°Marcieżyństwo°

338 41 7
                                    

Słońce żegnało Londyn. Powoli chowało się za horyzontem kończąc kolejny dzień. Melanie przysypiała w ramionach swego towarzysza. Mimo wczesnej pory dziewczynka była wykończona. Zbyt wiele złego ją dzisiaj spotkało. Pomimo wcześniejszych chęci nie potrafiła wyjąkać nawet prostego "dziękuję". Pokusa zaśnięcia w ciepłym płaszczu czerwonowłosego wzięła górę. Dziewczynka przymknęła oczy a po chwili już spała.

Grell był jak najbardziej świadomy obowiązku na jaki się piszę. Oprócz wielkiego ryzyka na narażenie się na gniew William'a, dochodziły jeszcze inne sprawy. Czy ten czerwonowłosy wariat aby na pewno potrafi sprostać temu wyzwaniu? Czy będzie umiał porzucić beztroskie dotąd życie i zająć się dzieckiem? Sam tego nie wiedział. Był jednak pewien, że da z siebie wszystko. Doskonale wiedział jak wiele przeżyła ta drobna, bezbronna, białowłosa istotka. Nie chciał przysporzyć jej więcej cierpienia, więc nie mógł sobie pozwolić na najmniejszy błąd. Bał się, że może ją skrzywdzić...w końcu była taka delikatna. Niczym laleczka z saskiej porcelany.

Po długiej drodze przez okoliczne kamienice czerwonowłosy shinigami w końcu dotarł do swojej kwatery. Było to niewielkie mieszkanie w centrum Londynu. Grell rzadko korzystał z drzwi. Preferował raczej wchodzenie i wychodzenie oknem. Ten sposób wydawał mu się dyskretniejszy. Czerwonowłosy wolał unikać kontaktu z ludźmi. Ograniczał się tylko do spotkań podczas żniw. Jednak tym razem zdecydował się na użycie drzwi z uwagi na śpiącą Melanie. Nacisnął na złotą klamkę i przekroczył próg mieszkania. Cichy stukot jego obcasów współgrał z delikatnym skrzypieniem drzwi. Mężczyzna udał się do swojej sypialni. Delikatnie uchylił drzwi i ułożył śpiącą dziewczynkę w swoim łóżku, nakrywając ją kocem. Przetarł ręką czoło i odwrócił się na pięcie, kierując się w stronę łazienki. Głośno odetchnął poczym zaczął przygotowywać dla siebie odprężającą kąpiel. Zsunął z ramion czerwony płaszcz i rzucił go niedbale na podłogę. Bez pośpiechu pozbywał się kolejnych części garderoby, do puki nie odsłonił w całości swojego ciała, które do złudzenia przypominało posturę młodej kobiety. Zanurzył się po szyję w ciepłej wodzie mocząc przy tym swoje długie, czerwone włosy. Żniwiarz musiał się odstresować. Czuł, że przed nim mnóstwo pracy. Nigdy dotąd nie opiekował się dzieckiem. Los rzucił mu wyzwanie a on zagrał w otwarte karty. Był wręcz pewien, że w zamian za uczciwą grę, będzie mógł oczekiwać nagrody. Shinigami wyszedł z wanny a, jego mokra grzywka opadła mu na oczy. Przebrał się w piżamę i poszedł do sypialni. Chciał skontrolować czy u śpiącej Mel wszystko w pożądku. Stęsknionym wzrokiem patrzył dłuższą chwile w swoje posłanie po czym zrezygnowany skierował się do salonu. Położył się na sofie i zasnął.

Rano obudziło go szarpanie za włosy. Jęknął i odwrócił się w drógą stronę.
- Mamo! Wstawaj! Jestem głodna! Rusz się i zrób coś! Mamooo!
-Mamo?-zaspany Grell wymamrotał wciął na wpół przytomny- Niezłe z ciebie ziółko...
Mała nadęła policzki i skrzyżowała  ramiona.
- Chce jeść!
- Daj mi 5 minut, błagam.
Melanie obróciła się na pięcie i wyszła z salonu. Zadowolony shinigami poprawił poduszkę i zasnął.
Oczywiście myśl, że Mel odpuści była błędnym ognikiem nadziei czerwonowłosego. Już po godzinie poczuł zapach spalenizny. Poderwał sie na równe nogi i ruszył do kuchni.
- Melanie!?
Dziewczynka hichocząc machała nóżkami siedząc na blacie stołu. Na kuchence stał dzban najprawdopodobniej wypełniony mlekiem a po całym pomieszczeniu belały się najróżniejsze produkty spożywcze. Grell w różowej piżamie i włosach upiętych w kok stał jak wryty po czyn wypalił:
- Spaliłaś mleko?! Serio?
- Serio serio.
- Człowiek chce się wykazać dobrym sercem i przyjmuje dziecko pod własny dach a co dostaje w zamian? Williamie miej mnie w swej opiece...-wymamrotał sam do siebie.
Już miał brać się za sprzątanie bałaganu i prawienie kazania młodej damie której maniery okazyjnie poszły w las, gdy nagle usłyszał pukanie do drzwi. Wściekły sam na siebie popędził do drzwi i otworzył je z furią wymalowaną na twarzy.
- Czego?!-wypalił zanim zorientował się kto przed nim stoi.
W progu stał William T. Speras we własnej osobie. Obrzucił Grella niesmaczym spojrzeniem po czym poprawił okulary.

******
Straszni z was nudziarze więc macie ten rozdział. Znajcie mą dobroć xD

°Bogowie Śmierci - Ja shinigami°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz