Nigdy się na to nie zgadzałam! Dziewczynę, która strzela laserami, przez które znikają rzeczy i ludzie jakoś przeżyję, ale TO?
Spojrzałam na gigantyczną robo-wiewiórkę, która była w trakcie niszczenia kolejnego budynku swoim ogromnym ogonem oraz przednimi łapami. (Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek wypowiem takie zdanie).
Linda zmieniła się w "Czyścicielkę" ponieważ zachowywałam się jak zołza i nie doceniałam jej pracy. Ciekawe jaki kompleks miał TEN gość, że zmienił się w ogromną wiewiórkę!
Dziwny, niebieski laser strzelił i trafił mnie w ramię. Rana piekła dużo mocniej, niż po spotkaniu z laserem "Czyścicielki". W bólu szybko przystanęłam na czymś, co kiedyś było dachem budynku.
-Ała...Naprawdę mam już dosyć laserów jak na ten tydzień.-powiedziałam do siebie, przykładając dłoń do rany.-ale...nikt nie mówił, że będzie łatwo...
-Potrzebujesz pomocy?-zawołał nagle do mnie znajomy, dziewczęcy głos.
Szybko odwróciłam się. W moją stronę szły dwie postacie. Wszędzie rozpoznam te fiołkowe włosy i czerwony strój w czarne kropki u jednej postaci, oraz blond włosy, zielone oczy i czarny strój u drugiej.
-Biedronka! Czarny Kot!-zawołałam z radością i ulgą. Całe szczęście, że dzisiaj przyszli wcześniej.
-Znowu spóźniliśmy się na akcję?-zapytał blondyn, kładąc mi rękę na ramieniu.
-No co ty!-odpowiedziałam z uśmiechem.-Dopiero się zaczęło!
-Mam nadzieję, że nie czekałaś na nas długo Queen Bee.-odezwała się Biedronka, puszczając do mnie oko.
Zarumieniłam się. Nie, nie, nie! Ona ma Czarnego Kota! Wybij to sobie z głowy! Dopiero co zostałam odrzucona przez Sabrinę! Wyrzuć tę myśl Chloe! Wyrzuć tę myśl!
-Wszystko w porządku?-zapytała fiołkowo-włosa, lekko chichocząc.
-Ehhh...T-tak...
Czuję się taka...Uhhh...Skup się Chloe! To jest misja! Na idol-crush będzie jeszcze czas!
-Pełne skupienie! Czas na trochę walki!-odezwał się Czarny Kot, skacząc na barierkę.
Ja i Biedronka pokiwałyśmy głowami i cała nasza trójka ruszyła w stronę wroga.
-Dobra!-odezwała się Biedronka.-Czarny Kocie! Rozprosz wroga! Dopilnuj żeby nie zwracał uwagi na mnie i Queen Bee!
-Jasne!
Czarny Kot wysunął swój koci kij, który po chwili znajdował się na wysokości głowy wiewiórki.
-No cześć! Chcesz się pobawić?-zapytał, pstrykając ją w czoło kciukiem i palcem wskazującym.
To wyraźnie zdenerwowało wroga, bo zaczął strzelać laserami we wszystkie strony. Czarny Kot starannie unikał ataków, jednocześnie denerwując gigantyczną wiewiórkę jeszcze bardziej.
-Ehhh...Czy o taki efekt chodziło?-zapytałam Biedronki.
Dziewczyna tylko spojrzała z załamaniem na Czarnego Kota, po chwili przykrywając czoło dłonią.
-Uhhh...Nie. Nie o taki efekt chodziło...Ale to już nie ważne. Teraz musimy obmyślić dalszy plan.
-Zaraz...To my nie mamy dalszego planu?!
-Mamy...Tylko musimy go znaleźć.
Zaczęła rozglądać się dookoła. Po chwili odwróciła się w moją stronę i spojrzała z uśmiechem na moją nową broń, która...nadal nie miałam pojęcia co robi, ale skoro Biedronka na nią popatrzyła, to znaczy że będzie przydatna.
-Czy to Trompo?-zapytała.
-Ehhh...Przepraszam?
-Trompo. Nie wiesz co to jest?
-No więc...
-Okej, czyli nie wiesz. Cóż...Nie szkodzi. Za chwilę się dowiesz. Możesz mi to pokazać?
Odczepiłam od swojego paska tajemniczą łzę, nazwaną przed chwilą "Trompo" i podałam ją Biedronce.
-Widzisz...Wystarczy tylko, że przyłożysz palce o tutaj...A potem przeciągniesz po tych paskach...Ooo...W ten sposób.-Tłumaczyła, jednocześnie pokazując co mam zrobić.
-I co się wtedy stanie?-zapytałam.
-Zobaczysz.
Nagle usłyszałyśmy za nami wstrząs. Szybko się odwróciłyśmy. Czarnemu Kotu na szczęście nic się nie stało, ale za to kolejny budynek runął z hukiem. Jeny...Mam nadzieję, że ludzie zdążyli się ewakuować...
-Queen Bee! Słuchaj! Widzisz tamtą szczelinę w budynku, przy głowie wiewiórki?-zapytała, wskazując ręką w opisane miejsce.
Pokiwałam głową.
-Świetnie! Rozwiń skrzydła i szybko tam podleć! Na mój znak użyj Trompo według instrukcji, których przed chwilą ci udzieliłam.
-A co z tobą?
Biedronka spojrzała w górę, jakby czegoś szukała w okolicy szyi zwierzęcia.
-Widzisz tamten szalik?
Znowu pokiwałam głową.
-Twoim zadaniem jest go strącić w moją stronę. Zanim to zrobisz, upewnię się że wróg będzie...Uhhh...Unieruchomiony. Użyję swojego jojo. Zrozumiałaś?
-Tak! Oczywiście!-zawołałam, jednocześnie salutując.
Dziewczyna się zaśmiała.
-Ruszaj! Liczę na ciebie!-powiedziała, po czym rozwinęła jojo i zaczęła biec w stronę przeciwnika.
Okej...Moja kolej...
Rozwinęłam skrzydła i poleciałam do wyznaczonego miejsca. Przyłożyłam palce do odpowiednich miejsc na broni, w oczekiwaniu na sygnał.
Ze szczeliny, w której stałam wszystko było bardzo dobrze widać. Scena walki wyglądała niesamowicie: Czarny Kot zręcznie unikający ataków, oraz Biedronka, która skacząc na wszystkie strony wiązała za pomocą sznurka z jojo wszystkie kończyny wiewiórki. Cały czas jakieś ostrzeżenia i porady:
-Uważaj moja pani! W lewo!-krzyczał Czarny Kot.
Biedronka odskoczyła w lewo, po czym rzuciła jojo w przeciwną stronę, obwiązując przeciwnikowi nadgarstek.
-Dzięki kocie!-zawołała z uśmiechem.
Ich współpraca była wręcz niesamowita. Co chwile ostrzegali siebie nawzajem, wspomagali w walce, i widać było, że jeden bez trudu oddał by za drugiego życie. Ta dwójka ma ze sobą naprawdę niesamowitą więź...Ciekawe czy znają się w prawdziwym życiu...
-Queen Bee! Teraz!-krzyknęła do mnie Biedronka.
O matko! Przecież nadal trwa misja! Muszę naprawdę opanować to odpływanie w świat przemyśleń życiowych...
Przejechałam palcami po paskach broni. Kiedy to zrobiłam, zaczęła świecić niesamowicie jasno, a z jej końca rozwinął się złoty sznurek, gotowy do rozciągnięcia.
-Jojo?-pomyślałam.-Nie, to coś innego...Coś więcej...Ale co?
-Queen Bee! Na co czekasz?! Atakuj!-krzyczała dalej Biedronka.
Szybko nakręciłam złoty sznurek na palec wskazujący, i rzuciłam świecącą kulą prosto w potwora. Pod wpływem uderzenia jego szalik spadł prosto pod stopy Biedronki, ale sam przeciwnik chyba w ogóle nie zauważył, że został zaatakowany. Broń wróciła na miejsce (czyli do mojej dłoni). Po chwili znowu rozwinęłam skrzydła i wróciłam na towarzyszy.
-Kotaklizm!-zawołała Czarny Kot, dotykając swoją ręką szalika, który po chwili zmienił się w proch...Dosłownie...
Z szalika...Albo może raczej z jego szczątków wyleciał znajomy, fioletowy motyl.
Biedronka zaczęła kręcić swoim jojo.
-Koniec twoich rządów mała akumo! Pora wypędzić złe moce!-zawołała, łapiąc akumę do jojo.-Mam cię!
Po chwili z jojo wyleciał biały motyl, co oznaczało zakończenie walki.
-Papa miły motylku!-zawołała z uśmiechem, machając w stronę odlatującego motyla.
Z wiewiórki zeszła zła energia, ukazując nam małą dziewczynkę o złotych włosach i niebieskich oczach. Na oko wyglądała może na...5...6 lat?
-A więc to była nasza akuma.-powiedziała żartobliwie Biedronka.
-Ten kto akumatylizuje takie dziecko, jest rzeczywiści definicją największego zła.-dodał Czarny Kot.
-G-gdzie ja jestem?-zapytała łamiącym się głosem dziewczynka, w jej oczach widoczne były łzy.
Podeszłam do niej i kucnęłam na jej wysokości.
-Witaj. Jak się nazywasz?-zapytałam z uśmiechem.
-Ehhh...Mmmm...Vicky...
-Vicky, co? To bardzo ładne imię.
-Dz-dziękuję...-powiedziała, ocierając łzę z policzka.
-Co się stało?
-Byłam w parku. I...I tam było takie drzewo...I...I oni chcieli je wyciąć, i...Oni...No bo tam mieszkały wiewiórki! Rodzina! Nie mogli go wyciąć! Ale nikt nie chciał mnie posłuchać! No i...
Vicky zalała się łzami. Przytuliłam ją, poczułam jak jej łzy przenikają przez mój kostium. Pogłaskałam ją po głowie.
-Csiii...Już wszystko w porządku-szepnęłam.
Vicky odwzajemniła uścisk, a ja podczas wstawania wzięłam ją na ręce. Po kilku sekundach zasnęła.
-Widzę, że masz doświadczenie, jeśli chodzi o dzieci.-powiedział Czarny Kot, kładąc mi rękę na ramieniu.
-Ta dziewczynka cię uwielbia!-dodała Biedronka.
Znowu się zarumieniłam.
-Ah...Em...To nic...Takiego...-powiedziałam głosem pełnym zawstydzenia i dumy.
Biedronka pogłaskała Vicky po głowie, po czym zwróciła się w moją stronę.
-I co teraz?
-Jak to co?-zapytał Kot.-Musimy odnieść dziewczynkę do domu.
-Wiem, ale...Nawet nie wiemy gdzie mieszka...A do końca transformacji zostało bardzo niewiele czasu.
Spojrzałam na śpiącą w moich ramionach Vicky, która wtuliła się w moją klatkę piersiową. Zastanawiałam się co dalej.
-Wiecie co?-odezwałam się w końcu.-Chyba mam pomysł.
-Jaki?-zapytali jednocześnie.
-Mam przyjaciółkę, której ojciec jest policjantem. Niedaleko jest komenda na której pracuje. Możemy tam odstawić dziewczynkę. Na pewno uda im się wysłać ją jakoś do domu.
-No cóż...-westchnęła Biedronka.-To chyba jedyna opcja.
Rozwinęłam skrzydła, Czarny Kot koci kij, a Biedronka sznurek z jojo i razem popędziliśmy w stronę komisariatu. Na miejscu wyjaśniliśmy szczegóły funkcjonariuszom policji i przekazaliśmy Vicky pod ich opiekę (mam nadzieję, że bezpiecznie wróci do domu). Na komisariacie nie było dzisiaj taty Sabriny...Zastanawia mnie co się mogło stać...Cóż...Nie ważne...To i tak nie moja sprawa...
***
Po powrocie stanęliśmy pod wieżą Eiffla. Do końca transformacji pozostały trzy minuty.
-No to cześć!-zawołałam do członków drużyny, rozwijając skrzydła.
Gdy już wzbiłam się w niebo zobaczyłam jak Biedronkę i Czarnego Kota, machających do mnie z dołu i krzycząc coś, czego nie potrafiłam usłyszeć, jednak z ruchu ust wnioskowałam, że były to słowa "Do zobaczenia!", albo "Trzymaj się!". W każdym razie, na pewno się ze mną żegnali.
***
Gdy w końcu dotarłam (a dokładniej doleciałam) do domu, stanęłam na oknie i zeskoczyłam na podłogę swojego pokoju, gdzie transformacja spokojnie dobiegła końca. Pollen padnięta, położyła się na łóżku.
-Dobra...Ehhh...Robota...Chloe...-powiedziała wyczerpanym głosem, z lekkim uśmiechem na małej twarzyczce. Odwzajemniłam uśmiech i wzięłam z szafki nocnej miód, który najwyraźniej został ze śniadania.
-Jesteś głodna?-zapytałam.
Zanim usłyszałam odpowiedź Pollen podleciałam do mnie wolno i zaczęła jeść miód. Po chwili zasnęła na moim ramieniu, a ja z ramienia odłożyłam ją na kawałek miękkiego materiału, który leżał na komódce przy lustrze. Spojrzałam na zegarek: dochodziła 18:00. Wzięłam do ręki telefon: 10 nieodebranych połączeń od Sabriny. Wydaję mi się, że będę musiała wyjaśnić z nią pare spraw jutro...
-Panienko Chloe? Czy wszystko w porządku?-zapytał głos zza drzwi.
Oh...To Linda.
Otworzyłam drzwi do pokoju. Kobieta z uśmiechem podała mi tacę z jedzeniem.
-Siedzi tu panienka już jakiś czas...-powiedziała.-Pomyślałam, że panienka zgłodniała. Jeśli to panience nie przeszkadza, zrobiłam pudding waniliowy na kolację. Mam nadzieję, że panience zasmakuje.
Uśmiechnęłam się i wzięłam od Lindy tacę z jedzeniem.
-Dziękuję.-powiedziałam, odwracając się, żeby odłożyć tacę na szafkę nocną.
-Nie ma za co. Jakby panienka czegoś potrzebowała, to wystarczy zawołać.
Pokojówka wyszła z pokoju, powoli zamykając drzwi.
Hmmm...Widzę, że Linda ma dzisiaj wyjątkowo dobry humor...Mam nadzieję, że taka zostanie...bardzo lubię widzieć jej uśmiech.
Położyłam się na łóżku. Pomimo, że było dopiero po 18:00, podobnie jak Pollen byłam strasznie padnięta i wszystko o czym teraz marzyłam to porządny sen. Już zamknęłam oczy, kiedy usłyszałam powiadomienie z telefonu. Szybko go włączyłam, żeby sprawdzić o co chodzi. Okazało się, że ktoś napisał do mnie na Facebooku. Byłam pewna, że to była Sabrina, jednak ku mojemu zaskoczeniu napisała do mnie Lila. Tylko...Dlaczego właśnie ona?
Kliknęłam w wiadomoś:
Lila: Hej, lepiej się czujesz?
Przez chwilę zastanawiałam się dlaczego właśnie JĄ to obchodzi, ale stwierdziłam, że w sumie nie ma co o tym myśleć. W końcu i tak już wszyscy widzieli jak uciekam ze szkoły, a jedyne osoby które znają powód to Lila i Sabrina (no...może Sabrina tak w połowie...). Odseparowywanie się od społeczeństwa w niczym tutaj nie pomoże...Tym bardziej jeśli mówimy o osobie, która o wszystkim już wie...
Zdecydowałam się odpisać:
Ja: Tak...Już jest trochę lepiej...
Lila: To dobrze...Będziesz jutro w szkole?
Ja: Tak. Nie ma sensu uciekać od problemów.
Lila: Tak! Dobrze powiedziane! Hehe...
Ja: To co powiedziałam było śmieszne?
Lila: Nie, nie...To nie o to chodziło...
Ja: Daj spokój, tylko żartowałam ;) Widzimy się jutro!
Lila: Aha! :) Okej! :D Spoko! ;) Pa!
Ja: Pa!
Wylogowałam się z Facebooka i wyłączyłam telefon. Spojrzałam na okno i wciągnęłam nosem trochę "powietrza wieczoru", pachnącego wilgocią i roślinnością. W tle słychać było grę świerszczy i odgłosy samochodów z ulicy. Położyłam głowę na poduszce i zasnęłam, nawet nie jedząc kolacji i nie przebierając się w koszulę nocną. Byłam strasznie wyczerpana, a jutro mam kolejny dzień szkoły. Ciekawe co się wydarzy...Będzie to normalny dzień, normalnej dziewczyny? A może kolejna akcja ratunkowa, w której wcielę się w super-bohaterkę, Queen Bee? Cóż...Cokolwiek nadejdzie...Nadejdzie dopiero jutro...Dobranoc...C.D.N
No cześć!
Witam po dość długiej przerwie. Wiem, że dawno nie kontynuowałam taj historii, ale wiadomo...Wakacje się skończyły, zaczęła się nauka, kartkówki, sprawdziany, lektury szkolne, prace domowe i po prostu nie potrafiłam znaleźć czasu (i chęci :p) na dalsze pisanie. Bardzo dziękuję za wszystkie ciepłe słowa wsparcia, oraz że cierpliwie czekaliście na kolejną część ^^ Mam nadzieję, że z kolejną nie zejdzie mi tak długo (chociaż sama nie wiem, biorąc pod uwagę to, że poza tą serią, piszę jeszcze kilka innych, osobnych [z którymi też zachęcam się zapoznać :D]). W każdym razie, cieszę się że w końcu mogłam tu coś napisać i opublikować! :) Bardzo mi tego brakowało ^^ Do zobaczenia w następnym opowiadaniu ;) I przepraszam za ewentualne błędy :p
Miłego dnia/nocy! :D
CZYTASZ
Miraculum pszczoły-Bo każdy zasługuje na drugą szansę
Fanfiction"Czy osoba która przez tyle lat trzymała w sobie emocje takie jak smutek, żal, złość i tęsknota, i zmieniła się w kogoś zupełnie innego, kogoś kto był 'tym złym' przez tyle lat, kogoś kto był wredny, samolubny i okropny dla innych, nawet tych najbli...