Rozdział 2

250 11 0
                                    

jeśli szukasz tego słowa, to znaczy dbać o kogoś i chcieć, aby mieli wszystko, o czym marzą, nieważne, jak bardzo cię to niszczy - to miłość

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

...jeśli szukasz tego słowa, to znaczy dbać o kogoś i chcieć, aby mieli wszystko, o czym marzą, nieważne, jak bardzo cię to niszczy - to miłość.

***

Poniedziałek, dzień wolny. 


Od piątku Marika nie odpowiedziała na żaden mój SMS.

Więc postanowiłem, że się do niej przejdę.

~~~

14:45, jestem pod jej blokiem. Aby nie zorientowała się, że to ja, zadzwoniłem do jakiejś obcej kobiety. Całe szczęście, że mnie wpuściła. 

Zapukałem do drzwi Mariki.
Lekko uchyliła drzwi, ale kiedy mnie zobaczyła od razu je zamknęła.
Zdążyłem jednak je złapać.
- Marika, dosyć. - powiedziałem, po czym wręcz wepchnąłem się do jej mieszkania. - Czy możesz mi wytłumaczyć co się dzieję? Najpierw w piątek widzę cię wyrzucającą jedzenie a potem jeszcze nie odpisujesz na moje SMS'y, nie odbierasz telefonu! Co się z tobą stało? - starałem się nie krzyczeć. 
- Nie twój interes! - blondynka pierwsza podniosła głos. - I kto ci pozwolił wejść do mojego mieszkania?! Wyjdź w tej chwili!
Tego się nie spodziewałem. Byłem już pewien, że coś się wydarzyło.
- Nie wyjdę, dopóki mi wszystkiego nie wytłumaczysz! - powiedziałem głośniej, krzycząc tylko bym ją zdenerwował.
- Nie będę ci się z niczego tłumaczyć! A teraz wyjdź, powie...
- Marika!
Nie lubię tego robić, ale musiałem, tylko wtedy mogę zmusić ją do wysłuchania mnie. Łapiąc za nadgarstki, przycisnąłem ją do ściany. 
- Nie mam zamiaru wyjść, to już powiedziałem! Teraz to ty mnie słuchaj! - nie wytrzymałem i krzyknąłem. - Zachowujesz się dziwnie, unikasz mnie, ignorujesz moje wiadomości! Nigdy się tak nie zachowywałaś! Przestań mi wciskać kity, że wszystko jej w porządku, bo znam cię na wylot, wiem kiedy kłamiesz!
- Właśnie nie! - Marika osunęła się na ziemię i zaczęła płakać. - Nic nie wiesz!
Kuźwa. Co ja narobiłem? Mogłem nie krzyczeć. Nienawidzę gdy Mari płacze. Te wspomnienia...
Westchnąłem i przykucnąłem do niej. 
- Mariś... - zacząłem łagodnie. - Spójrz na mnie. Przepraszam, nie powinienem był na ciebie krzyczeć. Ale proszę, zrozum mnie. Wiesz, że cię kocham i po prostu martwię się o ciebie. Proszę, powiedz co się dzieje...
Przytuliłem ją. Chwilę jeszcze szlochała a potem spojrzała na mnie.
- Może nie tak...
- Ale co nie tak?

- Nie będziemy tak rozmawiać. Chodź do kuchni. 
Poszliśmy. Usiadłem na "moim" krześle, a ona podeszła do kuchenki.
- Herbaty? - zapytała.

- Kawy.
Miała elektroniczny czajnik, więc już po chwili mieliśmy napoje. Położyła na stole herbatę, kawę i ciastka, po czym usiadła.
Schyliła głowę i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Wiesz... - zaczęła. - Każdy człowiek ma w życiu trudniejsze chwile. Ostatnio... zaczęły mnie dręczyć wspomnienia. Te z rodzicami... 

- Ach, rozumiem..
- I po prostu miewam gorsze dni. Przepraszam, że ci tego nie powiedziałam, wiem, że wtedy denerwowałeś się tym wszystkim nie chciałam cię martwić. 
- Nie mówiąc mi o swoim samopoczuciu bardziej mnie martwiłaś. - odpowiedziałem. - Ale po co wyrzuciłaś wtedy jedzenie?
Kiedy o tym wspomniałem Marika drgnęła, tak jakby się wystraszyła. 
- To... wtedy to było... - zaczęła się jąkać, po czym odwróciła wzrok i spuściła głowę. - W sumie to sama nie wiem po co to zrobiłam...

- Jak to?
- Nie byłam wtedy sobą. Po prostu miałam zły dzień.
- Ach tak... - nie wierzyłem w to. 
Nie chciałem jej jednak dręczyć ani denerwować, ona ma już dosyć zmartwień.
Postanowiłem, że jeśli jeszcze raz zobaczę Marikę zachowującą się dziwnie, nie odpuszczę. 



Nie musiałem długo czekać

Ciąg Dalszy Nastąpi 


Chora z chudościWhere stories live. Discover now