Zaraz po zmroku w Da'el robi się cicho. Zawsze ze zniecierpliwieniem wyczekiwałam chwili, gdy wszyscy pójdą spać i wreszcie będzie można pospacerować w ciszy. Im dalej od centrum tym szybciej wszystko zamiera- biedni nie mają czasu na nocne zabawy. Wyjątkowo, nie szłam przez sady tylko główną drogą prosto pod Mur. Nie miałam nastroju na kontemplowanie przyrody. Chciałam tylko ciszy i mroku. Dlaczego to słońce tak wolno zachodzi?! Póki będzie światło, ktoś będzie się szwendał, a ja potrzebowałam samotności.
-Da'el jest oazą życia na ogromnej pustyni, przed którą bronią nas wspaniałomyślni Silni! - wzdłuż muru stali krzykacze- za opłatą cały dzień będą wykrzykiwać twoje ogłoszenie. I zupełnie przypadkiem, pod Murem zawsze stoją ci, których wynajmuje władza. Tylko ich mi tu brakowało. Nie zamkną się dopóki na ulicy nie będzie ani jednego człowieka.
-Wybudowali domy, żebyśmy mieli gdzie się schować przed słońcem! Użyźnili glebę, żebyśmy mogli hodować jedzenie!- prychnęłam pod nosem. Ale jakoś nikt nigdy nie widział, żeby trzymali jakiekolwiek narzędzia...
-Dali nam schronienie przed wiatrem niosącym truciznę! Wybudowali Mur i powinniśmy być im wdzięczni za każdą kroplę wody, garstkę kaszy! Dzięki nim żyjemy! - ledwie powstrzymałam się przed gorzkim śmiechem. Tynk za plecami krzykacza przez ostatnią noc stał się krwawo czerwony. Ciekawe, ilu zabili tym razem... Przyśpieszyłam kroku, żeby zostawić za sobą irytującego chłopaka i ze zniecierpliwieniem spojrzałam na słońce. No zachodź...Przecież inaczej nigdy nie skończą się drzeć...
-Dzięki Murowi jesteśmy bezpieczni! Chroni nas przed złem świata Za!- nie zdążyłam odejść na tyle daleko, żeby nie słyszeć tamtego, a już zobaczyłam kolejnego krzykacza.
-Posłuszni wobec Silnych są szczęśliwi! Bądź posłuszny a będziesz szczęśliwy!- Temu chyba płacą więcej. Jest lepiej ubrany. Nagle strażnicy na Murze zgodnie uderzyli w bębny. Raz. Dwa. Trzy... Nareszcie. Gdy tylko wybrzmiał ostatni sygnał krzykacze ucichli- Silni właśnie ogłosili koniec dnia, a więc koniec pracy dla Słabych. Ostatni ludzie wrócili do domów. Miasto kładło się spać.
Idąc opustoszałą ulicą przyglądałam się Murowi. Miał około czterech metrów wysokości, miejscami mniej. Widać było, że ten fragment został ostatnio odnowiony- na cegłach brakowało pęknięć i ukruszeń charakterystycznych dla najstarszych części- więc szłam dalej, szukając jakiejś starej, zaniedbanej części. Odchyliłam głowę do tyłu, patrząc w niebo. Chmury rozwiały się i miałam wspaniały widok na gwiazdy. Kątem oka widziałam, jak równolegle do mnie, po Murze chodzili strażnicy. Każdy z nich, z wyraźnym znudzeniem patrzył w stronę miasta. Ożywiali się tylko na chwilę, gdy przechodziłam zaraz pod nimi. Pilnują mnie. Wysoko nade mną migotał gwiazdozbiór Nomady-założyciela Da'el. Eh... Zakładając to miasto wiedziałeś, że zostaniemy zamknięci w tych murach? Jak to się stało, że pustynie, które przeszedłeś, są teraz zakazane, ekscytują mnie i ciekawią, a dla ciebie były monotonnym pasmem udręki...? Kilka metrów przede mną Silni zmieniali wartę. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk rękawic uderzających w stalowe napierśniki, a potem krótką rozmowę.
-Ile już tu stoisz?
-Ze dwie godziny.
-Kupa czasu. Choć do środka, golniemy sobie po jednym. Rozgrzejesz się.
-Nic się nie stanie?
-Coś ty, przecież oni srają w gacie na samą myśl o tej kupie piachu której pilnujemy. Żaden dureń nie nadstawiłby karku, żeby sobie widoczki pooglądać. - żołnierz zaśmiał się gardłowo, pewnie rozbawiony własnym żartem- Do świtu nic się nie będzie działo - zaskrzypiały drzwi, gdy Silni wchodzili do najbliższej baszty, a potem nastała cisza... Szary, wyświechtany strój doskonale kamuflował mnie na tle Muru. W kilku ruchach wspięłam się tam, gdzie przed chwilą stali strażnicy. No tak. Tylko ja jestem na tyle głupia - pomyślałam zeskakując po drugiej stronie Muru.
CZYTASZ
Czwarta ściana
FantezieDa'el otoczone jest Murem. Ale to nie jedyna przeszkoda, której nikt wcześniej nie pokonał.