Noemi dokonała ostatnich poprawek. Wplotła drobne koraliki w moje ułożone w skomplikowaną fryzurę loki i jeszcze raz upewniła się, że wyglądam jak należy. W głębi domu trzasnęły drzwi i usłyszałam energiczne kroki, a zaraz potem przytłumione głosy moich rodziców:
- Uspokój się. Nie mamy wyboru.
- Przecież tak nie może być! A co jeśli... - dalsza część rozmowy była niezrozumiała. Spojrzałam porozumiewawczo na siostrę, a następnie na drzwi. Przez te wszystkie świecidełka, którymi mnie obwiesiła nie miałam szans zbliżyć się do rodziców niezauważona, a co dopiero podsłuchać o czym mówią, ale ona mogła to zrobić. Kiwnęła tylko głową i rozeszłyśmy się w przeciwnych kierunkach- ona w głąb domu, a ja w stronę okna.
O co się kłócą? Jeszcze wczoraj tak usilnie mnie przekonywali: "To dla ciebie wielka szansa Mi. Tyle dziewczyn marzy, żeby mieć takiego męża." A dzisiaj, gdy Silni przyjechali, oni nagle maja wątpliwości. Wyjrzałam przez okno. Zaraz za ogradzającym nasze tereny płotem unosiła się srebrna gondola. Jej smukły, obły kształt wyraźnie odcinał się na tle kanciastych i masywnych budowli gospodarstwa na przeciwko. Po obu stronach pojazdu, w matowych pancerzach stali dwaj strażnicy, gotowi zareagować na najmniejsze oznaki wrogości ze strony ciekawskich sąsiadów przyglądających się zamieszaniu przed domem. Gładka powierzchnia pojazdu wygięła się i płynnie rozsunęła na boki. Ze środka wysiadł kolejny gwardzista, z układającymi się w misterną mozaikę liniami koloru piasku na napierśniku. Co tu robi ktoś z tak wysokim eid aari? Nim zdążyłam przyjrzeć się żołnierzowi, zapominając o dyskrecji, którą miała zachować, wróciła Noemi.
- Zabierają cię do siebie! Chcą cię na jakimś balu!- Po raz drugi tego dnia otworzyła moją szafę i wyjęła stamtąd kolejne wymyślne ubrania. Podała mi je, ale nie wyciągnęłam po nie ręki. - Co ty robisz? Ubieraj się! To nie jest dobra pora na dyskusje o modzie!
- Dokładnie. Pójdę ubrana tak, jak jestem. Mów od początku, co tam się dzieje?- Dziewczyna zostawiła ciuchy w spokoju, ale zamiast się uspokoić, zaczęła krążyć po pokoju.
- Najpierw wszystko było normalnie. No wiesz, tak jak się z tatą umówili. - Pokiwałam głową na znak, że dobrze pamiętam warunki mojego ślubu. - Ale jak już przyjechali to nie wyszedł ten twój Silny tylko jacyś dwaj drągale i zaraz zaczęli wołać po gospodarza. Znaczy się tatę. I oni mu mówią, że tam u nich w willi robią bal i przyszła małżonka panicza, to jest ty, ma się stawić na godzinę przed zachodem słońca tam u nich na wzgórzu. I że oni tu są jako eskorta panny młodej i się nie ruszą spod domu bez ciebie. Tata im na to, że nie taka była umowa, miał przyjechać panicz jak mu tam... No wiesz- twój przyszły, a oni na to, żeby nie dyskutować i pannę młodą, znaczy ciebie, zaraz przyprowadzić. A tata, że jeszcze nic nie jest pewne i żeby cię panną młoda nie nazywać póki nie założysz welonu. I już się zbierał żeby zrywać zaręczyny, ale z domu wypadła mama i zaciągnęła go do środka. No i wtedy ten żołnierz poszedł do swoich, coś tam poszeptał do drugiego i teraz stoi tam. - Wskazała mężczyznę z prawej strony gondoli.- To ten z kwadratową szczęką. Widzisz go?
- Tak, widzę. Nie wytykaj ich palcami.
- No. I mama pokłóciła się z tatą, bo tata nie chciał cię puszczać samej, a mama nie chciała kłopotów z żołnierzami. A tata na to, że tu chodzi o twój honor, a mama, że o przyszłość naszej rodziny. I tata na to że mogą ci coś zrobić, a mama... - Noemi przerwała na chwilę, by odetchnąć. Wykorzystałam sytuację i przerwałam jej:
- Nie powtarzaj mi wszystkiego słowo w słowo. -syknęłam podenerwowana. - Jadę z nimi czy nie? - dziewczyna, wyraźnie wybita z rytmu, wypuściła powoli powietrze i dopiero wtedy, mi odpowiedziała:
- No przecież mówiłam, że jedziesz! - w jej głosie pobrzmiewało oburzenie. - Jak ty mnie słuchałaś? - Nie odpowiedziałam jej. Po mojej twarzy przemknęła świetlista plamka- to drzwi gondoli znów się poruszyły, odbijając w moją stronę światło słońca. W głębi pojazdu siedziała jeszcze jedna, schowana w cieniu postać. Pomimo kotary, za którą starałam się schować, spojrzała wprost na mnie. Speszona przerwałam kontakt wzrokowy i oddaliłam się trochę od okna. Tajemnicza osoba przysunęła się bliżej drzwi, wystawiając się na palące słońce. Promienie wyostrzyły jej sylwetkę i zyskałam pewność, że to kobieta. Nie mogła mnie widzieć, ale mimo to skinęła dłonią w stronę okna, jakby wiedziała, że nadal ją obserwuję.
