wieczni więźniowie

27 3 0
                                    

Nie był wcale stary. Jego oczy były wciąż oczami człowieka twardego, mimo że włosy przyprószyła siwizna (osiwiał jeszcze przed trzydziestką), a skóra przypominała pergamin.

„Te zmarszczki to nie taka zła rzecz" – dumał. „Część powstaje od... Jak to mówili ci przyszli powstańcy, malowani chłopcy z warszawskich kamienic?"

- Czego tak zęby suszysz?! – krzyknęli za nim, gdy biegł na pocztę, z listem miłosnym w garści i cały w skowronkach. Byle jak najszybciej wysłać odpowiedź! Krzyknęli, sami roześmiani. Ach, co to było za lato...

„Od suszenia zębów, tak" – dokończył w myślach.

Później już się człowiek nie śmiał. 1 września w Warszawie zamieszkała śmiertelna powaga. W mieście – i w jego ludziach.

A jednak teraz, pięćdziesiąt lat później, uśmiechnął się. Zgrabiałymi palcami otworzył album o pożółkłych stronach. Myślał o tym, co było, a także o tym, co jest. O powrocie do Izraela i żonie kręcącej głową.

- Album wziąłeś, a rękawiczek już nie! – zażartuje ona po hebrajsku. Ten język, choć dobrze mężczyźnie znany, zabrzmi dziwnie obco. Wszystko, co nie polskie, przez jakiś czas wydawać się będzie jakieś nieswoje.

Poprawił szalik, zamknął album, by położyć obok siebie na ławce, wetknął ręce w kieszenie i patrzył z ciekawością na Wisłę.

„Dużo, oj, dużo wody przepłynęło, odkąd byłem tu po raz ostatni" – kontemplował. „A ile budynków wznieśli młodzi w tej naszej stolicy."

Zdawało mu się, że poznał Polskę mimo to i ona też poznała jego, wybaczyła nawet, że tyle czasu nie przyjeżdżał. Że dopiero teraz, a to jeszcze nie z własnej woli, tylko w związku z zaleceniem lekarza.

Zrobiło mu się lekko na sercu, ba, to serce chciało wznieść się do nieba. W końcu zasnął. Śnił jak dziecko spokojne sny, aż ktoś nie dotknął jego ramienia, nie potrząsnął nim lekko, a on nie obudził się - troszeczkę nerwowo – i nie spytał natychmiast:

- Czy to już?

„Nie, oczywiście, że nie" – odpowiedział sam sobie, oprzytomniawszy. „To już było."

Już nie musiał czekać na początek powstania w getcie, budząc się co pięć minut z tym samym pytaniem na ustach.

- Wszystko w porządku? – zapytał jakiś młody mężczyzna, egzotyczny okaz ze świata żywych, żywych do cna, tych, w których oczach nie utkwiły kawałki diabelskiego lustra.

„O tak. Wszystko w porządku" – pomyślał. „Wojna się skończyła. Mam , żonę, dzieci i wnuki, które kocham. Może kiedyś będę umiał im powiedzieć, że tak jest. Może któregoś dnia porozmawiamy o wszystkim."  

humanizmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz