Przez parę minut starałem mu się wyrwać, ale zdałem sobie sprawę, że to na marne. Po drodze do niewielkiego domu minęliśmy spożywczak, park i kino. szatyn wyciągnął z kieszeni klucze i wsadził je w drzwi, gdy weszliśmy na korytarz od razu w oczy rzucił mi się krwisty kolor ścian oraz drewniana szafka na buty, która miała na sobie wyryte jakieś dziwne wzorki.
- Podstawisz mnie w końcu na podłodze?
-Jeszcze nie teraz, nie chce żebyś wpadł na szafkę.
-Od kiedy jesteś taki troskliwy, co?
- Od pewnego czasu...- Zdjął swoje buty i moje, oczywiście machałem nogami aby utrudnić mu zadanie, ale ostatecznie udało mu się, niestety... Weszliśmy do salonu, ściany były tego samego koloru co na korytarzu. Przed czarną sofą był drewniany mini barek z alkoholem, na ścianie wisiał telewizor i kilka obrazów. Usadził mnie na miękkim materiale zajmując miejsce koło mnie, przechylił się w stronę barku i wyciągnął z niego dwa kieliszki oraz butelkę z czerwonym płynem.
- Wypijesz? - Zapytał z krzywym uśmiechem, pokręciłem głową na boki. Czy on przypadkiem chce mnie upić? Westchnął i nalał sobie napój do kieliszka, następnie upił trochę.
- Powiesz mi w końcu, co tutaj robisz? Po jaką cholerę tutaj zostałeś?
-Pewnie zabrzmi to trochę żałośnie, ale chce tu zostać, bo tu przeżyłem większość swojego życia z najlepszymi osobami jakie miałem... Zresztą tylko tutaj mogłem chodzić na rehabilitacje.-Jak to "rehabilitację"? Hyp.- Tord zdjął swoją czerwoną bluzę ukazując swój umięśniony brzuch i opaloną skórę, wyglądał całkiem dobrze jak na gnojka. Przyłożył dłoń do swojego przedramienia na którym ogromny szary siniak.
-To wszystko przez tego cholernego robota, przez niego nie mogłem ruszać ręką... Bałem się, że amputują mi ją. Na dodatek Paul i Patryk mnie zostawili, znaleźli sobie nowego kumpla z zajebistym sprzętem.
-Mówisz to abym ci współczuł? - Nic nie odpowiedział, trafiłem w sedno.
- Wież co? Dobrze ci tak! Teraz wiesz jak czuł się Edd i Matt! Przez ciebie Edd w nocy beczał i zadawał pytania " czemu nas zostawił? Byliśmy złymi przyjaciółmi?" zgadni, kto musiał go pocieszać? Kto go przytulał gdy było mu przykro?! No kto?!No ja! Bo Wielki Tord postanowił nas zostawić z kwitkiem!- Czułem ulgę, że mogłem mu to wykrzyczeć prosto w twarz. Nagle poczułem jak po moich policzkach zaczęły spływać słonie łzy, szybko je wytarłem i dalej zacząłem na niego krzyczeć.
- Przez ciebie musieliśmy się przeprowadzić, sąsiedzi chcieli od nas hajs za szkody, które wyrządziłeś! Jesteś zadowolony gnoju?!
-T-tom ja przepraszam... Nie płacz.
-Zamknij się! Nie chce cię słuchać, mam ciebie dość... Wszystkiego mam dość. - Zakryłem dłońmi twarz, to żałosne, że przed nim się rozkleiłem... Wiele razy potrafiłem udawać silnego gościa, który najchętniej wszystkim by wpierdolił, a teraz? Szatyn przysunął się do mnie bliżej i objął, byłem tak blisko niego, że słyszałem bicie jego serca oraz zapach wody kolońskiej.
-Cii... Spokojnie Tom.- Wyszeptał wprost do mojego ucha muskając je wargami. Cholerny kretyn...
Hejka!
Ten rozdział jest nie sprawdzony, ponieważ jestem u babci i nie pamiętam stronki na której sprawdzam błędy ;-;
Małe info: prawdopodobnie następny rozdział będzie ostatni, ewentualnie będą jeszcze dwa.
CZYTASZ
Chce wrócić...|Eddsworld|
FanfictionMinęły trzy lata od zniszczenia robota Tord'a, przez ten czas u czwórki przyjaciół nic się nie zmieniło. Nadal razem spędzali czas i oglądali serialne. Lecz gdy pewnego dnia Tom idzie do swojego ulubionego baru spotyka kogoś, który zaczął opowiadać...