Wdech, Wydech, Wdech, Wydech, Kurwa!
- Rozdzielamy się? - spytał Steven, dwudziestoletni blondyn, z którym aktualnie jestem na misji.
- Musimy. - odpowiedziałam.
- Ja w prawo, ty w lewo. - zarządził. Chciałam zaprzeczyć, ale blondyn szybkim sprintem zapuścił się w las. Przecież chłopak poszedł na pewną śmierć, ponieważ kiedy pójdzie się ścieżką na lewo, już po chwili znajdzie się drugi obóz wilkołaków, lecz to nie do niego się kierujemy.
- Zajebiście. - mruknęłam pod nosem.
Usłyszałam za sobą trzask gałęzi. Niczym z procy wystrzeliłam do przodu, prawie wypierdzielając się na morką glebę porośniętą mchem.
Biegłam jak najszybciej mogłam. Jeżeli to był wilkołak to mam przesrane.
Nie mogę już dłużej, piętnaście minut ciągłego sprintu to za dużo.Podparłam się dużego drzewa, od razu głęboko oddychając. Nie mogę ciągle odpoczywać, muszę się dostać do obozu zmiennokształtnych.
Rozejrzałam się dookoła, kiedy stwierdziłam, że jest bezpiecznie wznowiłam swój bieg.
Do znalezienia celu zostało mi jakieś dziesięć minut biegiem, więc przyśpieszyłam. Nagle usłyszałam przerażający ryk.Zatrzymałam się, nasłuchując. Jeżeli dorwali Stevena to już po mnie, bo oznacza to, że wilkołaki są blisko.
- Buu! - krzyknął ktoś za moimi plecami.
Krzyknęłam z przerażenia od razu chwytając nóż do ręki, jednocześnie odwracając się do przeciwnika.
Zobaczyłam Stevena.
- Kurwa czy ciebie pojebało! po lesie gonią nas bestie, a ty się kurwa żarty robisz?! - krzyknęłam.
- Na prawdę się nie domyśliłaś? - blondyn był rozbawiony.
- Czego?!
- Ja jestem wilkołakiem. - Nim zdąrzyłam cokolwiek powiedzieć, co kolwiek zrobić blondyn kopnął mnie w brzuch przez co upadłam na ziemie z głośnym jękiem.
- Wy ludzie na prawdę jesteście słabi. - spojrzał na mnie z pogardą.
- Za to mamy mózg, a wam go brak - uśmiechnęłam się, a po chwili znów na moją twarz wstąpił grymas spowodowany bólem.
Widziałam jak doprowadziłam go do furii i bardzo dobrze, dzięki temu mój plan szybciej się powiedzie. Szybko do mnie podszedł, niedługo się zastanawiając wbiłam mu nóż w nogę.
Blondyn ryknął z bólu. Korzystając z jego rozkojarzenia wyjęłam drugi, nieco dłuższy nóż. Lecz nim zdarzyłam cokolwiek zrobić wilkołak z wielkim impetem rzucił mną o drzewo.
Przez chwilę zabrakło mi powietrza. Brunet jednak nie marnował czasu, szybko do mnie podbiegł podnosząc za szyję, przez co ledwo wyłapywałam oddech.
- I co teraz suko? - uśmiechnął się chytrze.
Nie odpowiedziałam mu, bo nie miałam jak. Jednak mam plan.
Tym razem mój metr sześćdziesiąt wzrostu się bardzo przyda. Przez to że blondyn za pewne ma jakieś metr dziewięćdziesiąt, moje nogi są na wysokości jego krocza.
Najwyżej biedak nie będzie miał szczeniaków.
Z całej siły jaką miałam, zrobiłam zamach nogą, kopiąc go w jego czułe miejsce.
Steven natychmiast mnie puścił, zwijając się z bólu. Szybko starałam się unormować oddech. Jak wreszcie mi się udało, zauważyłam jak próbuje się podnieść więc jeszcze raz tym razem mocniej kopnęłam go w krocze.
- Nadal uważasz, że ludzie są słabi? - uśmiechnęłam się do niego dumnie.
Nie mogę być tu dłużej, albo go zabije, albo ucieknę. Stwierdziłam, że muszę go zabić.
Odwróciłam się, ale nie ma go! Rozpłynął się, kurwa!
Muszę jak najszybciej dotrzeć na miejsce i powiadomić kapitana, o możliwym ataku przez wilkołaki.
Dobiegłam! Kurwa, ja żyje!
Podbiegłam cała zgrzana, i ledwo wyłapująca oddech.
- Melduję się, kapitanie. - zasalutowałam, czym wywołałam jego śmiech.
- Dobrze, że nic ci nie jest. - poczochrał mnie po włosach. - A gdzie Steven? - zaczął wzrokiem szukać blondyna.
- Waśnie. Okazało się, że Steven również należy do grupy zmiennokształtnych. Byłabym tu wcześniej, gdyby mnie nie zaatakował. Kiedy chciałam go zabić, bo oczywiście wygrałam, on nagle zniknął.
- Japierdole. - skomentował.
- To nie wszystko, bardzo prawdopodobne, że blondyn uciekł, ale zaraz wróci razem z posiłkami.
- Wszyscy przygotować się do walki! - krzyknął do całej drużyny. - Kira bierz łuk i wiesz co masz robić.
Przełożyłam od razu przez siebie kołczan ze strzałami, a do ręki wzięłam łuk.
Och, jak ja za tobą tęskniłam.
Nagle usłyszeliśmy potężny, groźny ryk. Jeszcze nigdy takiego nie słyszałam i chyba nie tylko ja, ponieważ inni również byli nieco zdziwieni.
Prawdopodobnie to alfa, a nie powiem miło będzie się zemścić za zniszczenie życia.
Pierwsi zmiennokształtni wybiegli nam na powitanie z głośnymi rykami.
No to pora zacząć zabawę.
CZYTASZ
Czarny Pan
WerewolfJest on legendą, najlepszym wojownikiem i władcą. Jego cechy tworzą z niego postać z horrorów. Niczego się nie boi, nawet śmierci. Nikt tak na prawdę nie wiem kim jest i skąd pochodzi. Ona jest jedynie zwykłą dziewczyną, a może jednak nie? Nikt tak...