Rozdział 2

81 5 0
                                    

Rano obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno. Wyciągnęłam rękę po telefon, żeby sprawdzić godzinę. Była 6:30 rano znów męczyły mnie koszmary związane z wypadkiem rodziców, cały czas zastanawiam czy to na pewno był wypadek. Wstałam z łóżka, ponieważ i tak bym już nie zasnęła. Wzięłam czarne spodni z dziurami, białą zwiewną koszulkę, bieliznę i skierowałam się do łazienki wziąć szybki prysznic. Po kąpieli mój brzuch domagał się czegoś do jedzenia. Skierowałam się w stronę kuchni i na blacie leżała karteczka od mojego brata.

"Hej mała, muszę wyjechać na tydzień. Zostawiłem tobie pieniądze. Jak coś to dzwoń do Landona.
                                                                     Kocham Cię, Nate"

Wzięłąm się za przygotowywanie śniadania. Postawiłam na coś słodkiego i były to naleśniki z owocami i  nutellą. Po tak obfitym jedzeniu chciałam pójść trochę pobiegać. Ubrałam biały sportowy, krótki top, który odsłaniał mi brzuch i do tego czarne leginsy, buty do biegania i wyszłam na dwór. Mijałam wszystkie znajome mi dzielnice, właśnie przebiegałam obok domu mojej przyjaciółki, której jeszcze nie powiedziałam, że wracam do Miami. Postanowiłam, że potrzebuję chwili spokoju nim wpadnę z powrotem w wir nauki, znajomych i imprez, kilka dni odpoczynku. Po około godzinie biegania skręciłam w moją ulicę i nagle zderzyłam się z czyimś torsem.
-Przepraszam- powiedziałam zmęczonym głosem i spojrzałam na chłopaka
-Uważaj jak łazisz- odszczekał. Chyba właśnie stracił w moich oczach, a był dość przystojny. Brązowe włosy były ułożone w artystyczny nieład, kilkudniowy zarost, i te niebieskie oczy, w których można się zatracić. Ubrany był w czarny podkoszulek, opinający jego mięśnie i czarne spodnie oraz tego samego koloru buty.
-Przecież przeprosiłam, masz jakiś problem?- odpowiedziałam gwałtownie. Chłopak momentalnie przygwoździł mnie do murku znajdującego się za nami.
-Uważaj co i do kogo mówisz.- odpowiedział. Dość groźnie. Gdyby tu stała inna dziewczyna to na pewno już mu by się kłaniała. Chyba nie wiedział sam z kim rozmawia, dlatego nie  dam za wygraną.
Siostrą jednego z największych gangsterów w Miami.
-Oj, chłopczyku to chyba ty do końca nie wiesz do kogo mówisz.- Odpowiedziałam i jednym ciosem w krtań, a drugim w kolano powaliłam go. Na co chłopak zrobił dość zdziwioną minę, lecz następnie powrócił do swojego dawnego wyrazu twarzy, czyli naburmuszonej miny. Nagle zza rogu wyszła grupka trzech chłopaków, którzy nie odbiegali ani trochę urodą on mojego towarzysza. Gdy tylko chłopak ich zauważył przysunął twarz do mojego ucha i powiedział ściszonym zachrypiałym głosem z uśmiechem na twarzy.
-Może jeszcze kiedyś się przekonamy.- Chłopak z jednym z tych głupich uśmiechów, obrócił się na pięcie i odszedł do reszty chłopakó. Odgarnęłam wszystkie włosy do tyłu. Otrzepałam i ruszyłam w kierunku domu. Kiedy do niego dotarłam, rzuciłam telefon wraz z słuchawkami na kuchenny blat, wzięłam długą kąpiel i resztę dna spędiłam zajadając się czekoladą i oglądając mój ulubiony serial. "Queen of the south".

____________________________

Hejka jak wam się podoba? Wiem, że to dopiero 2 rozdział, ale jeśli macie jakiekolwiek uwagi to piszcie.
Komentujcie i zostawcie jakiś ślad po sobie to motywuje.
XOXOXO
 

Ten złyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz