Rozdział 1

415 17 2
                                    

Tylko w ciemności możesz zobaczyć gwiazdy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tylko w ciemności możesz zobaczyć gwiazdy.

***

Niewysoka, drobna dziewczyna z porcelanową skórą, blond włosy za pas, oczy jedyne w swoim rodzaju - jedno niebieskie, drugie zielone. Kocham te radosne oczy, nikt innych takich nie ma. Tylko ona.

Widzę ją. Stoi w białej sukience sięgającej do kolan. Wygląda jak anioł. Wokół niej kwitnące kwiaty. Uśmiechnęła się do mnie. Ma uroczy dołeczek w policzku. Nigdy nie zapomnę tej chwili. 


Tak właśnie poznałem Marikę.

***


Usłyszałem budzik. Ten cholerny, niedający spać budzik. Zawsze dzwoni kiedy jest najmniej potrzebny. 
Wziąłem telefon do ręki i spojrzałem na zegar.
- O nie, 7:20, spóźnię się jak nic - momentalnie wstałem i już po 7 minutach byłem ubrany. Szybko spakowałem śniadanie  po czym wyszedłem z domu.


Parę minut później byłem już przed szkołą. Zauważyłem swoich znajomych, więc podszedłem i się przywitałem.
- Hej chłopaki, a nie widzieliście gdzieś może Mariki? - spytałem.
- Marika? - odezwał się Kuba, mój kolega. - Hmm, widziałem ją jak wchodziła do szkoły z Pauliną i chyba poszły do...
- Adrian, ty to tylko o tej Marice, a z nami w ogóle nie pogadasz! - przerwał Kacper. Spojrzałem na niego i zmarszczyłem brwi.
- To moja dziewczyna, tak jakby. - powiedziałem.

- Właśnie, Kacperczak, nie spinaj się tak - podszedł do nas Bartek. - Zakochani są, muszą się sobą nacieszyć.
Nie miałem ochoty już słuchać ich docinek. Znając ich zaraz by zaczęli o tym, jak to dawno nie byliśmy na meczu i bla bla...
- Dobra chłopaki, idę, do zobaczenia w klasie - powiedziałem i ruszyłem w stronę wejścia. 
Pozostało mi tylko znaleźć Marikę. Za niedługo ma imieniny i chciałem ją gdzieś zaprosić. Tylko gdzie ona może być? Już wiem!

Udałem się w stronę biblioteki. Tak jak myślałem - moje dziewczę siedziało i czytało. Zakradłem się od tyłu i zasłoniłem jej rękoma oczy.
- Zgadnij kto? 
- Adrian - usłyszałem głos Mariki, ale był jakiś... dziwnie obojętny. 

- Marika, no co ty, opanuj się z tym entuzjazmem - zaśmiałem się i usiadłem obok niej. - Co czytasz?
Spojrzała na mnie. 

- O gwiazdach - odpowiedziała cicho i schyliła głowę.

Coś było z nią nie tak. 

Jej oczy były przygaszone, nie miały tego swojego blasku, a na twarzy gościła obojętna mina. Ale nie taka, jak np. słucha się czegoś co ma się w nosie, tylko taka bez emocji. 

Coś było nie tak. 

- Hej Mari, wszystko w porządku? - spytałem zaniepokojony. - Wyglądasz na przygaszoną, coś się stało? 
Drgnęła. Spojrzała się na mnie, po czym szybko odwróciła spojrzała w lewo i uśmiechnęła się sztucznie.
- No co ty! Czekaj, odłożę książkę i pójdziemy się przejść po korytarzu. - powiedziała po czym wstała i podeszła do półki z książkami. 

Na pewno coś się stało. Znam ją jak nikt inny. Zawsze gdy kłamie to odwraca wzrok w lewą stronę.
- Ok, już możemy iść - podeszła do mnie. 
Wstałem i wyszliśmy na korytarz.
- Mari, na pewno wszystko dobrze? - spytałem jeszcze raz.
- No przecież mówiłam, że tak. - odpowiedziała. 
- Ale wydajesz się taka przygaszona.
- Nie wyspałam się. Nie mogłam zasnąć do 1 a musiałam wstać wcześnie. 

Jakoś mnie to nie przekonało. 
- Ach tak... A właśnie, miałem o coś spyta...

W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Kurde, czemu teraz? Miałem ją pytać czy pójdziemy gdzieś na jej imieniny. Rany!
- Powiem ci na następnej przerwie, ok? - spytałem.
- Ok - odpowiedziała. - To widzimy się później! 

Pobiegła w kierunku swojej sali.
Ja też muszę się pośpieszyć. Mam teraz polski, a z panią od polskiego lepiej nie igrać... 

~~~

Skończyłem lekcje. Od rana podczas wszystkich przerw nie mogłem znaleźć Mariki.  
Kończyła lekcje godzinę później, więc postanowiłem że poczekam za nią.

~~~

Godzina 15:30, Marika powinna już wyjść ze szkoły.
- Rany, gdzie ona jest? - powiedziałem sam do siebie.
I wtedy wyszła ze szkoły. Już chciałem krzyknąć do niej, ale w ostatniej chwili zauważyłem, że idzie za szkołę. 
,,Po co tam idzie?", pomyślałem. 
Trudno, idę za nią. Dziwnie się dzisiaj zachowywała, więc mam prawo być zaniepokojony!

Jak powiedziałem tak zrobiłem. Cicho za nią poszedłem. Potem przyczaiłem się przy murku i schyliłem, bo mój wzrost niestety w takich sytuacjach nie pomaga. 
To co zobaczyłem zdziwiło mnie. 
Marika podeszła do śmietników, rozejrzała się i wyrzuciła swoje śniadanie. 

,,Jak to? Nie zjadła go?", zdziwiłem się. 
- Hej, Marika! - krzyknąłem do niej. 
Przestraszyła się i aż podskoczyła. Czyżby się wstydziła tego co robi?
- C-co ty tutaj robisz?! - zapytała mnie drżącym głosem. 

- Nie, co ty tutaj robisz? Dlaczego wyrzucasz swoje śniadanie? 
Spojrzała się na mnie i chyba nie wiedziała co odpowiedzieć. 
- Marika? 

Zamknęła oczy, wzięła wdech i... zaczęła biec. 
- Marika! - krzyknąłem. - Czekaj! 
Zacząłem ją gonić, jednak do wolnych nie należała i chwilę później była już na przystanku a zaraz po tym w autobusie. Nie zdążyłem jej złapać. 

- O co tu chodzi? - zapytałem sam siebie. 

Nie, muszę wrócić do domu i na spokojnie to przemyśleć. 

~~~


Dlaczego uciekłaś przede mną?

Czemu wtedy wyrzuciłaś to śniadanie?

Halo, Marika! Odpisz mi!

Marika, o co tu chodzi?!

Proszę, odpowiedz mi, martwię się o ciebie


Wysłałem jej chyba 1000 takich SMS'ów. Nie odpowiedziała na żaden. Martwię się, nigdy się tak nie zachowywała. O co w tym wszystkim chodzi? 


Ciąg Dalszy Nastąpi 

Chora z chudościWhere stories live. Discover now