- Noemi. Choć, znajdziemy mi coś odpowiedniejszego na ten bal. Pojadę.
Gdy wyszłam z pokoju, rodzice siedzieli przy stole cicho rozmawiając. Bez słowa przeszłam koło nich kierując się w stronę drzwi. Gdyby pobrzękujące delikatnie bransoletki nie przykuły ich uwagi, pochłonięci tłumioną kłótnią nie zauważyliby mojego wyjścia. Trzymałam już klamkę gdy ojciec odezwał się głośniej:
- A ty dokąd? Wracaj do pokoju i nie wychylaj stamtąd nosa dopóki ci Silni nie pojadą.
- Z tego co słyszałam, mój narzeczony - zamilkłam na chwilę, by przypomnieli sobie, ile zależy od tego ślubu - zaprosił mnie na bal. Jak miło z jego strony, że przysłał tak liczną eskortę, prawda? - Jeśli tam nie pójdę, ojciec może równie dobrze od razu zamknąć biznes i nie czekać aż Silni to zrobią za niego. Takich umów się nie zrywa. Nie z nimi. Mama pokiwała głową, w milczeniu akceptując moją decyzję. Wstała od stołu, kładąc uspokajająco dłoń na ramieniu męża i ułożyła chustę na mojej skomplikowanej fryzurze. Uśmiechnęłam się delikatnie. Nawet teraz troszczy się, bym nie dostała udaru. Zerknęłam kątem oka na moją siostrzyczkę, która do tej pory stała milcząca pod ścianą. Jej zwykle ozdobiona uśmiechem twarz była napięta i poważna. Chyba nigdy wcześniej nie widziałam jej tak zmartwionej. Złapałam ją za dłoń.
-Hej - Uśmiechnęłam się - będzie dobrze. A jak wrócę, opiszę ci wszystkie suknie, które zobaczę na tym balu. Co ty na to? - W odpowiedzi prychnęła pod nosem, ale uśmiechnęła się kącikiem ust. Chyba już jest za duża na takie odwracanie uwagi. Delikatny grymas nie dosięgnął jej oczu, które pozostały chłodne i skupione.
- Powinnam wrócić do nocy. - Odwróciłam się w stronę drzwi, żeby ukryć ziewnięcie. Popłoch, który wywołała wśród mojej rodziny nieoczekiwana zmiana planów, odwrócił moją uwagę od zmęczenia po niecałych dwóch godzinach snu, ale potrzeby organizmu zaczęły dawać o sobie znać. To tylko kilka godzin i pójdę spać.
Pchnęłam drzwi i wyszłam na spotkanie milczącym strażnikom. Gdy tylko zamknęłam je za sobą, jeden z mężczyzn, ten ze skomplikowanym eid aari, chwycił mnie za ramię i stanowczo, ale nie brutalnie pociągnął w stronę gondoli. Nigdy wcześniej nie miałam okazji przyjrzeć się jej z bliska. Gładka powierzchnia składała się z drobnych, nachodzących na siebie sześciokątnych łusek. W najszerszym miejscu pojazdu miały kształt plastrów miodu, ale każda dalsza od środka była bardziej wykrzywiona. Deformacja zachodziła do tego stopnia, że na krańcach upodabniały się do kanciastych łez. Z bliska pojazd okazał się o wiele większy niż początkowo myślałam. Zatrzymaliśmy się gdzieś w jednej trzeciej jego długości, a do dalszego krańca nadal było około trzech metrów. Pomiędzy płytkami powstały szczeliny, a następnie niektóre blaszki uniosły się i nałożyły na siebie, tworząc owalne wejście. Gondola zachwiała się w powietrzu gdy postawiłam w niej nogę, więc zatrzymałam się, niepewna. Moje wahanie rozwiał dotyk stali na plecach. Strażnik, który bezszelestnie wyjął krótki sztylet z pochwy przy biodrze, przyciskał go teraz pod moją prawą łopatką. Zirytowana brutalnymi metodami dowódcy eskortującego mnie oddziału, fuknęłam, ciężko siadając na wyłożonej niebieskimi poduszkami ławeczce. Łuski ponownie zafalowały i wnet zasłoniły całe wejście. Gdy ze szczękiem uszczelniły się przerwy między płytkami, w pojeździe zapanowała ciemność.
CZYTASZ
Czwarta ściana
FantasyDa'el otoczone jest Murem. Ale to nie jedyna przeszkoda, której nikt wcześniej nie pokonał.