Podróż mijała jej bez większych rewelacji. Specjalnie usiadła na najbardziej odosobnionym miejscu. Pogrążona w myślach obserwowała piękne widoki za oknem. O tej porze roku można spodziewać się każdej możliwej scenerii. Tym razem drzewa spowijała warstwa bielutkiego śniegu. Widziała spacerujących wzdłuż drogi autostopowiczów. Kierowca autobusu nie był na tyle uprzejmy, żeby się zatrzymać. Było jej ich żal. Zaczęła się zastanawiać, co sprawiło, że wylądowali na tej drodze z plecakami i w jesiennych kurtkach. Może wybrali się na wycieczkę? Dla tych krajobrazów warto zaryzykować odmrożenia. Ale czy aby na pewno wyszli nieprzygotowani? A jeśli pogoda ich po prostu zaskoczyła? Może żyją bez dostępu do Internetu i nie zdawali sobie sprawy, że w weekend dopadnie ich śnieżyca... Zastanawiała się, co ich łączy. Czy są przyjaciółmi? Czy ich relacja jest bardziej złożona? Przez ten ułamek sekundy, kiedy ich widziała, odniosła wrażenie, że żyją beztrosko. Jakby nie przeszkadzał im marsz w minusowej temperaturze w adidasach i cienkich kurtkach. Przez krótki moment nawet im pozazdrościła tak lekkiego podejścia do życia.
W końcu zaczęło się ściemniać i z każdym kolejnym przejechanym kilometrem dostrzegała przez okno coraz mniej. W końcu zrezygnowała, chociaż wpatrywanie się w czarną otchłań mrozu było równie przyjemne, co podziwianie widoków za dnia.
Przerzuciła swoją uwagę na innych pasażerów. Ci siedzący najbliżej niej prowadzili zażartą dyskusję na temat stolików kawowych. Mężczyzna uważał, że powinny się pod nim znajdować półki, natomiast kobieta uparcie stała przy swoim, iż to jedynie więcej przestrzeni do wycierania kurzy i magazynowania drobiazgów, które w innych okolicznościach nie leżałaby na widoku. Musiała przyznać jej rację. To tylko niepotrzebny kłopot.Zerknęła na zegarek. Według planowanego czasu podróży niedługo powinien być postój. Nie mogła się doczekać, aż rozprostuje nogi. Tyle godzin jazdy nie służy nikomu, nawet młodej dziewczynie.
Stan baterii w jej telefonie był niepokojąco niski. Przeklinała sama siebie, że przed wyjazdem nie zaopatrzyła się w powerbank.Kierowca ogłosił przez głośniki, że dojadą do stacji benzynowej za około pięć minut, a postój potrwa nie dłużej niż dziesięć. Tyle jej wystarczyło. Marzyła jedynie, by skorzystać z ubikacji i kupić butelkę wody. Ubrała kurtkę, zarzuciła plecak na ramię i cierpliwie czekała, aż autobus się zatrzyma. Znowu zerknęła na zegarek. Czasami odnosiła wrażenie, że żyje poza czasem. Minuty, godziny a nawet całe dnie przelatywały jej bezpowrotnie przez palce. Gdy zatracała się w książce czy serialu lub kiedy wychodziła z psem na pięciominutowy spacer i wracała po trzech godzinach.
Poczuła wielką ulgę, gdy w końcu wyszła z tej jeżdżącej puszki. Większość pasażerów została w środku, co działało na jej korzyść. Przynajmniej uniknie kolejki do łazienki. W pierwszej kolejność poszła po butelkę wody. Przeleciała wzrokiem półki w poszukiwaniu czegoś, na co mogłaby mieć ochotę, ale stres, który przeżyła przed wyruszeniem w drogę powrotną nadal zaciskał na jej żołądku swoje szpony. Nic by nie przełknęła.
Za kasą stał młody chłopak. Wydawał się nawet młodszy od niej. Uśmiechnął się nieznacznie, skasował wodę i wyśpiewał formułkę o produkcie dnia. Koszyk z długopisami w kształcie bliżej nieokreślonego zwierzęcia był pełny. Poprosiła o jedną sztukę tego paskudztwa, żeby podnieść mu statystyki sprzedażowe. Podziękował znacznie szerszym uśmiechem niż wcześniej.
Wejście do łazienki znajdowało się na zewnątrz. W drodze upewniła się jeszcze, że autobus stoi tam, gdzie powinien stać. Telefon zawibrował jej w kieszeni, dając tym samym znać, że żywot jego baterii dobiegł końca. Była tak zmęczona podróżą i natłokiem emocji, że nawet nie miała siły się zdenerwować.
Weszła do łazienki i od razu pożałowała wypitego wcześniej soku. Powiedzieć, że panował tam ogólny syf to jak nie powiedzieć nic. Podłoga kleiła się od podejrzanie biało przezroczystej substancji, lustro wyglądało tak, jakby ktoś rozmazał po nim plamy krwi i nieudolnie próbował je zmyć samą wodą. Po tym co zobaczyła, bała się wchodzić dalej. Nie zdziwiłaby się, zastając martwego ćpuna siedzącego na toalecie. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Weszła do pierwszej lepszej kabiny i przesunęła zamek, co dwie minuty później okazało się najgorszą możliwą decyzją.
