- Lauren... - czuję kolejne, tym razem silniejsze ukłucie w bok.
W jednej chwili, jak poparzona, zrywam się z miejsca, siadając na łożku z wyprostowanymi plecami. Mój oddech przyspieszył tak, że ledwo nadążam łapać kolejne oddechy. Przyciskam dłoń do miejsca na klatce, w którym znajduje się serce, żeby sprawdzić puls, który również okazuje się być znacznie szybszy, niż powinien. Siedzę tak z otwartymi szeroko oczami, aż nagle wzdrygam się, gdy czyjaś ręka ląduje na moim ramieniu.
- Kochanie, co się stało? Jesteś spocona i cała się trzęsiesz. - odwracam głowę, a moim oczom ukazuje się ona. Kobieta, która była ze mną w szpitalu.
Moja żona.
- Camila? - pytam zachrypniętym głosem, na co ta lekko się uśmiecha, przecierając zaspane oczy.
- A spodziewałaś się tutaj kogoś innego? - nosi w górę jedną brew, krzyżując ręce na piersiach i patrząc na mnie z rozbawieniem, udając obrażoną.
- Kurwa mać, Camila... - wzdycham głęboko, praktycznie rzucając się na brązowooką i przewracając ją z powrotem na materac, wtulam się mocno w jej ciało - Tak bardzo cię kocham... Tak cholernie bardzo cię kocham... To było przerażajace... Jak mogłam cię nie poznać? Nie miałam pojęcia, że to ty, nie wiem dlaczego, ale...
- Skarbie, o czym ty mówisz? - patrzy na mnie zdziwiona, kiedy z trudem odsuwa mnie od siebie, przerywając mi obcałowywanie jej całej twarzy.
- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, nie potrafię bez ciebie żyć i zrobię dla ciebie wszystko. Już rozumiem. Dostałam nauczkę, dostrzegłam moje błędy. Ja... ja się zmienię, będę lepsza! Obiecuję, że... że...
- Lauren. - zatyka mi ręką usta, bo wie, że nie dopuszczę jej ani na chwilę do słowa. Wiem... zapewne wychodzę właśnie na wariatkę, ale to... ten sen... W końcu otworzyłam oczy.
- Tak, Camzi? - uspokajam się trochę i znowu skupiam całą swoją uwagę na kobiecie przede mną, która cicho ziewa, głaszcząc mnie po wilgotnych od potu włosach.
- Dziecko.
- Czyje dziecko?
- Twoje dziecko, głupku. - nie potrafi powstrzymać chichotu, kiedy uśmiecham się od ucha do ucha, ciesząc jak głupia, gdy nareszcie dociera do mnie, że wszystko co przed chwilą przeżyłam, to tylko... był sen. Tylko sen, a nie rzeczywistość.
- Angelica płacze. - mówię bardziej sama do siebie, kiedy do moich uszu dociera krzyk niemowlaka.
- Myślałam, że po tylu latach bycia razem znam cię w stu procentach, a ty mnie wciąż zaskakujesz. - kręci głową, uważnie mnie obserwując, kiedy puszczam ją, a następnie powoli wstaję - Miałaś jakiś koszmar, czy...?
- Nie. To nie był koszmar. - szybko zaprzeczam, stojąc już przy wyjściu z naszej sypialni - To była lekcja.
- Nie rozumiem.
- Ale ja już tak. Muszę w końcu nadrobić zaległości, zanim obleję test końcowy. - szepczę do niej, ale Camila wciąż rzuca mi pełne zdezorientowania spojrzenie, więc zamiast tłumaczyć dalej, po prostu wychodzę, kierując się w stronę pokoju małej.
***
- Cześć, księżniczko! - biorę na ręce moje... nasze dziecko, a ono w jednej chwili uspokaja się, gdy tylko czuje mój dotyk i słyszy mój głos. Mała patrzy na mnie swoimi czekoladowymi oczami, sprawiając, że nic nie mogę poradzić na to, jak po moim policzku spływa mała łza.
CZYTASZ
Tale × Camren
Short StoryTo po prostu kolejna, zwykła historia. Jedna z wielu powieści, nie różniąca się niczym od pozostałych. Nie należy do opowieści miłosnych, jakie zwykł pisywać Shakespeare, ani nie jest dziełem stworzonym przez Michała Anioła. Nie ma szczęśliwego pocz...