Soberana zacisnęła kolejny raz usta i uniosła pięść do drewnianej, grubej powierzchni. Niepewnie oraz dość cicho zapukała, licząc w duchu, że nikt jej nie otworzy i nie zbłaźni się...właściwie to samą obecnością.
Jednak kobieta myliła się, bo po upływie paru sekund drzwi uchyliły się z ledwie słyszalnym, krótkim skrzypnięciem, ukazując nadto rozebraną sylwetkę Diosy. Młodsza przełknęła ślinę, czując nagły przypływ nieśmiałości, kiedy tygrysie tęczówki z zaciekawieniem jak i niezadanym pytaniem wpatrywały się w jej twarz.
Mimo wszystko, brunetka nic nie powiedziała tylko przesunęła się odrobinę na bok, dając nieme pozwolenie na wejście do jej komnaty. Szmaragdy rozejrzały się po nieznanym wcześniej pomieszczeniu. Pomimo tego, że księżyc dawał jedyne światło to widziała połączenie jasnych, ciepłych barw, które pasowały do osobowości Diosy.
Soberana przeczesała nieśpiesznie swoje ciemne loki, gdy ciało starszej opadło na widocznie miękki materac, uwydatniając w ten sposób zakryte piersi oraz wyćwiczone mięśnie brzucha. Czuła się coraz bardziej dziwnie na brak odzewu, a sama nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa. Nie mogła spać, ponieważ już dziś, wczesnym wieczorem miały zostać wysłane przygotowane grupy żołnierzy na Zachód.
– Możesz spocząć. Nie gryzę...
Młodsza chrząknęła cicho, wsuwając dłonie do kieszeni szarawarów, kiedy usiadła na skraju wygodnego łoża.
– ...tylko połykam w całości - dodała, zerkając na nią jednym, otwartym okiem. – Co cię trapi, księżniczko?
Mentalnie, Soberana przewróciła oczami. Nienawidziła tego tytułu, choć był jak najbardziej prawidłowy. Przynajmniej dopóki nie ukończy dwudziestego pierwszego roku życia. Później zmieniana była nazwa na królową, ale już teraz wiedziała, że wolała być nazywana przywódczynią lub władczynią.
– Ja też nie mogę spać - ponownie zabrała głos. – Nie musisz tak siedzieć. Łóżko jest duże i wygodne.
– Jest w porządku... - mruknęła i wzdrygnęła się, gdy Diosa niespodziewanie usiadła tak blisko, że ich uda stykały się ze sobą.
– Dadzą sobie radę, Lauren - powiedziała cichym i spokojnym tonem. – To oni zaczęli tę wojnę. Mogłyśmy umrzeć. Przygotowywaliśmy się przez kilka miesięcy.
– Wiem.
– Żadna z nas nie brała wcześniej udziału w wojnie, ale... Jestem zdania, że jeśli będziemy trzymały się razem to podołamy - ułożyła niepewnie dłoń na zakrytym udzie młodszej.
– Wydaje mi się, że żadne przygotowanie nie będzie wystarczające.
– Prawda - zaskoczyła Soberanę potaknięciem. – Nigdy nie wiesz czego oczekiwać.
Między nimi nastała całkiem przyjemna cisza. Młodsza kobieta była zaskoczona tym, iż ciepła dłoń na jej udzie w ogóle nie wadziła w żaden sposób. Wręcz przeciwnie, przez ten czas polubiła mniej lub bardziej przypadkowy dotyk gładkich, opalonych rąk na swoim ciele – oczywiście w granicach rozsądku. Zdążyła przyzwyczaić się do obecności Diosy i tym samym do bycia bardzo tykającym typem osoby.
– Mimo wszystko, obie powinnyśmy spróbować zasnąć.
– Łatwo mówić.
– Wolisz siedzieć tak przez parę godzin i ledwo żywa wysyłać wojska na Zachód?
– Nie...
– Tak myślałam - uważnie przyjrzała się temu, jak Soberana przetarła dłońmi twarz. – Możesz tu zostać, jeśli chcesz. Nie wyrzucę cię.
CZYTASZ
Soberana [✓]
FanfictionDwa państwa. Jedno na północy. Drugie na południu. Pierwsze rządzone przez Alejandro zwanego Amoroso. Drugie rządzone przez Michaela zwanego Sabio. Kochający i Mądry w połączeniu równał się pokojowi. Jednak co będzie, jeśli z powodu wojny na zacho...