Od wczoraj nie mogę zapomnieć o słowach
naszego wiecznego rolnika Alfonsą-"Czas na miłość". Co to w ogóle ma znaczyć? Już nawet nie wyczuwam mojego IQ, wszystko jest takie puste, słyszę głosy...
*Babciu, babciu czy to Ty?
- Nie.*
To był cios.Nawet marcheweczka nie wiedziała co się dzieje,jednakże powiedziała mi że Alfonsąłowi już nie stoi jak wcześniej...Wiedziałam! To było podejrzane, kiedy byłam w rurze kanalizacyjnej u szefcia, już wiedziałam, że jego wiejskie klimaty przestały zsyłać na nieo Bogów Łajna a gnój już nie stał tam gdzie dawniej. To było wszystko popierzone, kiedy go rodziłam widziałam przed oczami cudowny odbyt przodków jeljeniełów- to był znak, powinnam była się tego domyślić.To wszystko prowadziło tylko do jednego wniosku...Alfonsą się zakochał w moich wnętrznościach! I to nie jest kłamstwo! Kiedy Król Łajna był w moim brzuchu, podczas rozmowy z nim, wydawał się bardzo szczęśliwy i jakby podniecony....czyżby odbył stosunek z moim jelitem cienkim? Czy jelito grube nie było zazdrosne? Jak potoczą się losy woreczka żółciowego z Alfąnsącikiem? Tyle pytań, tyle odpowiedzi, tylko która odpowiedź pasuje? Ah,moje IQ zaczyna uciekać, muszę biec szybciej bo je zgubię....O,chwila! Jabłko?! Mmmm, jakie pyszne! Chwila,chwila...kurcze bele, sos grzybowy z pieczarków! Alfonsą!, znowu to samo....Po chwili odezwał się chrypowaty głos rolniczej krowy:
-"Witaj Elżbietęło! Znów się spotykamy! hahahahaha"
Ten śmiech był przezabawny, podobny do krzyku gwałconej 5-cio dniowej kozy, od razu przypomniały mi się wspaniałe wakacje z tatulkiem.Po 2 godzinach cudownych wspomnień przypomniało mi się, iż w moim brzuchu znów Alfonsą ma schadzkę z moimi jelitami, to będzie dłuuuga noc.