Dom dla Samobójców Pachnie Goździkami

338 18 4
                                    

846 słów dla Raisase. nie mam pojęcia o charakterze 2p!polski. mam nadzieję, że nic nie sknociłam i się będzie podobało~~ forma miniatureczki.

Niska i szczupła postać siedziała na progu pałacyku. Ubrana była w lekką domową suknię, koloru brązowego. Znaczy się, była ona biała, z pewnością, ale teraz jest brązowa. Koloru płóciennego jak worek na kartofle, które chłopi nosili codzień na swoich ramionach do stodoły. Która i tak spłonie tydzień później, co zrujnuje jej życie. Wyląduje z córką na ścieżce międzywsiowej bez środków do życia, czekając na śmierć głodową. Nadejdzie szybciutko, może pięć, może siedem dni. Bezboleśnie. Jak miło. Suknia była przepasana habrowym pasem oraz przystrojona koronkowym kołnierzykiem, usyfionym ziemią z ogródka.

Wiosenny dzień był pochmurny. Chwilowo deszcz wziął sobie urlop, susza trawiła usychające pole w oddali, za pałacykiem. Pałacyk skromniutki, marmurowy jednak, co dawało mu jakikolwiek prestiż. Prócz tego przypominał wyglądem zwykłą chłopską chałupę. Rozpadający się dach, niska przybudówka i zagroda dla zwierząt. Typowe cechy gospodatwa w XVI w.

Siedząca na werandzie dziewczyna nabrała bardzo dużo śliny w usta i z całą parą splunęła przed płot, w marniejącą w oczach goździkowej rabatce. Na schodku werandy leżał mały zdobiony talerzyk ze szklanymi kulkami. Usłyszała dudniący i głuchy stukot butów.
Ja zaraz nie wytrzymam.

- E! Florka! Jak mi naślinisz dziewucho na goździki, to w przyszłości czeka cię tylko brzydka, dębowa skrzyneczka, słońce!

Florentynie "Florce" nie spodobała się ta samowolka swojego, tfu tfu męża.

- Goździki to szmaty. Nie daję im szacunku. Nie zasługują na nie - odparła cicho podnosząc delikatnie powieczki.

Litwin mruknął tylko w odpowiedzi. Po chwili rzucił taszczoną za sobą siekierą prosto w płot, rozwalając go w drobny mak. Powstała wyrwa szeroka i sroga jak twarz Polki nadal siedzącej na drewnianej werandzie. Mężczyzna w szarym kaftanie roboczym przeszedł przez dziurę, lekko podskakując raz na jednej, raz na drugiej nodze. Finalnie doskoczył do kupki siana i wyciągnął wbitą w nią siekierę. Jeden krok, drugi w stronę Florentyny po wypłowiałej, zżółkniętej trawie. Miarka się przebrała.

- Cwel! Wbija mi do domu i zachowuje się jak na swoim zasranym zadupiu! Nie ten poziom wieśniaku? To wypierdalaj za granicę! Może tam cię przyjmą do bycia dziwką jakiegoś bogacza? Och! Zapomniałam! Przecież ty już nią byłeś!

Litwin jedynie uśmiechnął się z przekorą, zastanawiając się czy na grób Florentyny wybrać niebieskie czy żółte goździki.

- Może nią byłem. Ale kogo to obchodzi, skoro chcesz zrobić w kraju anarchię? Rewolucja ostatnio modna i się zachciało panieneczce od tych ruskich kurw, właściwie, wybić się jako ta niby racjonalna?

Florentyna wstała z niedbałym pozycji na swoje koślawe, zakryte materiałem nogi. Zerwał się marcowy wiatr.

- Racjonalna? Ja? Sam wiesz... Ja jestem od nich dużo, dużo gorsza.

Mężczyzna, zwany Tomasem, podniósł brwi w wyrazie irytacjii, a może trochę ironii.

- I to daje mi nad nimi przewagę - uśmiechnęła się jak gdyby nigdy nic.
Tomas przestąpił z nogi na nogę, oparł się na siekierze i zaczął się na niej bujać.

- Masz ode mnie punkt za pyskówkę, Florka.

Kobieta uśmiechnęła się z wyższością na dźwięk tych słów.

- Ale popracuj jeszcze nad zachowaniem i samoprezentacją, bo zamiast za personifikację Królestwa Polskiego, wezmą cię za czarownicę z puszczy i spalą na stosie. - podniósł głowę - Trudno, więcej ziem dla mnie.

- Moich ziem nie weźmiesz sobie nawet po moim trupie. Prędzej przestaniesz lizać stopy Wielkiemu Księstwu Moskiewskiemu.

Mężczyzna skrzywił się.

- Daj mi znać jak szlachta obali twojego króla.

Wszedł do pałacyku, omijając nabuzowaną kobietę, nie zamykając wiecznie otwartych wrót oraz niepostrzeżenie zabierając leżący talerzyk sprzed nosa Polki.

- Baw się dobrze na sprzątaniu tego syfu.

Rzucił talerzem.
Prosto w twarz wściekłej Florentyny.

Błąd.

Kawałeczki porcelany poraniły jej głowę. Szkarłatna krew spływała po skroniach w kierunku płonących nienawiścią oczu. Powoli wstała. Wytrzepała elegancko poplamioną czerwienią suknię.

I skoczyła ku Tomasowi, stojącemu w kuchni. Przecięła pędem brudne od kurzy powietrze, przesiąknięte stęchlizną. Stukot butów zagłuszał jej ryk. Chwyciła tasak leżący na ławie.

Zrzdzewiały przyrząd został po chwili wbity w bok Litwina. Ten nawet nie drgnął. Odwrócił ku niej twarz z niewinną miną.

- Och! Widzę, że dzikuska musi się wyżyć. Śmiało do woli! - ku przerażeniu kobiety wyciągnął ze swojego ciała ostrze, a po sekundzie znowu wbił w siebie narzędzie.

Począł przybliżać się do Florentyny. Kroczek za kroczkiem. A przy każdym kroku, raz po raz przebijał się brudnym tasakiem.

- Ha. Jesteśmy małżeństwem, słonko! Zawsze będziemy razem! Nigdy nie zginiemy - twarz Tomasa coraz bardziej wykrzywiała się upiornie. Florentyna czuła się otoczona.

Ciemność pochylała się nad nimi, uwięzionymi w morderczym tańcu, czekając na okazję, by ich zabrać. Nudzi ją to, że nie umierają. Byłoby by zabawniej gdyby rzeczywiście udało im się skończyć chory, codzienny rytuał.

Ponownie przebił się tasakiem. A potem dziewczynę. I znowu siebie. Jeden morderczy cios na każde słówko z jego ust. Czerwony płyn opryskiwał drewnianą podłogę oraz ich twarze.

- Zawsze! Zawsze! Jesteśmy pieprzonymi personifikacjami! Będziemy żyli wiecznie! Wiecznie będziemy tym patologicznym, cholernym małżeństwem. - śmiał się jak maniak, opierając ją o rozklekotaną zabudowę.

Florentyna zdobyła się na zamknięcie oczu. Nie chciała już nic słyszeć.

- I NIC NIE MOŻEMY ZROBIĆ! - Tomas rozszerzył szeroko oczy wywrzaskując to żonie prosto w twarz.

Ale ona już go nie słuchała.

Może jutro uda się go zabić. Albo przynajmniej siebie. Cokolwiek.

Może 34 próba się powiedzie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
haj gajs. trochę późno zrobione, ale jest. boję się, że to nie o to chodziło.
Ale cóż.
jeśli widzisz błąd - krzycz w komentarzu.
chwilowo nie mam więcej zamówień. dziś krótko.

mam nadzieję, że się podobało.
średnie takie. ale były gorsze, więc gut.

PS. media na górze to bait. prawdziwe media to te:


trzymajcie się ciepło tej zimy.
~trem

Na Raz  ||APH||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz