Trafiliście kiedyś na izbę wytrzeźwień? To dość ponure miejsce. Zapachy nie są przyjemne, a noc z góry jest skazana na nieprzespanie. Nigdy nie wiesz, na kogo tam trafisz. Może to być miły starszy pan z sąsiedztwa, albo listonosz, który codziennie przynosi ci pocztę. Ja spotkałam tam kogoś, kogo miałam już nigdy więcej nie spotkać. Los jednak chciał inaczej.
- Zapraszam, panienko. - Dobrze zbudowany policjant otworzył zamek i lekko pchnął mnie do środka. - Życzę miłej nocy.
- Taaaa - mruknęłam. - Dzięki.
Czułam się okropnie zażenowana tą sytuacją. To był mój pierwszy raz w takim miejscu, a powód tego pobytu był żałosny. Jako dorosła i odpowiedzialna kobieta powinnam wiedzieć, że krzyki na środku chodnika podchodzą pod zakłócanie ciszy nocnej, a to grozi właśnie takimi wakacjami. Swoją drogą, mają bardzo rozbudowany pakiet promocyjny. Za jedyne sto dolarów mandatu otrzymasz dwie srebrne regulowane bransoletki, przejażdżkę drogim samochodem i nocleg.
- Clarke? - Usłyszałam z końca zaciemnionego pomieszczenia.
Niewiele widziałam, ale ten głos rozpoznałabym wszędzie i zawsze. Nie byłam w stanie go zapomnieć.
- Co za spotkanie - mówiła dalej. - Prawdopodobieństwo, że jeszcze się kiedyś zobaczę było nikłe, a co dopiero tutaj. Przecież jesteś grzeczną i poukładaną kobietą.
- Za to mnie nie dziwi, że tu jesteś.
- Siadaj, nie gryzę. - Położyła dłoń na siedzeniu obok siebie.
- Obie wiemy, że tak - zaśmiałam się cicho.
Świetnie - pomyślałam - to chyba jakiś znak. Wszechświat dał mi w końcu odpowiedź.
- Czemu cię przymknęli? - zapytała niby od niechcenia, ale ja wiedziałam, że to tylko taka poza.
Zawsze udawała obojętną, ale jej zależało. Próbowała stłamsić w sobie dobrego człowieka. Ktoś, kto nie znał jej tak dobrze jak ja, nie miał pojęcia, jak wspaniała jest.
Chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzią. Mogłam po prostu powiedzieć, że zachowywałam się zbyt głośno i to by wystarczyło. Ale jakaś cząstka mnie pragnęła dodać jeszcze tę drugą część historii.
- Urwałam się z wieczoru panieńskiego - zaczęłam. - Zgarnęli mnie za zakłócanie ciszy nocnej.
- Swojego? - Ten ton wyrażał jedynie negatywne emocje.
- Tak. Za tydzień biorę ślub.
Powiedziałam to tylko z jednego powodu. Miałam nadzieję, że wybije mi ten pomysł z głowy. Moje wątpliwości nie miały aż tak dużej siły przebicia, żebym tego nie zrobiła. Za to ona... Ona zawsze miała na mnie duży wpływ.
- Więc McShit w końcu się oświadczył - mruknęła. - Gratulację, Clarke. Z izby wytrzeźwień trafisz do więzienia o zaostrzonym rygorze.
- Nie przesadzaj. Bell to porządny i dobry facet.
- Bell to porządny i dobry facet, ale nudzę się przy nim. Chcę od życia czegoś więcej - powtórzyła moje słowa sprzed kilku lat.
- Daj spokój, Lex. Lepiej mi powiedz, za co ty tu trafiłaś - usiłowałam zmienić temat.
- Małe nieporozumienie z właścicielem baru. Przypadkiem uderzył głową o blat.
- Przypadkiem? - parsknęłam śmiechem.
To takie do niej podobne. Gdybym miała sobie wyobrazić ją w samym centrum bójki w barze, tak by to właśnie wyglądało.
- Pewnie wniesie skargę, ale było warto. Gdybym była grzeczna, nie spotkałabym ciebie.
