- I zostało ostanie miejsce! - Usłyszałam krzyk Codiego, kiedy wycierałam łzy powstałe po moim krótkim napadzie kaszlu i duszności. I w całym tym zamieszaniu nie zauważyłam jednej następującej rzeczy, która już po chwili dała mi dosadnie o sobie znać. Bo gdy znów się odwróciłam w stronę środka koła, oślepiło mnie światło reflektora, a moje uszy zaatakowały piski i krzyki innych.
Bo to właśnie ja byłam ostatnią wybraną osobą.
O Jasna kurwa...
Nie, przecież aż takiego pecha nie mogłam mieć, no bez przesady! Dlaczego Niebiosa aż tak mnie nienawidzą, czy ja coś zrobiłam w poprzednim życiu, że w tym mnie tak pokarało? Jak mam odpokutować swoje winy, by dostać w końcu upragniony spokój?!
Uniosłam rękę do góry i przystawiłam ją do oczu, bo światło reflektora zaczęło je boleśnie ranić. Nie było mowy, że się na to zgodzę, już raz zostałam upokorzona, podziękuję za kolejny raz. Natychmiast zaczęłam przecząco kręcić głową, nie zgadzając się na taki obrót sprawy, jednak najwidoczniej nikt nawet nie zwracał uwagi na moją odmowę. Mieli ją w głębokim poważaniu, liczyła się tylko dobra zabawa i patrzenie na porażkę innych. Osoby stojące obok mnie, zaczęły wypychać mnie do przodu i krzyczeć, żebym się ruszała, co skwitowałam cichym warknięciem. Działali wbrew moim protestom, a to wcale mi się nie podobało, i niestety już po chwili znalazłam się w środku koła. Moje serce zaczęło bić szybciej, z zawrotną szybkością obijało się o klatkę piersiową, tym samym sprawiając mi ból. Wielka gula utknęła w moim gardle, uniemożliwiając mi prawidłowe oddychanie, kiedy nagle wszystkie spojrzenia znalazły się na mojej osobie. Dosłownie czułam się, jak złodziej złapany na kradzieży, jak jeleń w świetle samochodowych reflektorów, który zaraz zakończy swój marny żywot.
Kopałam właśnie swój własny grób z durnym uśmieszkiem na ustach, w obecności osób, które tylko czekały, aż sama w niego wpadnę.
Popatrzyłam niepewnie na wybrane osoby, które uśmiechały się w moją stronę albo posyłały mi wrogie spojrzenia, widząc we mnie kolejnego rywala. Całkowicie speszona przeniosłam swój wzrok na Codiego i Nolana, którzy czekali, aż dołączę do reszty uczestników tej durnej zabawy, czego bardzo nie chciałam robić. I już doskonale wiedziałam, że nie dam rady się z niej wymigać i tak będę musiała wziąć w niej udział, jeśli chciałam uzyskać upragniony spokój.
Znów zostałam obrzucona ponaglającym mnie spojrzeniem, jednak ja nawet nie mogłam się ruszyć przez stres okupujący moje ciało. Moje nogi były, jak z waty i nie zdziwiłabym się, gdybym zaraz padła plackiem na ziemię.
Panie miej mnie w swojej opiece.
- Ja... - zaczęłam niepewnym głosem. Niestety, zanim cokolwiek wydobyło się z moich ust, znienawidzona przeze mnie osoba postanowiła się odezwać, przerywając tym moją wypowiedź. Od razu spojrzałam gniewnie na niego, bo nienawidziłam, kiedy wchodziło mi się w słowo. Chłopak natomiast zmierzył mnie od góry do dołu, marszcząc swoje brwi, jakby zauważył w moim wyglądzie coś interesującego. Jego oczy dokładnie skanowały całą moją osobę, jakby chciała wybadać, co dokładnie w tej chwili odczuwam. Pokusiłabym się wręcz o stwierdzenie, że gdyby miał nadzwyczaje umiejętności prawdopodobnie chciałby rozpatrzyć moją duszę od a do z, nie omijając żadnych szczegółów. Co było dość przerażające.
Ja natomiast obdarzyłam go wrogim spojrzeniem, co najwidoczniej nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia. I wtedy zrozumiałam, w tym jednym momencie wszystko dosadnie do mnie dotarło. Dostałam obuchem głowę, co całkowicie przywróciło moje racjonalne myślenie.
Pół mojej twarzy zdobiła maska, a prawdziwy kolor moich oczu przesłaniały specjalne soczewki. Nie rozpoznał mnie, nie wiedział, kim dokładnie jestem, nie zorientował się, że stoi przed nim jego znienawidzona osoba. Nie wiedział.
CZYTASZ
Nasz Ostatni Taniec
RomanceWspaniałą okładkę wykonała @spadanie Beani McLevis kocha taniec i zamierza zrobić wszystko by w przyszłości zatańczyć na większej scenie. Niestety droga do jej wielkiego marzenia jest dość wyboista, a fakt, że tańczy na ulicy, wcale jej nie pomaga...