~ Druga Szansa ~

7.3K 388 51
                                    

Tej nocy uświadomiłam sobie jedną bardzo ważną i znaczącą rzecz. Byłam naprawdę skrajnie głupią i nieodpowiedzialną osobą. Moja tępota nie znała granic, skoro postanowiłam zgodzić się na propozycje Nolana. Nawet jeśli znalazłam się w jego samochodzie wbrew swojej woli, mogłam przecież zrobić tyle rzeczy, by do tego nie dopuścić. A co zrobiłam? Pozwoliłam mu, by mnie zniewolił, mając nadzieję, że jego podejrzana oferta, naprawdę przyniesie mi jakieś korzyści. I przysięgam, jeśli tak nie będzie, zepchnę go z pierwszego lepszego mostu, a potem zatańczę na jego grobie.

Jeśli znów dane będzie mi poczuć smak soczystej porażki, przysięgam, że nie ręczę za siebie.

Zrezygnowana i zmęczona oparłam głowę o szybę samochodu i zaczęłam patrzeć tępo przed siebie. Cisza, która panowała pomiędzy nami, z każdą chwilą coraz bardziej zaczynała mnie dobijać. Nie odezwał się do mnie ani razu, odkąd wsiedliśmy do auta, nawet nie raczył skomentować mojego zachowania jak to miał w zwyczaju od naszego pierwszego spotkania. Mimo że nie znosiłam jego głosu, w tamtym momencie pragnęłam, żeby powiedział cokolwiek by zniszczyć niezreczną atmosferę, która zrodziła się pomiędzy naszą dwójką. Naprawdę musiało być ze mną coś nie tak, skoro pragnęłam rozmowy z tym nieszczęsnym chłopakiem. To na pewno przez zmęczenie.

— Daleko jeszcze? — wypaliłam, nawet na niego nie spoglądając. Tym razem swój wzrok przeniosłam na krajobraz, który się roztaczał za szybą. Był zdecydowanie bardziej interesujący niż ten żigolo od siedmiu boleści. Gdy usłyszałam ciche parsknięcie, mimowolnie odwróciłam się w stronę bruneta, napotykając wredny uśmieszek, który czaił się na jego twarzy. — Co cię tak śmieszy?

— Twoja głupota miernoto — odpowiedział od niechcenia, posyłając mi ukradkowe spojrzenie, które i tak wyłapałam.

— Ile razy mam powtarzać, żebyś nie zwracał się tak do mnie?! — Uniosłam nieco głos, mając nadzieję, że wywołam na nim jakieś wrażenie. Niestety przyjął to obojętnie, co mnie doszczętnie zirytowało. To nie tak, że potrzebowałam jego uwagi, broń boże! Chciałam tylko, by przez chwilę przestał traktować mnie, jak nic nieznaczącą rzecz, przeszkodę, która mu tylko zawadza. Pragnęłam tylko normalnego traktowania. Czy aż tak dużo wymagałam?

— A co urażam tym twoją dumę? Chociaż przyznam szczerze, że nie wyglądasz na taką, co ją posiada. — Bezczelnie mi dogryzł, by prawdopodobnie doprowadzić mnie do granicy wytrzymałości. I jak na razie naprawdę świetnie mu to wychodziło.

— Jeszcze słowo a zrobię ci krzywdę — zagroziłam, posyłając mu wrogie spojrzenie, które miało zmusić go do milczenia. Jednak wywołałam zupełnie odwrotny efekt.

— Poinformuj mnie, jak ci się uda — rzucił rozbawionym tonem, na co wydęłam usta, czując wewnątrz, rosnącą irytację na tego człowieka. Na co ja się zgodziłam! Niechaj niebiosa mają mnie w opiece następnym razem, gdy dostanę taką propozycję.

— Dla każdej kobiety jesteś taki wredny? — zagadnęłam, próbując się uspokoić. Nie mogłam pozwolić, by zaburzył mój święty spokój, który tak długo starannie utrzymywałam. Musiałam mu pokazać, że jego słowa wcale mnie nie ruszają, gdybym ukazała swoją słabość, miałby nade mną znaczącą przewagę. A do tego nie mogłam dopuścić.

— Tylko dla bezczelnych podgladaczek — odparł natychmiast, nawet nie zastanawiając się nad odpowiedzią. Zupełnie tak, jakby od początku miał ułożony plan, dotyczący zdetronizowania mnie.

— Czy do twojego zakutego łba nie dociera informacja, że nie podglądałam was? Spodobało mi się, jak tańczycie, większej logiki w tym nie ma. Po prostu... — Ucięłam, zastanawiając się, czy to, co powiem, nie odbije się negatywnie na mojej osobie. Jednak musiałam to wyjawić, by w końcu dał mi spokój. — Byłam ciekawa waszej grupy — sprostowałam, wzruszając obojętnie ramionami.

Nasz Ostatni TaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz