Rozdział 9

164 9 2
                                    

Patrzyłam w oczy znienawidzonego ojca z niewyobrażalną satysfakcją.
- Nie mnie się spodziewałeś, prawda?-zapytałam. Nawet Seth nagle odpuścił sobie zamiar odebrania mi życia. Chyba był ciekaw dalszego rozwoju sprawy.
- Nie rozumiem Rose, dlaczego to zrobiłaś? Czemu zdradziłaś mnie, własnego ojca?
- Aurora!! Przestałeś tak do mnie mówić odkąd zmarła mama, poprawka zabiłeś ją. Nigdy ci nie wybaczyłam. Gdybyś nie zabrał jej tego dnia na spacer po tych pieprzonych terenach grozy żyłaby do dziś!-krzyczałam.
- Ro...Aurora mama nie zginęła na tych terenach, zabił ją wilk
-Co? To dlaczego wciąż otaczałeś się tymi psami ?Po co to wszystko zrobiłeś?
- To silne bestie, chciałem zapewnić ci bezpieczeństwo
-Bezpieczeństwo? To właśnie ty pozbawiłeś mnie normalnego życia. Zawsze pytałeś dlaczego tak nienawidzę Johna, więc ci powiem- odparłam i pochylając się wysunęłam pazury.

Oczy zaczęły parzyć, więc już widziałam na wielkim monitorze za plecami ojca własną szkaradną twarz przyzdobioną w parę złotych ślepi.
- To John mi to zrobił!! Tyle razy chciałam ci powiedzieć. Powtarzałam jak oni są fałszywi i niebezpieczni, ale mnie nie słuchałeś, odsunąłeś od siebie, zamknąłeś w wieży jak jakąś pieprzoną księżniczkę, a prawda jest taka, że stałam się potworem, takim samym jaki zabił mamę!-odparłam i znów wracając do bardziej ludzkiej postaci uklęknęłam zalewając się łzami.
-Skoro nienawidzisz tych istot czemu uwolniłaś tych trzech?
- Bo chciałam Cię zabić, bo widziałam w nich siebie? To jak sama czułam się uwięziona i pozbawiona wszelkiej wolności? Bo chciałam ci pokazać, że nie jestem zbędna?
- Aurora proszę zejdź z ringu i zapomnijmy o wszystkim, przepraszam Cię córeczko
- Nie sądzisz, że jest za późno na przeprosiny? Co to da, że teraz zapomnę, ty tego nie zapomnisz. Znowu wyląduję w zamknięciu albo jak oni w klatce jak zwierzęta, to ma być moje życie?! Nigdy się na to nie zgodzę!
- Więc chcesz ze mną walczyć?
- Skoro muszę, to proszę bardzo-odparłam i spojrzałam na Setha.- Zastanów się szybko po czyjej jesteś stronie, bo gdy zacznie się walka nie będziesz miał drogi odwrotu
Seth spuścił wzrok. Potem powoli zszedł z ringu. Zdrajca. Jednak potrafiłam go zrozumieć. Spojrzałam na pozostałych dwóch. Stali za mną. Jednak żaden nie uśmiechnął się do mnie. Nie okazał ani grama zrozumienia. Nie mogłam się spodziewać niczego innego. Ich twarze były jak wykute z kamienia.

