Camren

1.1K 118 14
                                    

Lauren przechadzała się po lotnisku, próbując zabić jakoś czas pozostały do odlotu jej samolotu. Nie była przekonana co do podróży, ale obiecała swojemu chłopakowi, że spotkają się w tym miesiącu. Nie widzieli się od dłuższego czasu. Brunetka zawsze była przeciwna związkom na odległość, ale gdy poznała Tyrone'a, była w stanie zaakceptować dzielące ich mile. 

Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku, kiedy odezwał się jej telefon. Niespiesznie wyciągnęła urządzenie z tylnej kieszeni, po czym westchnęła, widząc nazwę nadawcy połączenia. 

- Rozmawialiśmy dwie godziny temu, Ty. - odezwała się po odebraniu. 

- Wiem, wiem. Jesteś już na lotnisku? - przejął się mężczyzna. 

- Tak, czekam w sali odlotów. 

- Mam do ciebie prośbę. - stwierdził niepewnie. - Jest tam jakaś budka do robienia zdjęć? 

- Owszem. - odparła, wpatrując się w stojący niedaleko obiekt. - Chcesz moje zdjęcie? - odrobinę się zdziwiła. 

- Poproszę. - była pewna, że wyszczerzył się, mówiąc to, jak zresztą było. - Chcę włożyć do portfela. 

- Dobra, zrobię. - mruknęła. Nie miała ochoty tego robić, ale wiedziała, że nie dałby jej spokoju i wydzwaniał co pięć minut, a na to tym bardziej nie miała chęci. - Do zobaczenia. - dodała jeszcze, po czym szybko zakończyła połączenia, zanim zdążył coś odpowiedzieć. 

Schowała telefon do kieszeni i zaczęła szukać w torebce portfela. Lauren nigdy nie była typową kobietą i nie trzymała się stereotypów, ale problem z bałaganem w torbie akurat ją dotyczył. 

- Zdjęć mu się kurwa zachciało. - burknęła sama do siebie, wyciągając odpowiednią sumę pieniędzy, aby zapłacić za usługę urządzenia. 

Chwilę później siedziała już w budce, usiłując dobrze ustawić się do fotografii. Uśmiech nie towarzyszył jej na co dzień. Jauregui to raczej ponura i niezadowolona z życia młoda dziewczyna, która nadal szuka swojego miejsca. Nie do końca wie, czego chce, przez co jest wiecznie zła na siebie i wszystko dookoła niej. Ma do siebie pewnego rodzaju żal, że nie potrafi się odnaleźć w otoczeniu. Ludzie ją irytują i stara się ograniczać kontakty z nimi do niezbędnego minimum. Denerwują ją pewne konieczności, jak chodzenie do pracy, mimo że kocha wybrany przez siebie zawód. Nienawidzi z góry narzucanych norm i zasad. A związek jest dla niej ogromnym wyzwaniem. Lauren to niezależna kobieta. Nie toleruje nakazów i zakazów ze strony drugiej połówki, a zobowiązania ją przerażają. 

W tym samym czasie na lotnisku rozgrywał się pewien dramat miłosny z udziałem młodej Camili i jej narzeczonego Colsona. Właśnie mieli lecieć w rodzinne strony chłopaka. Brunetka miała poznać jego rodziców. Była tym faktem ogromnie przerażona. Nie bała się o to, że jej nie polubią, lecz o to, że zdołają wyłapać kłamstwo z jej strony. Relacja między nimi była jednym wielkim kłamstwem. Camila kochała Bakera, lecz nie w sposób, w jaki on kochał ją. Była z nim z banalnych powodów. Poznali się w barze. Chłopak był załamany po utracie kolejnej posady, a ona usiłowała go pocieszyć. Było jej go szkoda, więc zgodziła się na randkę, którą zaproponował. Zaczęli się spotykać częściej, jednak dziewczyna robiła to wyłącznie z litości. Kolejnym błędem z jej strony było przyjęcie oświadczyn. Potem tak bardzo zatraciła się w kłamstwie, że nie miała serca powiedzieć mu prawdy o sobie. Chłopak był wyrozumiały i nie naciskał na nią, gdy skłamała po raz kolejny w sprawie seksu. Wmówiła mu, że ma swoje zasady i chce poczekać do ślubu. 

- Jak to nie chcesz lecieć? - był bardzo zaskoczony. 

- Coli, nie mogę. - próbowała go przekonać bez konkretnych tłumaczeń. 

One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz