#3 Pokątna

115 8 1
                                    

Poczułam dziwne ukłucie w okolicy pępka i poczułam, że jestem w innym miejscu i przewróciłam się. Wstałam otworzyłam oczy i... trochę się zawiodłam tą ulicą. ierwsze co zobaczyłam to jakąś starą zaniedbaną tabliczkę z napisem " DZIURAWY KOCIOŁ". Ale poza tym ulica wyglądała na całkowicie normalną. Nie rozumiałam co w niej jest takiego niezwykłego. 

- Nie martwcie się, to nie jest Pokątna. - powiedziała Minerwa, gdy zobaczyła miny dziewczynek -zaraz tam dojdziemy.

- Już nie mogę się doczekać. - szepnęłam do Tuni

- Ja też.

Weszłyśmy do tego "DZIURAWEGO KOTŁA". Było pełno ludzi, aż w końcu barman rzekł :

- Witam szanowną panią Mcgonagall. Co panią tu sprowadza?

- Sprawy Hogwartu, a dokładnie pierwszego roku. - tu spojrzała na nas.

- No dobrze, zatem życzę udanych zakupów.

Poszłyśmy dalej i zobaczyłam ceglaną ścianę. Prof. Mcgonagall się tym nie przejęła. Tylko dotknęła tym dziwnym patykiem jedną z cegieł i nagle utworzyło przejście. Przeszliśmy przez nie i zobaczyliśmy piękną ulicę. Było na niej pełno sklepów. Przeróżne: kolorowe, żółte, zielone i wiele, wiele innych.

- Łał.
- No.
- Jest super.
- Cieszę się, że wam się podoba.
- Najpierw pójdzie po szaty, ja jeszcze muszę coś załatwić. - zażądziła prof. Mcgonagall.
- Dobrze - odpowiedziałam.
Tak jak się umówiliśmy, tak zrobiłyśmy.
Minerwa pokazała nam gdzie to jest, a my tam poszłyśmy.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Szaty do Hogwartu?
- Tak, poprosimy.
- Dobrze, proszę stanąć na stołku.
Najpierw ja, potem Petunia i dostałyśmy szaty.
Później poszłyśmy po różdżki.

- Dzień dobry. - powiedziałam

- Dzień dobry dziewczyneczki. - rzekł pan w średnim wieku i poszedł na zaplecze. Po chwili wrócił z podłużnym pudełkiem, wyją z niej patyk ( podobny do tego, który ma prof. Mcgonagall) i podał mi go.
- No machnij!
Nagle nade mną pojawiło się złote światło.
- No dobrze, ty już masz różdżkę, teraz czas na Ciebie- wskazł na Petunię.
Znowu poszedł na zaplecze i wrócił z innym podobnym pudełkiem.
Tunia machnęła i rozwaliła wazon.
- Oj, przepraszam.
- Nic się nie stało. - powiedział pan Olivander i poszedł po inne pudełko. Wrócił po chwili i podał mojej siostrze inną różdżkę ( choć mi nadal się wydaje, że to patyk) i nagle rozbłysło nad nią to są złote światło.
- No dobrze, coś jeszcze?
- Nie, dziękujemy. Prof. Mcgonagall przyjdzie niedługo i panu zapłaci, bo nie mamy pieniędzy ( kazała nam tak mówić, kiedy wychodzimy z jakiegoś sklepu, gdy wychodziłyśmy od Madame Makline Petunia powiedziała to samo).
- Dobrze kochaniutkie.
I wyszłyśmy.
********************
Przepraszam, że raki dziwny ten rozdział, ale mi się nie zapisało, ale opublikowało. Kocham Was! Dziękuję za 100 wyświetleń ( chyba raczej 150). Jesteście najlepsi. Zapraszam na memy. Może nie najlepsze, ale chciałam spróbować. Jak myślicie co będzie w następnym rozdziale? Pozostawiam was z niewiedzą. Papa. Ps. Kto oglądał mecz ( Polska- Czarnogóra)? Ładnie grali.

Lily, Petunia & Huncwoci (WOLNO PISANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz