną koszulkę z logo obozu. Dziś witamy małych obozowiczów. Czy się stresuje? Jak nigdy, co prawda najgorsze za mną, ale czy sprawdzę się jako opiekunka? Tak naprawdę nigdy nie miałam styczności z dziećmi.
Wszyscy wyszli z drewnianych domków, ziewając i rozciągając się na wszystkie sposoby. Nie było nas jakoś niewiadomo jak dużo, a raczej poprostu sporo. Przed nami stanęła Juliana, machnęła swoją laską dość poważnie, lecz nawet w tej szorstkiej i bez uśmiechu twarzy, było widać ekscytację i radość.
-Nie mogę się doczekać, aż zobaczę te małe radosne mordki! -Odparła rudo włosa z wielkim entuzjazmem, przy której dziś siedziałem na śniadaniu.
-Ana, co ty masz w głowie? To będzie dwa miesiące udręki i zamęczenia! -Wcieła się z wielkim oburzeniem i zdenerwowaniem czarno włosa dziewczyna.
-Oh Delfi... Ty jak zwykle! -Odkrzykneła jej Ana.
-Delfi, Ana, dajcie spokój, cieszmy się tym dniem i wyluzujcie. -Uspokoiła kłócące się dziewczyny, Ambar.
Nagle zatrąbił klakson jeden z busów, które już można było zobaczyć za drzew.
Na teren obozu wiechały 3 żółte, szkolne busy, w którym siedziały podekscytowane dzieci, oglądające za okna obóz, w którym spędzą swoje najlepsze 2 miesiące wakacji.
Juliana waszła ze swą laską przed nami i gdy tylko dzieciaki wyszły, powitała ich wielkim i szerokim uśmiechem, a one odwzajemniły jeszcze większym bananem na twarzy.
Trudno było zliczyć te dzieciaki, od razu gdy wyszli z busa, zaczeli skakać, śmiać się i oglądać łono natury. Wieksząść było w wieku 10-12, ale było również młodsze grono dzieciaków.
-Stop! -Krzykneła nagle Juliana, do dzieciaków, które bez słowa zatrzymały się i z wielką powagą patrzyły na prowadzącą obozu.
Juliana odwruciła się do nas i przwołała następujące osoby...
-Ambar, Matteo, Ramiro! Wiecie co robić!! -Krzykneła do podanych osób.
Wypowiedzone przez Juliane osoby stanęły przed kobietą i z kieszeni wyjęli materiały, każdy miał inny kolor..
Ambar- żółty
Matteo- zielony
Ramiro- niebieski
Młodsze towarzystwo wiedziało co robić, jak widać każde dziecko miało wyznaczony kolor, bo bez żdnego pytania podchodziło do jakieś osoby z materiałem. Jak się okazało w każdej grupie jest tyle samo dzieciaków.
-Osoby do których podeszliście, będą waszymi drużynowymi opiekunami. Jagby najważniejszymi opiekunami w tym obozie. Pamietajcie, że o każde pytanie podchodzicie do nich, do waszego drużynowego. Poznacie również swoich innych opiekunów. -Machneła laską na naszą małą grupkę stojących i patrzacych na twarz Juliany. Laską wskazała na każdą osbę, która musi się przedstawić.
-Witajcie, Ana jestem! -Odkrzykneła rudo włosa dziewczyna.
-Diego. -Odparł jeden z chłopaków.
-Luna, hej.. -Machnełam nie pewnie dłonią na znak powitania.
-Delfi. -Powiedziała dziewczyna, patrząc na swoje paznokcie.
-Simon-Powiedziak kolejny
-Nina, hejkaa! -Odparła dziewczyna w czerwonych okularach.
-Nico. -Uśmiechnoł się szczerze do dzieciaków.
-Gaston. -Odparł ostatni opiekun.
-Dobrze więc. Teraz drużynowi, muszą wyznaczyć swojego zastępcę. -Po słowach Juliany, Ambar, Matteo i Ramiro spojrzeli na każdego z nas.
-Gaston. -Odparł Ramiro
-Moim będzie Diego. -Wskazał Matteo na kolegę, który zresztą stał koło mnie.
-Hmmm.. moim oczywiście Luna! -Wskazała na mnie blądynka. Zrobiłam wielkie oczy i odrazu pokręciłam głową na znak odmowy. Przecież ja się do tego nienadaję!!
-W porządku. -Odparła Juliana, notując wszystko w swoim notesiku. -Żółte idą spać do domków z żółtym kolorem drzwi, niebieskie z niebieskim, a zielone z zielonym. Rozpakujcie się i widzimy się za dwie godziny nad rzeką. -Wszyscy się rozeszli w spokoju, prucz mnie. Od razu podeszłam do Ambar, z wielkimi wyrzutami.
-Ambar? Co to ma znaczyć? -Prychnełam do dziewczyny
-Chodzi ci o to, że wzięłam cię jako zastępową drużynowej? -Zaśmiała się.
-Tak Ambar! Właśnie o to! Wież dobrze, że nie dam rady..
-Spokojnie kuzyneczko. Tobie ufam najbardziej i wiem, że bez względu na wszystko oczarujesz wszystkich swoim zaangażowaniem i pracą. Dobrze cię znam Luna. -Uśmiechneła się dziewczyna.
-Ambar jesteś kochana, że to mówisz, ale boję się, że przez moją nie uwagę i roztrzepanie wszystko zepsuję.
-Luna, wyluzuj. Będzie dobrze. -Uśmiechneła się i mocno mnie uściskała.
-Mam nadzieję.. -Odparłam cicho.
-Ambar, jesteś pewna, że Luna powinna być zastępczynią? -Wtracił się noe zbyt dobrze mi znany Matteo, który już zdążył wywrzeć na mnie złe odczucie.
-Tak, a co? -Odparła stanowczo blądynka. Chłopak uśmiechnoł się cynicznie i spojrzał na mnie jakgbym urodziła się wczoraj.
-Posłuchaj, co ty do mnie masz? -Wyszłam mu na przeciw i spojrzałam w jego czekoladowe oczy. Ten spojrzał się w głęboko moje oczy, zrobił krok do tyłu i prychnoł.
-Nic do ciebie nie mam. Nawet cię nie znam. Wydajesz się nie zbyt ogarnięta.-Założył dłonie na krzyż i stał nade mną, próbując mnie zniesmaczyć do obozu.
-Jeśli mnie nie znasz, to znaczy że nic o mnie nie wiesz.
-Dobra słuchajcie, to nie ma sensu. Musimy ogarnąć miejsce dla obozowiczów nad jeziorem -Wtraciła się Ambar.
-W porządku. -Odwruciłam się od chłopaka i ruszyłam w stronę domku.Matteo
Patrzyłem jak zdenerwowana nastolatka wraz ze swoją kuzynką Ambar zmierzały w stronę swojego domku. To nie wiarygodne, że prócz Ambar ktoś mi się postawił..
Kim jest ta zielono-oka brunetka?
Muszę się tego niezwłocznie dowiedzieć, bo inaczej moja kariera w tym obozie zepsuje jakaś małolata, która nie wie z kim zadziera, bo jak narazie jest zbyt pewna siebie jak na pierwszy pobyt w tym obozie.
Ruszyłem nad jeziorko.
-Nie sądziłem, że mnie wybierzesz! -Podszedł do mnie radosnym głosem chłopak o czarnych włosach i zielonych oczach.
-A kogo miałbym wybrać Diego? -Ząsmaiłem się razem z chłopakiem.
-Szczerze? Sądziłem, że Gastona. -Zacisnołem pięść, na samą myśl o Gastonie.
-Gaston jest dla mnie nikim. -Odparłem stanowczo.
-Sory, że spytam, ale co między wami zaszło?
-Nie Diego, nie chcę o tym rozmawiać.
-Dobra.. Tak czy siak, dzięki, że mnie wybrałeś. -Usmiechnoł się do mnie i poklepał po plecach, po czym odszedł nie oglądając się za siebie.
Odciągnołem od siebie przykrą przeszłość i ruszyłem pewnie przed siebie.
CZYTASZ
Lutteo- Recordar
FanfictionLuna. Meksykanka o pięknych, dużych zielonych oczach, długie, faliste włosy, oraz kolorowe ubrania, przyjeżdża pod namową swojej kuzynki na obóz letni na łonie natury, gdzie spotykają ją interesujące rzeczy, oraz osoby.