2423 słowa dla Chesshe. Mam nadzieję, że się spodoba.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Julchen przedzierała się przez tłum uczniów rękami i nogami. Było to o tyle prostsze, że większość ludzi schodziła z drogi na sam jej widok. Nie żeby była popularna w szkole, o nie! Była raczej owiana złą sławą. Żeby przetrwać w tym zapchlonym liceum nie należąc do żadnej z tych głupich podgrupek, musiała wyrobić sobie opinię, która pozwoliła jej zostać nietykalną. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co ona.
Gdy przedostała się przez masę przemieszczających się ciał ujrzała scenę typową. Jakiś ze słynnych pseudo-gangów biło jakiegoś drobnego chłopaczka. Tamten wyrywał się w panice obrzucając rywala przekleństwami, ale nic nie mógł zrobić w walce z o wiele większym od siebie przeciwnikien. Tak, prestiżowa szkoła, gdzie wszyscy są równi. Julchen prędzej rozgłosiła by w radiowęźle, w kim się zakochała, niż stwierdziła, że to liceum jest tolerancyjne. Istna rzeź.
Słońce świecące przez ogromne szklane okno, zdecydowanie nie pasowało do scenerii. Korytarz był rozgałęziony na kilka bocznych, co sprawiało, że stawał się centrum wszystkich ustawek. Prędko rozpoznała członków grupy. Największy z nich, barczysty chłopak z miną niewiniątka, Ivan, jak zawsze w podkoszulku i że swoim nierozłącznym szalikiem. Jak ona go nie znosiła! Blondyn siedział za nią prawie na każdej lekcji, zagadując ją lub ciągle ciągnąc za włosy. Jakby sądził, że jego kiepskie podrywy coś dają! Żałosne. Ona w sumie też jest żałosna w sprawach uczuciowych. Obok niego stały dwie jego siostry: Natalia i Olena. Nie walczyły. Obserwowały. Wyglądały na poruszone, ale najwyraźniej nie pałały chęcią do zatrzymywania swojego brata. Pod brzydką, żółtą ścianą stało jeszcze kilka osób, których Julchen znała jedynie z widzenia; rodzeństwo rozmawiające ze sobą i postacie, wszystkie zlewające się w jedną całość.
Stanowili oni wszyscy najmłodszą grupkę, działała dopiero od tygodnia, ale była za to chyba najbardziej rządzącą się i brutalną. Nie miała zamiaru nic robić, ani bawić się w bohatera. Nikt nie miał takiego zamiaru. Ściągnął by na siebie złość całego gangu. Inaczej mówiąc, mieliby przesrane do końca swojego nędznego żywota. Co nie oznacza, że nie interesowało ich to, co się dzieje. Zwykle to podgrupy biły się między sobą, a jeśli chciały zaatakować pojedynczą osobę, to zaciągały ją do klopa, gdzie nikt nie mógł im nic zrobić. Było jej trochę szkoda tego chłopaka.
- Schwester... ! Co ty tu robisz! Lepiej stąd idź zanim przylepią się do ciebie. - Julchen poczuła rękę na swoim ramieniu i odwróciła się. Serce zaczęło jej niekontrolowanie bić szybciej.
- Hej Ludwiś! Twojej zajebistej siostrze nic się nie stanie! Nie musisz się martwić! - dziewczyna starała się mówić normalnie.
Przed nią stał jej ukochany brat: Ludwig. Wysoki blondyn patrzył na nią z troską, a ona z tego powodu cała się trzęsła. Jak za każdym razem, gdy patrzyła w jego oczy, czuła, że jej serce się roztapia, a do jej ramion doczepiają się skrzydła. Ubrany był w koszulę w kratę. W seksowną kratę rozumiecie?!
Jak można być taką debilką, by zakochać się we własnym bracie! I nie, nie mowa tu o miłości rodzinnej. Jak bardzo chciała się odkochać! Mogłaby nawet wyrwać sobie serce! Ale jej głupie ciało doznawało przyjemnych dreszczy na samą myśl o nim. Przecież to kazirodztwo! Nienawidziła siebie. Nienawidziła swojego brata, za to, że jest jej bratem!
- Zmywaj się stąd, proszę. To nie miejsce dla ciebie. - Tym razem popatrzył na nią groźnie, a zaraz potem wypchnął ją z rozemocjonowanego tłumu, który tym razem prawie ją stratował.
CZYTASZ
Na Raz ||APH||
Fanfiction• one-shoty z hetalii na zamówienie • prawdopodobnie jeśli zamawiasz po 2019 roku, to raczej nie napiszę twojego zamówienia, sry axis powers hetalia należy do Hidakeza Himaruyi.