Rozległ się szczęk metalu i wilki mojego ojca wpadły na ring jak huragan. Roman zabijał ostrymi pazurami jednego za drugim. Dean rozrywał ciała swoimi ostrymi kłami. Ja starałam się zabijać szybko. Wszystko po to, by dopaść ojca. Jednak nie spodziewałam się jednego..., że to on dopadnie mnie. Długie ostre pazury wbiły się w moje ciało przebijając do posadzki jak gwoździe. Patrzyłam w na pół przemienione ciało ojca i nie mogłam w to uwierzyć.
- To ja kazałem Johnowi Cię przemienić! To nigdy nie był wypadek. Twoja matka zmieniła mnie w to coś, chciałem, żeby mi to wyjaśniła, ale nie, ona nie chciała rozmawiać. Próbowała mnie otruć, wtedy uznałem, że poradzę sobie bez niej. Zabiłem ją. Rozerwałem na strzępy. Z początku żałowałem, bo ty tak bardzo płakałaś. Potem coraz bardziej zaczęłaś ją przypominać, tak bardzo, że chciałem się zemścić na tobie. Poniosłaś karę, która należała się twojej matce! A teraz zrobię z Tobą to co z nią! Zabiję potwora- odparł i nagle jego pierś przeciął srebrny pręt. Byłam w szoku. Wróciłam do ludzkiej postaci przygnieciona martwym ciałem mężczyzny, którego kiedyś mogłam nazwać tatą. Jednak teraz nie przedstawiał dla mnie żadnej wartości.

Seth stał nade mną z prętem zaciśniętym  w dłoni. Dym unosił się z jego ręki świadcząc o tym, że parzył mu skórę. Nie wiedziałam co zrobić. Osiągnęłam to czego chciałam. Teraz naga kuląc się na podłodze patrzyłam na zwłoki ojca, gdy publika krzyczała ciesząc się z widowiska. John podszedł do mnie podając jakąś szatę. Byłam zła, że przeżył, ale nie miałam siły na kolejną zemstę. Wszyscy byliśmy tylko pionkami. Śrubkami w tej chorej maszynie, którą nakręcał Hunter. Dean i Roman patrzyli na mnie z wyczekiwaniem. Z resztą jak wszyscy, którzy przeżyli tą bitwę. Karty były w moich rękach. Tylko ja nie chciałam ich zatrzymać. Nie mogłam też tu zostać. To może kiedyś był mój dom, lecz teraz wywoływał wyłącznie moje cierpienie. Ubrałam sukienkę, którą dał mi John i bez słowa ruszyłam w środek ciemnego korytarza. Na moment zamknęłam się w biurze ojca. Kiedy po chwili wyszłam z pełnym plecakiem całe stado wilków czekało na to co powiem, bądź zrobię. Wyszliśmy wszyscy w milczeniu na tereny, które już raz pokonałam z wilkami. Znów zaczęła się wędrówka. Jednak teraz bez postojów. W ciągu dwunastu godzin dotarłam z nimi do granicy. Tu moje drogi z Romanem, Deanem i Sethem miały dobiec końca.
-Jesteście wolni!- krzyknęłam. Ludzie ojca rozbiegli się wokół. Pozostały tylko trzy wilki. Moje wilki.
-Co chcesz zrobić?- zapytał Dean
-Nie mam pojęcia, ale tam nie wrócę-powiedziałam.
- Powodzenia Rose- odparł cicho Roman i zmieniając postać rzucił się biegiem przez pustkowie.
- Trzymaj się mała, może kiedyś się jeszcze spotkamy- odparł Dean i ruszył za Romanem. Seth stał nadal obok mnie.
- Na co czekasz?
-Sam nie wiem... Chyba nie mam dokąd wracać. Twój ojciec spalił mój dom. Nie mam dokąd pójść.
- To jest nas dwoje- odparłam. Seth spojrzał na mnie nieprzeniknionym wzrokiem. Potem doskoczył bliżej mnie i mocno mnie pocałował. Kiedy otworzyłam oczy wciąż czując na ustach smak jego ust zobaczyłam jak pędzi za Romanem i Deanem.

Tak więc zostałam sama. Bez domu. Z mnóstwem czasu i trzydziestoma milionami dolarów w wielkim plecaku na swoich plecach. Może jednak coś przyjdzie mi do głowy, a jeśli nie to zawsze mogę ich poszukać.

#Od Autorki

Mam nadzieję, że podobała wam się moja historia.

Sama nie wiem czy stworzę dalszy ciąg, ale nie skreślam jeszcze takiej opcji.

Życzę wam wszystkiego dobrego i niech żyją fani The Shield

Wasza

Roxi

The shield - Zbuntowane wilkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz