Dziś pierwszy dzień w szkole, a mi się już nie chce, jednak obiecałem Lily, że w tym roku bezproblemowo zdam. Wstałem i poszedłem załatwić wszystkie swoje potrzeby fizjologiczne, po czym udałem się do pokoju, aby wybrać ubiór na dzisiaj. Padło na czarne dresy, tego samego koloru bluzkę i skarpetki, do tego ubierając czarne nike. Wyszedłem z pokoju, uprzednio pukając do drzwi łazienki, aby przypomnieć Aaronowi o tym, że musimy wychodzić co po chwili uczynił.
- Ej stary słyszałeś o tej nowej lasce co będzie teraz chodziła do tej szkoły? – zapytał Aaron bez żadnego przywitania.
- Nie, a powinienem? Pewnie będzie tak jak zawsze, dużo szumu, a i tak okaże się pustą lalką lub jakimś nerdem – odpowiedziałem beznamiętnie wyjmując potrzebne książki z szafki.
- Jak chcesz, ale radze ci uważać, Mindy tam idzie – powiedział chłopak, pokazując w prawą stronę po czym się oddalił.
Cholera.
Pokierowałem się w przeciwną stronę, niż ta, z której szła ta tona plastiku. Po kilku minutach doszedłem okrężną drogą do mojej klasy, nie natykając się na nią.
- Stary widziałeś tą nową laskę? – kolejny raz usłyszałem to pytanie, tym razem od Lucasa.
- Nie ma żadnego ciekawszego tematu, oprócz niej? – jęknąłem niezadowolony. Jednak on zignorował moje słowa i zaczął mówić dalej.
- Tobie to łatwo mówić, bo pewnie pierwsza do ciebie podejdzie. – burknął i wszedł do klasy, co ja także uczyniłem. Aaron poszedł usiąść do jakieś laski, pewnie będzie chciał ją zaprosić na przerwę do łazienki. Prychnąłem w duchu na jego dziecinne zachowanie i pokierowałem się do ostatniej, naznaczonej ławki pod oknem. Nauczycielka zaczęła sprawdzać obecność, aż do chwili, gdy ktoś jej nie przerwał, a mianowicie dyrektorka wchodząca do klasy wraz z jakąś dziewczyną. Nie wyglądała na nerda, ani na jakąś pustą lalkę barbie jak Mindy. Miała piękną opaleniznę , uśmiech oraz długie blond włosy, jednak gdy na mnie spojrzała coś we mnie pękło. Jej piękne przenikliwe niebieskie oczy były wypełnione tysiącem negatywnych emocji. Zranieniem, strachem, zrezygnowaniem, nieufnością. Długo by można było wymieniać.
- To jest Sophia Karana, macie ją miło przyjąć w swojej klasie i nie próbować przelecieć – tu wzrok dyrektorki spoczął na Aaronie, który uśmiechał się głupkowato. – Ja muszę już iść. – powiedziała i wyszła.
- Dobrze Sophia, masz kilka minut na przedstawienie się – odparła nauczycielka beznamiętnym głosem.
- Jak już wiecie, mam na imię Sophia, mam 17 lat i przyjechałam do was z Hiszpanii. Trenuje boks odkąd skończyłam 8 lat, więc nie radzę się do mnie dobierać – odparła, a nauczycielka widząc, że nie ma już nic więcej do dodania kazała wybrać sobie miejsce.
- Mogę usiąść? – zapytała stając przed moim stolikiem.
- Dlaczego akurat tutaj? – zapytałem drocząc się z nią.
- Bo w całej klasie są tylko trzy miejsca. Jedno w pierwszej ławce, drugie koło laski, która chyba nigdy nie widziała szamponu na oczy, a ostatnie przy tobie – skończyła, a ja zaśmiałem się na jej rozumowanie, ponieważ miała racje.
- Siadaj – odparłem odsuwając jej krzesło, a blondynka to wykorzystała
- Nie radze ci się do mnie dobierać – burknęła posyłając mi jedno krótkie spojrzenie.
- Nie miałem zamiaru – odparłem rozbawiony i usiadłem wygodnie wyciągając telefon.
- Jak to? – zapytała gwałtownie się do mnie obracając – jesteś gejem? – zapytała z uśmiechem na twarzy, a ja popatrzyłem na nią wzrokiem mówiącym „naprawdę?" Jednak Sophia nie żartowała.
![](https://img.wattpad.com/cover/123141708-288-k736187.jpg)