Rozdział 5

136 2 0
                                    

Zaczęłam mrużyć oczy, wybudzając się ze snu. Powoli otworzyłam powieki, przyzwyczajając je do światła. Pomrugałam kilka razy wreszcie móc się przyjrzeć, gdzie obecnie się znajduję. 

Jestem  zapewne w jakimś drewnianym wozie z kratami, przynajmniej na to wygląda.  Po chwili rozpoznaję w kącie znajomą mi twarz.

- Max! - szybko przysunęłam się do bruneta obejmując ramionami. 

- Weź te łapy, nie chcę się zarazić głupotą!

- Jak dobrze, że nic ci nie jest. - prychnął.

- Musisz mi usztywnić rękę, prawdopodobnie jest załamana, nas szczęście reszta to tylko stłuczenia.

Odsunęłam się od niego, sprawdzając czy mam jeszcze moje ukryte noże. Na udzie nie ma, ale na szczęście znalazłam jeden mały w bucie.

Podeszłam do jednej z krat z zamiarem jej odłamania, ale gdy tylko jej dotknęłam moją rękę przeszył ból.

- Nie dasz rady, jeden z ich magów zaczarował kraty. - Westchnął znudzony brunet.

Skoro nie mogę użyć deski to przynajmniej użyje materiału. Oderwałam kawał bluzy, następnie zawijając Maxowi rękę w temblak.

- Jednak czasem myślisz. - wywróciłam oczami.

- O co ci chodzi?!

- Gdybyś nie wyszła z kryjówki nie byłabyś teraz złapana. - poprawił materiał, patrząc na mnie z wyrzutem.

- Owszem, ale w tedy ty byś nie żył więc z łaski swojej nie wygłaszaj mi tu teraz głupiego kazania. - usiadłam przy ścianie, rozmasowując bolący mnie tył głowy.

Przez dłuższą chwilę żadne z nas nie zaczynało tematu. Jednak znając bruneta zaraz się odezwie.

- Rozumiesz, że się po prostu o ciebie martwię i nie chcę aby nic się tobie stało. - przysunął się do mnie delikatnie obejmując.

- Wiem. - westchnęłam. - Co teraz będzie?

-Podsłuchałem rozmowę woźnicy oraz grupy wilkołaków. Jedziemy do jakiegoś miasteczka, ponieważ kundle chcą się zabawić, a potem mają nas zawieść do ich pana. 

- Wiesz kto nim jest? - zapytałam ciekawa, znów zatracając się w jego spojrzeniu.

- Nie mam bladego pojęcia, ale nie pozwolę cię skrzywdzić. - mówiąc to przysunął się bardzo blisko, łącząc nasze usta w czuły pocałunek.

Nagle wóz podskoczył, ze strachu ugryzłam go w wargę. Chłopak syknął odsuwając się, po chwili cicho się śmiejąc.

Zgromiłam go spojrzeniem po chwili również wybuchając śmiechem.

Niedługo potem dojechaliśmy na miejsce, a całe nasze dobre humory wyparowały.


Przepraszam, że ostatnio nie było rozdziałów, ale miałam dużo nauki

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 27, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czarny PanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz