Rozdział 2

63 5 1
                                    

Kurwa! Kurwa! Kurwa!

Biegnę jak najszybciej na apel i mam szczerą nadzieję, że Leon ma dobry humor i nie ustawi mnie na piechotę. 

Leon to 25 letni mężczyzna, a także mój dowódca. Ma zielone oczy i czarne włosy, a jego ciała niejeden może pozazdrościć.

Dobiegam i zauważam wściekłego Leona i znudzoną resztę. Japierdziele gorzej być nie mogło.

- Dzień dobry! Jak mija panu dzień? - uśmiechnęłam się, a gdy zobaczyłam jego minę od razu spoważniałam.

- Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej. - wręcz wywarczał. - Dołączaj do szeregu! - wykonałam szybko jego polecenie. 

- Skoro jesteśmy już wszyscy... - spojrzał na mnie. - Chciałbym ogłosić na jakich pozycjach dzisiaj będziecie walczyć. 

- Oj szefucniu, wiadomo, że nasza kochana Kira będzie na straconej pozycji. - powiedział kpiąco Max, posyłając mi wredne spojrzenie.

Skurwiel.

- Zamknij się Max, inaczej będziesz na zwiadach razem z nią. - uciszył go dowódca. - A więc, całość jest tam, gdzie zawsze, tylko Kira wyjątkowo będzie na miejscu Kalii. - zarządził po czym gestem nakazał nam wchodzić do wielkiego wojskowego wozu.

Wszyscy szepczą i wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Debile myślą, że dzisiejszej nocy zginę, niedoczekanie ich!

Zazwyczaj ci, którzy są wybrani na zwiadowców, jeszcze tej samej nocy nie wracają z nami do schronu. Dzisiaj piechotą miała być Kalia, przez co dziewczyna cały dzień chodziła strasznie blada, jak i tak samo przerażona.

Nie bój się kochana, dzisiaj najwyżej to ja stracę życie.

Chciałam wejść właśnie do auta, kiedy gwałtownie zostałam pociągnęta na umięśnioną klatkę piersiową.

Odwróciłam się i chciałam dać Maxowi w ryj, ale jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam Leona.

Kiedy zauważył co miałam zamiar zrobić uniósł jedną brew, uśmiechając się łobuzersko. W sumie kiedy nie jest dupkiem jest nawet fajnym facetem.

- J-ja..znaczy - chrząknęłam. - Leosiu co chcesz ode mnie? - uśmiechnęłam się, kpiąc z niego.

- Wiesz, że byłem zmuszony ciebie tak ustawić, ale musisz wiedzieć, że gdybyś się nie spóźniła byłabyś na swoim dawnym stanowisku. - spojrzał na mnie poważnie. Kurwa powiedz coś czego nie wiem.

- Jesteś.. - chciałam go obraźić

- ale chciałem ci tylko powiedzieć, że nie możesz zginąć. - przerwał mi po czym zamyślił się na chwilę.

- A to niby czemu? kurwa niszczysz mi plany, zamierzałam dać się złapać i zabić wilkołakom. - powiedziałam z sarkazmem.

- Uważaj do kogo mówisz. - Warknął, ściskając nagle mój nadgarstek.

Nie chciałam okazywać słabości i po prostu poczekać, aż mnie puści, ale jego dłoń coraz mocniej miarzdzyła mi nadgarstek, więc nie wytrzymałam i syknęłam. Spojrzałam wrogo w jego oczy co odwzajemnił .

- Musimy ruszać! - usłyszeliśmy głos niskiego, grubego mężczyzny robiącego za naszego kierowcę.

Wytknęłam mu język i szybkim biegiem ruszyłam w stronę samochodu, od razu wskakując na tylnie siedzenie.

Jedziemy już około godziny, więc za jakiś czas powinniśmy dotrzeć. Moje oczy powoli się zamykają, co źle wróży.

- Nieźle wkurwiłaś szefa. - odezwał się Max siedzący przede mną.

Prychnęłam. Przez tego debila się spóźniłam, a ten ze mnie drwi.

- Księżniczko, wybacz, lecz to nie moja wina, że się spóźniłaś. - odwrócił się w moją stronę. - Gdybyś tyle o mnie nie marzyła, to może byś zdążyła na czas. - uśmiechnął się.

- Bardziej zastanawiałam się czy posiadasz mózg, ale po piętnastu minutach stwierdziłam, że ewidentnie ci go brak. - uśmiechnęłam się do niego słodko.

Brunet zaczął się głośno śmiać przez co obudził większość drużyny.

- Debil.

- Idiotka.

- Chuj

- Którego pragniesz. - uśmiechnął się łobuzersko, puszczając oczko.

Kurwa mać.

- Szykować się, Kira i Steven za chwilę wysiadacie. - powiadomił kapitan naszej grupy.

Po chwili wjechaliśmy pod zbudowaną przez nas skrytkę na wóz. Do paska przyczepiłam swoje dwa ostre noże, do buta włożyłam mały scyzoryk, a z łuku niestety musiałam zrezygnować.

Zastanawiałam się czy czegoś przypadkiem nie zapomniałam, kiedy nagle poczułam ciepłe, miękkie usta na moich wargach.

Oddałam pocałunek, aby po chwili móc spojrzeć w piękne oczy bruneta.

- Nie zostawiaj mnie. - szepnął

- Nie zostawię. 

- Motorki w dupy i wypierdalać z wozu. - wszyscy się zaśmiali się z głupiego żartu kierowcy, tylko nie my.

My nadal nadal patrzymy w swoje oczy.



Czarny PanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz