Gwizdek. Wystartowali.
Chłopak wybił się z ziemi i ruszył sprintem po swoim torze, aby przekazać sztafetową pałeczkę następnej osobie. Nie zważając na przeciwników, starał się dawać możliwie jak najdłuższe kroki. Wiedział, że to między innymi od niego zależy, czy jego grupa dostanie się na zawody wojewódzkie. Odbijając się kolejno nogami od nawierzchni, sunął niczym dziki zwierz w pogoni za swoją ofiarą. Na jego bladej twarzy wypisana była determinacja i chęć zwycięstwa.
Udało mu się. Dobiegł jako pierwszy i sprawnym ruchem dostarczył pałeczkę koledze z drużyny. Wraz z tym niewielkim przedmiotem przekazał mu brzemię odpowiedzialności. Teraz to na jego barkach spoczywała wygrana grupy.
W tym momencie obok zmęczonego biegiem zawodnika pojawił się trener, nierosły mężczyzna ubrany w dopasowane, szare dresy. Jego twarz zdobił kilkudniowy, niechlujny zarost, lecz mimo to wyglądał całkiem przystojnie. Stojąc tak, przeczesał dłonią swoje bujne, ciemne włosy opadające mu na czoło, czym zwrócił uwagę chłopaka.
— Świetnie ci poszło, Dawid — powiedział, wręczając mu butelkę wody. — Mamy szanse! W takim składzie zdobędziemy nawet mistrzostwa Polski! Jesteś wielki, chłopie — poklepał go z dumą po ramieniu.
Brunet uśmiechnął się i podziękował. Następnie spojrzał ze zdziwieniem na przedmiot, który otrzymał. Zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc intencje mężczyzny.
— Trenerze, ale ta butelka jest — zamilkł, nie widząc wokół siebie znajomej sylwetki — pusta. I w dodatku dziurawa — dodał, widząc małe przecięcie na jej dnie.
„I tak muszę się czegoś napić" — pomyślał, patrząc na znajdujące się nieopodal toalety.
Jak zaplanował, tak zrobił. Sprawnym krokiem ruszył przez trawnik w kierunku łazienek zarezerwowanych na czas zawodów wyłącznie dla sportowców. Wokoło unosiła się jeszcze lekka poranna mgła, więc trawa, przez którą szedł, dosyć mocno zwilżyła jego buty. Wraz z wodą przyczepiła się do nich także ziemia, pozostawiając brudne ślady.
Zamaszystym ruchem otworzył drzwi i zapalił światło w pomieszczeniu. Było ono przez moment tak jasne, że aż musiał zmrużyć i zasłonić oczy. Następnie zgasło, czym wprawiło chłopaka w osłupienie.
— Co jest? — Zapytał sam siebie, klikając bezskutecznie włącznik. Trochę się zaniepokoił. — Świetnie — prychnął i wyciągnął z kieszeni telefon, żeby uruchomić latarkę. Dzięki jej pomocy mógł rozejrzeć się i odnaleźć upragnione krany z wodą. Naprawdę chciało mu się pić.
Nagle usłyszał za sobą głośne kroki. Przestraszony odwrócił się, a telefon wyśliznął mu się z ręki i upadł z hukiem na ceramiczną posadzkę ekranem do góry.
— K—kto tu jest? — Wyjąkał i powoli, spokojnym krokiem starał się wycofać w stronę wyjścia, ale zupełnie stracił orientację i pomylił kierunki. Szedł w głąb pomieszczenia, co zrozumiał dopiero, gdy uderzył łokciem o plastikową klamkę od drzwi do toalet. Znacznie przyspieszył mu oddech.
— Halo? — Zatrzymał się dopiero, gdy jego plecy spotkały się z zimną, kafelkową ścianą. Gdy spróbował postawić jeszcze jeden krok, coś w jego bucie chlupnęło.
„To przez tę mokrą trawę. Teraz pewnie zostawiam za sobą ślady z błota" — pomyślał. Nie był raczej zadowolony z tej informacji.
W tej niepokojącej ciszy nie słyszał nic, prócz uderzających rytmicznie w umywalkę kropelek wody z niedomkniętego kranu. Mimo to wiedział, że nie jest sam. W łazience unosił się zapach zgnilizny, którego nie było do momentu, kiedy zgasło światło. Ktoś musiał przyciągnąć tu trupa albo nie dbał o higienę od poprzedniego tysiąclecia.
CZYTASZ
Odbicie
Fantasy"- Kto to? - Zapytałam z niepokojem, patrząc na coraz bardziej przerażonego ojca. - Znasz go, tato? - Nie - zacisnął usta w wąską linię. Kłamał. (...) - Idź, proszę, do siebie i spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Rano masz być gotowa. Przeprowadzamy...