Prolog

65 5 4
                                    

- Jeśli chcesz zostanę z tobą na tym spotkaniu - zapewnił Piszczek patrząc zmartwiony na przyjaciela.
- Nic mi nie jest - zapewnił uśmiechając się sztucznie. Jego przyjaciel jednak nie uwierzył. Znał go tyle lat, wiedział kiedy coś go trapi. Jednak wiedział też, że jeśli Marcel chce coś skończyć robi to definitywnie. Dlatego też wiedział, że jeśli chodzi o zakończenie małżeństwa jego przyjaciela była tylko jedna osoba, która mogła mu pomóc. Tak samo jak wcześniej pomogła Piszczkowi, pomoże i jemu. Schmelzer westchnął i odwrócił się do Łukasza. - Nie martw się, nie rozmyślę się.
- Wciąż ją kochasz - stwierdził.
- Nie da się kochać kogoś na siłę, ona mnie nie kocha, a ja nie chcę żyć w kłamstwie - oświadczył. Założył kurtkę na plecy. - Więc skąd mam wiedzieć, że to ona?
- Rozpoznasz ją, nie sposób jej przeoczyć - odpowiedział Piszczek przypominając sobie jego pierwsze spotkanie z przyjaciółką i nią samą.
- Nie zdemoluj domu jak mnie nie będzie.
- Zobaczę co da się zrobić.

         Zestresowany Marcel siedział w kawiarni obracając w dłoni filiżankę kawy. Nie miał pojęcia kto się pojawi, jak wygląda, jak się nazywa. Piszczek powiedział jedynie, że jeśli ktoś ma wygrać wojnę z Jenn będzie to właśnie ona. Podnosił się za każdym razem kiedy do kawiarni wchodziła jakaś kobieta. W końcu jednak opadł na swoje miejsce i już się nie podniósł. Wpatrywał się w swoją obrączkę, której wciąż nie zdjął mimo usilnych próśb przyjaciela, u którego mieszkał. Wciąż ją kochał, ale jej widok z tym facetem...
- Ta obrączka nie zmieni ani kształtu ani formy - odezwał się nieznajomy głos.
       Marcel uniósł gwałtownie głowę. Przed nim stała jedna z najpiękniejszych kobiet jakie w życiu widział. Łagodność pomieszana z surowością na jej twarzy, a do tego te piękne oczy, w które zaczął się wpatrywać.
- Ty jesteś....? - spytał wstając.
- Elisabeth Amalia, albo po prostu Sissi - przedstawiła się.
- Nie było jakieś królowej Sissi? - spytał uśmiechając się lekko oczarowany dziewczyną.
         Wyprostowała się i przełknęła ślinę, która zebrała się w jej gardle.
- Dla ciebie byłoby lepiej jeśli nie - odparła zagadkowo. Zajęła swoje miejsce, a Marcel mógł tylko na nią patrzeć z jaką gracją wykonuje każdy ruch. Złączyła dłonie. - A teraz powiedz o co będziemy toczyć tą wojnę? - spytała otwierając aktówkę.
- O miłość - powiedział poważnie Marcel siadając ani na chwilę nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
          Spojrzeli sobie w oczy jeszcze nie widząc jak wiele było prawdy w tym co powiedział. Prawdziwa wojna zaczyna się właśnie teraz.


Coż, czas na coś nowego. Ta historia będzie trochę inna niż wszystkie pisane przeze mnie, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Będę się starać dodawać rozdział na tydzień. Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale mam nadzieję, że się spodoba i zapraszam do dalszego czytania. 

P.S. to wina @weronikakexe czy twój zawał sięgnął zenitu? 

Million Reasons | Marcel SchmelzerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz