Rozdział 1

275 21 6
                                    

Pozbawiona ograniczeń nakładanych przez akademię drżała z dłońmi wysuniętymi przed siebie, gdy naprzeciw niej znalazło się sześciu przeciwników, których otoczyły gorące płomienie.
Tupot stóp niósł się po dachu Stark Tower, a odgłosy walki słychać było i dziesięć pięter niżej. Mirabelle posłusznie skryła się w jednym z najlepiej chronionych pokoi, martwiąc się o wszystkich. Zgodnie z rozkazem miała się ukrywać, gdyż Avengersi  stwierdzili, że nie ma szans przeciw magicznej armii, która przybyła tylko po nią. Gdy wrogowie spłonęli, opadła na kolana, drżąc od nadmiaru sporadycznie wykorzystywanych zdolności. Magia paliła ją od środka, a z oczu płynęły krwawe łzy, pozostawiając na podłodze dziury. W pomieszczeniu śmierdziało spalonymi ciałami i drewnem, a ona klęczała na beżowym dywanie, w otoczeniu barwnych świec i trzymając w dłoni sztylet, modliła się cicho. Ból przeszywał jej drobne ciało, które moc zaatakowała od środka, gdy chwilowo wściekłość przejęła nad nią kontrolę.

Zarówno podłoga, jak i ściany zaczęły drżeć, szyba roztrzaskała się w drobny mak. W milczeniu odskoczyła, a lodowaty podmuch wiatru zgasił wszystkie świece. Drobinki szkła migotały w jej brązowych włosach oraz błękitnej sukience, wplątały się w sznurówki białych tenisówek i rozcięły lewy policzek. Chwyciła mocniej sztylet, gdy w pomieszczeniu pojawiła się wysoka, zakapturzona postać otoczona fioletową mgłą. Czuła na gardle lodowaty uścisk, który pozbawiał ją tchu. Za wszelką cenę starała się skupić wzrok, ugięła lekko nogi i chwytając mocniej broń, rzuciła się do przodu. Jej ciało zaczęło płonąć, a ogień w dłoni ułożył się w miecz. Gwałtowny ruch zmusił przeciwnika do wykonania uniku i przerwania zaklęcia, uścisk na gardle zniknął. Ponownie zamachnęła się bronią, lecz wiedziała, że to na nic, postać stojącą naprzeciw niej była już tylko iluzją. Cios wypchnął ją na zewnątrz, runęła w dół z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Mogła być boginią, ale to, co ją zaatakowało, płonęło tak wielką nienawiścią, że czuła się sparaliżowana, odkąd wyczuła jej energię.

- Bogini, którą kocham, w którą wierzę i w której pokładam nadzieję- szeptała nerwowo- choć szansa na życie przepadła, weź mnie pod swe skrzydła. Zabierz mnie do swego domu.

Ziemia była coraz bliżej, usłyszała głośny krzyk Hulka, który ją dostrzegł, było już jednak zbyt późno, by zdołał ją uratować. Wszystko działo się zaskakująco wolno, była przekonana, że to mag chciał rozkoszować się jej śmiercią. Zacisnęła powieki, wargi drżały w przerażeniu. Zamiast spodziewanego bólu i śmierci poczuła otulający ją, ciepły puch. Szeroko otwartymi oczami obserwowała zamykającą się nad nią ziemię. Tak strasznie żałowała, że mimo pobytu w akademii brakowało jej przeszkolenia...

                Przez długi czas wokół niej była tylko ciemność, początkowo było jej zimno, z czasem jednak temperatura się ustabilizowała, miała wrażenie, że otulił ją puszysty koc. Mrok wokół niej gęstniał, cisza była coraz bardziej przytłaczająca. Nim wylądowała na nogach, minęło wiele czasu, lecz nie czuła zmęczenia. „Musisz przejść przez jaskinię", usłyszała w głowie męski, kojący głos. Posłusznie ruszyła przed siebie, patrząc pod nogi, stawiała ostrożne kroki. Miała wrażenie, że z każdym krokiem gubi otaczające ją ciepło, zimno lodowców sprawiło, że skostniały jej dłonie i stopy, martwiła się także o swój lodowaty nos. „To Gnipahellir" pomyślała z zaskoczeniem, gdy przyspieszyła kroku. „Tak, Gnipahellir. Przed tobą rzeki, Gjóll oraz Leipt, musisz zatkać nos i skierować się na most zwany Gjallarbru", ponownie odezwał się męski głos, co uspokoiło ją nieco, choć nie zapowiadała się zbyt piękna przygoda. „Mostu pilnuje olbrzymka Modgud", zauważyła z lekkim przerażeniem, lecz głos w jej głowie swą odpowiedzią sprawił, że jej istnienie straciło jakiekolwiek znaczenie. „Nie pojawi się na twej drodze, za to na końcu trasy czekać na ciebie będzie olbrzymi wilk, nie przeraź się go, jest wysłannikiem Hel". Zdumienie odmalowało się na jej twarzy, posłusznie jednak zatkała nos, opuszczając jaskinię i idąc wzdłuż rzek, dotarła do mostu, który przekroczyła bez najmniejszych problemów. W milczeniu wpatrywała się w wilka, który miał około dwóch metrów. Jego sierść była gęsta, długa i czarna, a ciemnobrązowe oczy spoglądały na nią bystro.
„Należy do mnie, możesz na niego wsiąść, nie zrobi ci krzywdy", kolejna instrukcja od znanego jej już głosu zadziałało na nią kojąco. Zbliżyła się do zwierzęcia i z namaszczeniem przesunęła opuszkami palców po zachwycającej sierści, a gdy w odpowiedzi musnęło nosem jej dłoni, uśmiechnęła się delikatnie. Wilk pokłonił się przed nią i schylił, by mogła na niego wsiąść, więc posłusznie wykonała polecenie. Drapieżnik odczekał, aż usiądzie wygodnie i chwyci się mocno, nim ruszył. Zamknęła oczy, gdyż przemieszczał się w zastraszającym tempie, a wszystko wokół zamieniło się w ciemną plamę. Minęło ledwie kilka sekund ludzkiego czasu, gdy zatrzymał się i usiadł, a ona zsunęła się z zaskoczeniem i wylądowała na szczerozłotej podłodze.

Kobieta z Ognia (Loki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz