°Szkarłatnowłosy°

441 47 15
                                    

Mimo kapryśnej, londyńskiej pogody chwile przed zachodem słońce ukazuje swoją obecność. Znikając za brytyjskimi kamienicami kończy kolejny dzień. Mimo dość wczesnej godziny Elizabeth zmusza swoją podopieczną do snu. Bezskutecznym jest czytanie dziesiątek bajek czy śpiewanie setek kołysanek. Melanie jest upartą dziewczynką (co wcześniej już udowodniła) i zawsze dostaje to czego chce. Trzymając w rączkach podarek od Undertakera przekonuje zapewnić nianię ,że o tej porze śpią tylko trupy w trumnach.
- Panienko! Takie młode dziewczynki jak ty powinny już dawno spać!
- Nie! Nie będę spać!
- Oddaj mi to!- nie ukrywając nerwów opiekunka wskazała na czarny kapelusz.
- Nie! Nigdy!
Elizabeth po długiej szarpaninie ze swoją podopieczną w końcu dopięła swego. Zabrała dziewczynce jej ukochany od paru godzin przedmiot ,który stał się dla Mel jak pluszowy misio czy lalka dla każdej innej dziewczynki w jej wieku.
Kobieta zadowolona z tego ,że w końcu dopięła swego udała się w stronę drzwi i odwracając się rzuciła szybkie:
- Dobra noc Panienko...
Dziewczynka klęczała na łóżku ze spuszczoną głową. Nagle gwałtownie się podniosła i skacząc na równe nogi wysunęła paluszek w stronę lekko zdziwionej niani.
- Spłoniesz! Wy wszyscy spłoniecie!
Kobieta wyraźnie wystraszona szybkim krokiem wyszła z pokoju Melanie, który niczym nie różnił się od innych pokoi małych dziewczynek. Było w nim małe łóżeczko, szafka na książki i zabawki i mnustwo przytulanek. Wszystko mogłoby wydawać się normalne jednak gdyby tak bliżej się temu przyjżeć...Domek dla lalek przerobiony na zakład pogrzebowy ,pudełka po drewnianych klockach w roli trumien w których spoczywały lalki bez głowy,ręki czy innej kończyny. Godziny mijały ale Melanie jak postanowiła nie zaśnie do puki nie odzyska swojej "przytulanki". Dziewczynka siedziała na łóżku oczekując, aż światło na korytarzu zgaśnie. Gdy tak się stało to był dla białowłosej znak ,że wszyscy w domu poszli już spać. Zeskoczyła na palce ze swojego łóżeczka i udała się w kierunku drzwi. Cicho skrzypiące zawiasy otworzyły dziewczynce drogę na korytarz. Pokój Elizabeth znajdował się na parterze. Mel szybko zbiegła po schodach stając przed pokojem służby. Uchyliła drzwi i wślizgnęła się do środka. Rozejrzała się po ciasnej izbie i szybko dostrzegła swoją zgubę. Kapelusz leżał na małej szafce obok łóżka Elizabeth. Melanie szybkim ruchem zgarnęła swoją własność i przytulając ją do siebie wybiegła z pomieszczenia nie zamykając drzwi. Wpadła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko.

