TAK.
Osunęłam się luźno na fotel.
W końcu skończyłam uzupełniać te głupie papiery.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Poprawiłam się szybko na siedzeniu.
- Proszę. - Mój głos rozchodzi się po pomieszczeniu.
Do mojego biura weszła Annabell, moja prawa ręka w sprawach państwowych i asystentka.
- Carly przyszły dokumenty z fundacji, które musisz uzupełnić. - Postawiła przeć mną na biurku 10 cm stosik papieru.
Podnoszę na nią oczy z wzrokiem jakbym miała się za chwilę rozpłakać.
- Przykro mi, ale te dokumenty mają być uzupełnione na jutro. - Widziałam w jej oczach współczucie.
- Powiedz mi, że to jakiś żart. - Powiedziałam błagalnie. - Właśnie miałam iść do dzieci.
- Jeśli chcesz to mogę ci pomóc. Będzie szybciej. Ja będę wypełniać, a ty tylko podpiszesz.
- Boże kobieto z nieba mi spadasz.
Zaśmiałyśmy się.
Ann siada na krześle znajdującym się po przeciwnej stronie biurka i zabieramy się do pracy.
Po jakiś 30 minutach w końcu skończyłyśmy.
- Nareszcie. - Ucieszyła się Ann. - Zdecydowanie wolę przynosić ci papiery, a nie je uzupełniać.
- Witam w moim świecie.
- Dobrze, to chodźmy już do dzieci.
W stałyśmy i ponownie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Jeśli tym razem znowu to będzie ktoś z jakimiś dokumentami to ma zagwarantowane tygodniowy pobyt w lochach.
Podeszłam i otworzyłam drzwi, a po ich drugiej stronie stał ktoś z wielkim bukietem czerwonych róż.
Nie widziałam zza kwiatów twarzy mojego gościa, ale mogłam się domyśleć kto to.
- Znowu? To już trzeci raz w tym tygodniu. - Stwierdziłam z nudą w głosie.
- Najwyraźniej masz jakiegoś cichego wielbiciela. - Jacob wręczył mi ogromny bukiet, dzięki czemu w końcu mogłam zobaczyć jego uśmiechniętą, jak zwykle, twarz.
On i Jasper byli do siebie bardzo podobni, jak to bracia.
Muszę przyznać, że to dość dziwna sprawa z tym wielbicielem.
Od miesiąca ktoś przesyła mi czerwone róże.
Na samym początku byłam pewna, że to od Miliana, chociaż mój mąż zawsze dawał mi Błękitne róże, a nie czerwone.
Ale on są mi powiedział, że to nie od niego i że to pewnie jakich poddany i ze mam się tym nie przejmować.
Wstawiłam kwiaty do wazonu, obruciłam się w stronę drzwi i uśmiechnęłam sie pod nosem.
Mój gwardzista i Annabell patrzą na siebie jakby poza nimi świata nie było.
Szczerze, nie dziwie im się, że gdy tylko są choć przez chwilę z sobą razem próbują nacieszyć się sobą nawzajem, przez co czuje się trochę winna.
Jacob przez cały dzień mnie pilnuje, a Ann zajmuje się moimi sprawami.
Rozwalam im trochę małżeństwo, a mają dwójkę małych dzieci, które potrzebują rodziców.
CZYTASZ
Przeznaczenie
RomansaII cześć i kontynuacja opowiadania 'Przypadek'. Carly i Milian są małżeństwem już prawie 4 lata. Są władcami Tale i jednocześnie szczęśliwymi rodzicami trójki uroczych dzieci. Wiodą szczęśliwe życie, pełne miłości i spokoju, ale czy pojawi się k...