Rozdział 6

59 10 3
                                    

- Rose wyjdź.- Powiedziała mama a kiedy wyszłam z salonu zatrzasnęła za mną drzwi. Całe szczęście miałam lata praktyki w podsłuchiwaniu.
- Nie. Nie ma mowy. Nie będziesz uczył mojej córki. Nie pozwolę by przez ciebie cierpiała.- Powiedziała mama.
- To nie ja Cię zostawiłem.
- Zrobiłeś to.
- Allison nie ja Cię zostawiłem tylko ty mnie.
- Co?
- On ma rację Allison. To ty go zostawiłaś.- Do rozmowy włączyła się babcia.
- Ale przecież...
- Dałem Ci klucz i powiedziałem że możesz wrócić kiedy tylko zechcesz. Trzy miesiące później wyszłaś za Crane'a. Mimo to wciąż miałem nadzieję że do mnie wrócisz.
- Zawsze widząc twarz mojego męża wyobrażałam sobie Ciebie. Może... Może teraz moglibyśmy spróbować?
- Allison nie możesz wymagać od miłości drugiej szansy. Każda z nas może wybrać tylko raz. Teraz przyszła kolej na Rose.- Babcia trzasnęła dłonią w stół co uciszyło moją matkę.
- Skoro ja nie mogłam znaleźć szczęścia to może jej się uda i nie będzie musiała wychodzić za mąż za Bishopa.
- Gdyby nie Salem ja nic bym już nie poradził.
- Salem?
- To on nie pozwolił jej iść wtedy na spotkanie z rodziną Bishop'ów.
- Skąd ty to wiesz?
- Salem mi powiedział.
- No cóż... Zawołajmy w końcu Rose.- Nic nie zrozumiałam z tej rozmowy jednak miałam wrażenie że lepiej nie pytać tym bardziej że w ogóle nie powinnam jej słyszeć. Mama otworzyła drzwi i spojrzała na mnie. Weszłam do salonu i usiadłam obok babci.
- Rose zostaniesz uczennicą Gregory'ego. Od jutra zamieszkasz w jego domu. Idź się spakować.- Powiedziała babcia uśmiechając się krzepiąco. Kiwnęłam głową i poszłam do siebie. Kilka minut później w moim pokoju pojawiła się mama.
- Rose muszę Ci powiedzieć o kilku ważnych sprawach.
- Siadaj mamo.- Powiedziałam a mama usiadła na łóżku obok mnie.
- Gregory to wyjątkowy człowiek. Przez pierwszy tydzień może dwa będzie udawał niedostępnego i prawdopodobnie twoje egzaminy w tym czasie będą bardzo trudne. Nie zniechęcaj się zbyt szybko. A przede wszystkim jeśli któregoś dnia odprowadzi Cię do Salem, da Ci jakiś prezent i powie że możesz wrócić kiedy zechcesz to najlepiej w ogóle od niego nie odchodź.- Mama uśmiechnęła się i wyjęła zza sukni swój wisior w kształcie klucza.
- Nie dostałam go od twojego ojca. To Gregory mi go dał. Waszemu ojcu wmówiłam że to on dał mi go po pijaku.- Mama uśmiechnęła się i wstała z łóżka.
- Z samego rana wyruszacie.
- Gregory będzie tutaj spał?
- Tak. Nawet dla niego wędrówki przez pole stracha na wróble w ciągu nocy nie są bezpieczne zwłaszcza w czasie trwania Halloween.- Mama wyszła z pokoju zostawiając mnie samą ze swoimi myślami. Zapakowałam swoje rzeczy do kufra i poszłam wziąć prysznic po czym udałam się na spoczynek. Następnego dnia obudziłam się o szóstej rano i jak zawsze ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Babcia i mama zajmowały się gotowaniem ale Gregory'ego nigdzie nie było widać. Przyszedł dopiero kilkanaście minut później.
- Dziękuję za to że zająłeś się tym drewnem.- Powiedziała mama kładąc przed mężczyzną talerz z jajecznicą. Gregory kiwnął tylko głową. Od razu po śniadaniu poszłam do pokoju znieść kufer. Niestety było to ponad moje siły i dociągnęłam go jedynie do schodów po czym zrezygnowana na nim usiadłam. Nagle jednak znikąd pojawił się Gregory.
- Może jednak ja to zrobię?- Zapytał na co ja kiwnęłam głową i wstałam z kufra. Mężczyzna przesunął ręką nad moim bagażem a z jego dłoni wyłonił się złoty dym który spowił walizę tak że nie było jej widać. Chwilę później Gregory wysunął przed siebie rękę na której spoczywał maleńki kuferek, który jeszcze kilka sekund temu był kolosalnych rozmiarów. Wzięłam przedmiot z jego dłoni i schowałam do torby.
- Dziękuję za pomoc.- Uśmiechnęłam się po czym zeszłam na dół gdzie już czekały mama i babcia.
- Pamiętaj co Ci mówiłam. A jeśli będziesz mieć jakieś wątpliwości zawsze możesz do mnie przyjść.- Mama uściskała mnie i odeszła pod ścianę.
- Rose pilnuj się. Mam nadzieję że Ci się uda.- Babcia uśmiechnęła się i puściła do mnie oczko. W tym samym momencie w holu pojawił się Salem niosąc w pyszczku niewielką walizkę.
- A ty dokąd się wybierasz?- Zapytałam zdziwiona.
- No jasne że idę z tobą.- Powiedział stawiając walizkę na ziemi.
- Gotowa?- Gregory kolejny już tego ranka raz pojawił się niczym duch. Był ubrany w czarną zbroję na którą nałożony miał również czarny płaszcz. Przez plecy miał przewieszony łuk oraz kołczan i trzy miecze.
- Tak jestem gotowa.- Odparłam i spojrzałam na Salema.
- Salem też chce iść.- Zakomunikowałam po chwili ciszy.
- Wiem o tym.- Powiedział mężczyzna patrząc w stronę kota. Salem w tym momencie podbiegł do niego i skoczył na jego rękę po czym wspiął się po niej i przycupnął na ramieniu Gregory'ego całkiem jak papuga.
- Ciebie też miło widzieć.- Mruknął czarownik i schylił się po walizkę kota, który w tym samym czasie zeskoczył na ziemię. Dziwnie to wyglądało jednak przecież teoretycznie obaj się znali. Wkrótce potem w trójkę ruszyliśmy do chaty Gregory'ego. Przejście przez pole stracha na wróble i dojście do palisady otaczającej dom mężczyzny zajęło nam jakieś dwadzieścia minut. Kiedy tylko przekroczyłam próg chaty poczułam się tak jakby to było moje miejsce na świecie.

No i macie szósty rozdział. Następny nie wiem kiedy. Czekam na komentarze i gwiazdki.

Miasteczko SalemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz