Rozdział 5

130 9 3
                                    

                                Wędrowaliśmy cały dzień, aż do zmroku. Na szczęście Seth był wilkołakiem, więc po godzinie jego noga była zdrowa. Chłopaki nie odzywali się ani słowem. Byliśmy już na prostej drodze do wolności. Zero pułapek. Poczułam nagle silne dłonie na plecach. Myślałam, że to Seth albo Dean robi sobie żarty, ale wyczułam, że coś jest nie tak. Dyskretnie chwyciłam za broń i szybko odwróciłam się przytykając ostrze do szyi jak się okazało obcego faceta. - Kim jesteś? - zapytał najwidoczniej nie widząc mojej twarzy przez kaptur. To dobrze.

                           Miałam przewagę. Od razu rozpoznałam popychadło Huntera, czyli Randala, o słodkiej ksywce Randy. - Puść moje wilki - odezwałam się cicho. Wręcz szeptem wiedząc, że i tak to usłyszy. - Nie są twoje tylko Triple H - odezwał się poważnie, a ja poczułam kogoś za moimi plecami. - Nie ładnie jest atakować od tyłu - odparłam i szybkim ruchem wolnej ręki rzuciłam w drugiego napastnika sztyletem, który miałam przypięty na wysokości bioder trafiając go w klatkę piersiową. Spojrzałam ponownie na Randy'ego, a ten uśmiechnął się. - No to może deal- odparł i przyciągnął za włosy Setha. - Idziesz z nami, a my nie odetniemy mu głowy - odezwał się, a Brock, wielki kark pracujący dla Huntera przyciągnął Sethowi maczetę do szyi tak, że pojawiła się na niej krew. - Puść go albo to ja dam wam ultimatum - odparłam, choć czułam, że nie ma już rzadnej taryfy. - Nie wychylaj się, chyba, że mamy go zabić - odparł i uśmiechając się skinął do Brocka,a ten odchylił głowę Setha mocno do tyłu i docisnął ostrze trochę mocniej do jego szyi.

                                       Zacisnęłam dłoń w pięść. - W porządku, pójdę z Wami, ale ich macie puścić wolno, to mój warunek, a jak nie to zrobię tutaj rzeź - odparłam i chyba byłam przekonująca, bo Randy skinął głową i szarpnięciem przyciągnął mnie do siebie. - Szef dużo bardziej się ucieszy z takiego zawodnika niż z tych trzech bezużytecznych słabeuszy - wyszeptał i popychając mnie w stronę przeciwną niż podążałam ominął Setha, Deana i Romana, którzy teraz leżeli bez ruchu na ziemi i zaczął prowadzić mnie do twierdzy. Przegrałam, ale warto było spróbować. Przynajmniej wilkołaki są wolne. Zaczęłam ich nawet lubić.

# Od Autorki

Jak poradziła mi moja kumpela wikuniaWikunia zrobiłam małe starcie. Jednak nie aż tak drastyczne jak proponowała, ale zawsze.

Dawajcie gwiazdki i komentarze

Wiem, że to opowiadanie wielu zaskoczyło i może nie zainteresowało, bo pewnie spodziewaliście się czegoś innego. Coś o prawdziwym wrestlingu, no ale cóż, moja wyobraźnia zawsze jest bardzo szalona.

No to tyle

Pozdrawiam

Roxi

The shield - Zbuntowane wilkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz