I can fight but the devil wins
And I will fall like a saint who sins
Forgive me Father, I am weak
And it's not forgiveness that I seek
Veneration, this faith's got me high
Nothing without you, live for you till I die
Drink my tears, I'm at your mercy
Wieczór był zimny, porywisty wiatr rwał czapki z głów, mżawka nie dodawała temu wszystkiemu uroku, a Hux nie miał pojęcia czemu dał się wyciągnąć z domu. Jak się jednak okazało, zdolności perswazyjne Phasmy były nad wyraz rozwinięte, a on nie miał z nią szans w walce na argumenty. Dlatego też właśnie niemal wleczony przez przyjaciółkę przez środek miasta, usilnie próbował utrzymać swoje włosy i płaszcz w jakkolwiek przystępnym stanie, a przy okazji odpalić papierosa - co przy zastanych warunkach pogodowych zdecydowanie nie należało do najłatwiejszych. Hux miał bardzo prosty plan na wieczór tego dnia - zalać się w trupa oglądając powtórki Supernatural, które było jego guilty pleasure od czternastego roku życia, a kiedy był już trochę starszy i zaakceptował swoją orientację seksualną - dodatkową przyjemnością stało się samo w sobie patrzenie na przystojne twarze głównych aktorów. Z planu jednak wyszło tyle co nic, bo kiedy jego najlepsza przyjaciółka zadzwoniła do jego drzwi i oznajmiła, że wychodzą i nie przyjmuje odmowy - miał niewielkie pole od popisu jeśli chodzi o asertywność (co i tak nigdy mu nie szło jeśli chodziło o blondynkę).
Phasma pruła przez wiatr jak lodołamacz łopocząc przy okazji swoją spódnicą w kolorze ciemnego srebra i czarnym, długim niemal do kostek płaszczem. Hux zawsze był w jakiś sposób pod wrażeniem tego, jak pewnie nosi się jego przyjaciółka i jak dobrze dobiera do siebie ubrania. Fakt faktem, on sam też nie wyglądał źle, ale jej przychodziło to naturalnie niemal jak oddychanie, a on codziennie ślęczał przed szafą, zazwyczaj i tak kończąc w martensach przed kostkę i czarnej koszuli. Sam przed sobą tłumaczył się tym, że jest rudy i większość kolorów mu nie pasuje (kiedy dawno temu powiedział o tym Phasmie, ta wybuchnęła śmiechem i zapytała czy sądzi, że dziewczynie o wzroście sto dziewięćdziesiąt jeden centymetrów jest łatwo znaleźć coś do ubrania, co byłoby warte uwagi, albo nie sprawiało, że wygląda paskudnie).
Droga wydawała się nie mieć końca, a każde pytanie o destynację ich dziwnego spaceru Phasma zbywała w coraz to nowe sposoby, a kiedy w końcu Hux domyślił się gdzie idą - było już zdecydowanie za późno na jakikolwiek odwrót.
- Naprawdę Phasm? - Zapytał tylko zrezygnowanym głosem patrząc na neon najbardziej gejowskiego miejsca na planecie - klubu lgbt Queens, którego on sam szczerze nienawidził po tym, jak w swoich szczenięcych latach odstawiał w tym właśnie lokalu rzeczy, o których teraz wstydził się nawet myśleć, a nawet Phasma wiedziała o nich tylko dlatego, że sama była ich świadkiem i w podobnym czasie zachowywała się niemal identycznie
- Naprawdę. - Odparła spokojnie dziewczyna, patrząc na niego jak na obrażone dziecko.
- Ale czemu akurat tutaj? Nie mogliśmy iść na piwo do pubu jak ludzie? - Hux drążył temat.
- Bo mam tu dzisiaj interes. Z mojego godnego zaufania źródła wynika, że Rey ma tu dzisiaj być, a ja planuję trochę zagrać jej na nerwach. - Odpowiedziała mu blondynka po chwili zawahania, uśmiechając się przy tym słodko, a Armitage pomyślał, że jest najszczęśliwszy na świecie przyjaźniąc się z tą dziewczyną, bo nigdy w życiu nie chciałby podpaść temu demonowi w ludzkiej skórze. Sam jednak też nie należał do najlepszych ludzi na świecie, dlatego gasząc kiepa w koszu przed drzwiami do lokalu, drapieżnie uśmiechnął się do przyjaciółki i powiedział tylko;
- Trzeba było mówić tak od razu.
***
Bardzo dużą ilość alkoholu później Hux i Phasma opadli wspólnie na jedną z żarówiastych kanap we wszystkich kolorach tęczy, a ich humory wzrastały wprost proporcjonalnie do spadku pieniędzy na kontach. Taka jednak była już tradycja - kiedy raz na ruski rok zdarzało im się iść do klubu, zamieniali w nim zera na kontach w procenty, podrywali kogo się dało, a na parkiecie spędzali większość czasu, najczęściej opuszczając lokal z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca. Ten konkretny raz nie odbiegał od normy, o czym świadczyła wyciągnięta ze spodni koszula rudego i poczochrane włosy, które zawsze były w idealnym porządku oraz głośny śmiech zwykle opanowanej blondynki i ślady czerwonej szminki na jej szyi, okoliczności których pojawienia się sama dziewczyna już niezbyt pamiętała.
Gruntem jednak było to, że plan zemsty na byłej już dziewczynie Phasmy przebiegł bez zarzutu. Rey faktycznie zjawiła się w Queens, razem z drepczącą za nią dwójka znajomych, których imion zarówno Phasma jak i Hux już nie pamiętali, uznając tego typu informacje za zbędne i kasując je z pamięci szybciej niż się pojawiały. Dziewczyna wydawała się jakby zagubiona widząc dwójkę przyjaciół akurat wtedy siedzących przy jednym ze stolików i popijających drinki, których nazw normalny człowiek nie umiał nawet wymówić, a co dopiero zapamiętać. Kiedy jednak Rey spojrzała prosto w zimne jak lodowce oczy Phasmy widoczne nawet z niemal drugiego końca klubu, cała poza którą próbowała utrzymywać jakby upadła, a dziewczyna w tempie wyścigówek formuły jeden wychyliła trzy setki wódki i z niezbyt szczęśliwą miną dała się zaciągnąć na parkiet swoim nudnym znajomym.
Phasma i Hux jednak obserwowali ją i jej podskakujące koczki bardzo dokładnie, a kiedy obydwoje stwierdzili, że to czas aby dodać sytuacji trochę pikanterii, Phasma znalazła najładniejszą dziewczynę na parkiecie (która przy okazji była zupełnym przeciwieństwem Rey ze swoimi długimi blond włosami, wysokim wzrostem, widocznym makijażem i kolczykiem w nosie) i w wypracowanych przez wszystkie noce w klubach ruchach dała jej do zrozumienia, że to ona konkretnie ją interesuje.
Plan poszedł zadziwiająco dobrze, a piękna dziewczyna, która przedstawiła się jako Maia przesiedziała z Phasmą kolejną godzinę przy stoliku, a potem dała jej swój numer i dała buziaka na pożegnanie, tłumacząc się tym, że zaraz ucieknie jej ostatni autobus. Phasma nie mogła być bardziej zadowolona i pomimo, że Maia początkowo miała być tylko narzędziem do zrobienia Rey przykrości - teraz dziewczyna faktycznie rozważała skontaktowanie się z nią w najbliższym czasie.
W tym samym czasie jednak Hux bacznie obserwował Rey, której mina rzedła coraz bardziej i bardziej, aż w końcu dziewczyna wybiegła z klubu, a rudemu wydawało się, że widział łzy błyszczące na jej zaróżowionych policzkach. Nic jednak nie mogło sprawić, że byłoby mu żal tej małej wywłoki, dlatego tylko zaśmiał się w duchu i poszedł zapalić.
***
Kiedy Phasma i Hux opuścili klub nad ranem, słońce oczywiście już wstawało. Dodawało to jednak jakiejś magii zastanemu krajobrazowi, na który składali się pierwsi spacerowicze z psami i nieszczęśnicy, którzy zmuszeni byli pracować od patologicznie wręcz wczesnych godzin porannych.
Przyjaciele jednak nie byli ani jednymi, ani też drugimi, dlatego kiedy tylko dotarli do mieszkania Huxa, obydwoje niemal równocześnie rzucili się na szerokie łóżko, a kiedy rudy poczuł jak kotka mości się na jego plecach, przypomniało mu się dlatego tak bardzo kochał tę kupę futra - nieważne kiedy by nie wrócił, zawsze cieszyła się, że jednak wrócił.
Zanim rudego zmorzył sen, do głowy przyszło mu jeszcze jedno pytanie, które wzięło się w jego głowie nie wiedzieć skąd.
- Phasm? Czy my jesteśmy złymi ludźmi?
Nie otrzymał jednak odpowiedzi innej niż ciche mruknięcie, które mogło być zarówno potwierdzeniem jak i zaprzeczeniem.
CZYTASZ
immaculate conception || kylux au
FanficHigh School Kylux AU, bo akurat mam taki kaprys. Całość będzie raczej zbiorem scenek aniżeli całościową opowieścią. [inspirowane płytą Zolity o tytule takim sam jak tytuł tej ''książki'']