Zegar za niedługo miał wybić 2 nad ranem a Mel dalej przewracała się z boku na bok w swoim łóżku. Mimo iż odzyskała ukochany kapelusz swojego ulubionego grabarza ,to dalej nie mogła zasnąć. Przymknęła na chwile oczy niemal zmuszając się do snu. Udało się. Dziewczynka odpłynęła do krainy koszmaru. Melanie dręczył sen w którym musiała na zawsze opuścić tajemnicze miasto którym jest Londyn i zostawić swojego przyjaciela Undertakera.
Nagle dziewczynka będąc jeszcze w pół śnie zerwała się na równe nogi. Usłyszała czyjś śmiech który pomógł jej rozbudzić się całkowicie. Rozglądała sie w amoku i spostrzegła ,że jej pokój jest cały w płomieniach. Jej życzenie stało sie przeznaczeniem. Melanie ignorując zagrożenie postanowiła sprawdzić kto mógł śmiać sie w takim momencie. Opierając rączki o parapet wyjrzała za okno. Na dachu sąsiedniej kamienicy stał mężczyzna. Blade światło księżyca rzucało blask na jego szkarłatne, długie włosy. Dziewczynka szybko straciła nieznajomego z pola widzenia.
- Tomas Farynor, lat 47, syn piekarza,zmarły w wyniku pożaru. Nic do odnotowania. Viktoria Farynor, lat 38, córka pokojówki, zmarła w wyniku pożaru. Nic do odnotowania. Ehhh coraz nudniejsze te Cinematic Records. Potrzebuje czegoś ekscytującego...
Usłyszała czyjś głos dochodzący z pokoju jej rodziców, niestety płomienie zagrodziły jej drogę wyjścia. Nagle drzwi do jej pokoju gwałtownie się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł ten sam mężczyzna którego widziała chwile temu na dachu. Przekraczając płomienie podszedł do Melanie dokładnie się jej przyglądając. Z wewnętrznej kieszeni czerwonego płaszcza wyciągnął niewielki kajet. Przekartkował go na szybko i jeszcze raz przyjrzał się dziewczynce chowając notes z powrotem do kieszeni. Melanie wpatrywała się z zachwytem w postać odzianego w czerwień kosiarza. W dłoni trzymał swoją nierozłączną przyjaciółkę. Wspaniałą kosę śmierci której łańcuch jeszcze w ciąż się kręcił.
- Masz piękne oczy...- wyjąkała z otwartą buzią dziewczynka. Grymas szybko zszedł z twarzy Shinigami. Oboje zachowywali się jak gdyby ognia w ogólne nie było. Mężczyzna uklęknął przy dziewczynce badając ponownie każdy szczegół jej twarzy.
- Melanie Farynor , lat 6, córka Tomasa i Viktorii Farynor. To jeszcze nie twój czas skarbie. - oświadczył mężczyzna poprawiając okulary.
- Kim pani jest?- dziewczynka delikatnie szarpnęła za płaszcz czerwonowłosego.
- Ohh jaka tam Pani - zachichotał zielonooki machając dłonią przed swoją twarzą- Jestem Grell Sutcliff, shinigami grzechu warty!
- Shinigami...- szepnęła dziewczynka.
- Tak, właśnie zkosiłem twoich rodziców i służbę.
Dziewczynka szeroko się uśmiechnęła i wtuliła się w mężczyznę.
- Hej! Uważaj! Wełna z której jest wykonany ten płaszcz była importowana z...
- Dziękuję...Panie Grell...
Lekko zszokowany kosiarz niepewnie odwzajemnił uścisk i zabrał dziewczynkę na ręce.
- Nie możesz jeszcze umrzeć. - stwierdził mężczyzna patrząc Mel prosto w oczy - Twoje oczy mają piękny zielony kolor...kiedyś też będziesz shinigami...
Melanie która przez cały czas trzymała w rączce kapelusz swojego przyjaciela, szeroko się uśmiechnęła i kiwnęła głową.
- Obiecuje ,że kiedyś będę najwspanialszym shinigami!
Grell uśmiechnął się odsłaniając rząd ostrych zębów. Otworzył okno i wyskoczył przez nie na dach sąsiedniej piekarni, należącej do ojca Melanie.
- Tutaj musimy się rozstać. Mam jeszcze parę dusz do skoszenia.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś? - spytała dziewczynka ze łzami w oczach.
Grell był wyraźnie zszokowany. Nie lubił dzieci. Robiły duży hałas i bałagan. Do tego zawsze piszczały i uciekały na jego widok. Tym razem było inaczej. Dziewczynka zaufała mu bez wahania i do tego domagała się jego towarzystwa. Mężczyzna czuł, że ta dziewczynka nie jest taka jak inne dzieci. Miała w sobie coś nietypowego...dusze shinigami, zimną krew i spojrzenie.
Z wiru myśli wyrwały go krzyki ludzi którzy bezskutecznie próbowali ugasić pożar.
- Muszę już lecieć. Ciaoooo! - krzyknął mężczyzna przeskakując na okoliczne dachy.
Z dali było słuchać już tylko warkot jego kosy i niepokojący śmiech.
Dziewczynka uśmiechnęła sie sama do siebie i usiadła na krawędzi dachu wkładając na głowę kapelusz Undertakera.
- Sninigami... - szepnęła wpatrując się w płomienie tańczące w miejscu które kiedyś nazywała domem.

°Bogowie Śmierci - Ja shinigami°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz