Obudził go głośny huk burzy, który rozniósł się po budynku echem.
Odwrócił się na plecy i rozejrzał się ostrożnie, starając przypomnieć sobie jak się tutaj znalazł.
Przez duże otwory dachu spływały krople deszczu, skapując na jego twarz.
Sięgnął do kieszeni po latarkę, w swoim brudnym i skurzonym prochowcu i rozświetlił pomieszczenie.
Prócz cichego skapywania wody na podłogę, słychać było już coraz cichsze odgłosy burzy w oddali.
Nie wiedział gdzie się znajduje i co się z nim działo.
Czuł silny ból głowy, a na jego ręce znajdowały się głębokie szramy po cięciach.
Usiadł powoli , opierając się o brudną i zdrapaną ścianą .
-Co do cholery?- powiedział do siebie i wsadził dłoń do kieszeni by znaleźć telefon komórkowy i zadzwonić do swojego najlepszego przyjaciela Deana.
Pech chciał że w budynku tym nie było sygnału.
Przeklął pod nosem i wstał powoli łapiąc się za parapet .
Oświetlił latarką w poszukiwaniu wyjścia i potykając się o gruz i szybko się udał na zewnątrz, wydostając się z opuszczonego budynku.
***
Szedł prosto przed siebie, nie znając miejsca swojego położenia.
Znalazł się w dużym parku Central Park, gdzie latarnie świeciły słabym światłem.
Opadł na ławkę i wyciągnął swój telefon z kieszeni, i uśmiechnął się na myśl zasięg jest ponownie się pojawił.
Wykręcił numer telefonu Deana i oczekiwał na połączenie, lecz słychać było tylko pocztę głosową.
Zadzwonił ponownie, lecz kontaktu z Deanem nadal nie było.
Dlaczego nie odbiera? - pomyślał anioł i wykręcił ponownie numer telefonu, tym razem do Sama, z którym także nie było kontaktu.
Miał dziwne wrażenie że coś musiało się wydarzyć strasznego, skoro ani Sam ani Dean nie odbierają od niego telefonu.
Zerwał się z ławki i poszedł do serwisu samochodowego by ukraść jakiś sprawny jeszcze samochód.
Nie mógł latać ani się teleportować, czuł głód, strach czy pragnienie, od momentu kiedy stracił swoje moce, zawierając pakt z szamanem voodoo Papa Luo , by uratował Deana z objęć śmierci w zamian ze jego łaskę, która miała być jednym ze składników do zaklęcia szamana.
Był człowiekiem i starał się jakoś żyć.
Tęsknił za swoimi mocami, skrzydłami , nie potrafił się pogodzić z tym faktem.
Cieszył się że jego przyjaciel jest cały i zdrowy, starał się nie pokazywać po sobie swoich słabości, przy Deanie, który nie potrafił pojąć tego co anioł dla nie go zrobił.
Był wściekły na Casa ,że ten zawarł pakt z szamanem i nie udawał tego że jest na niego zły za jego decyzje.
Wsiadł do ukradzionego samochodu, i odjechał szybko z parkingu.
Miał nadzieje że nie będą szukać tego samochodu, ale zanim go znajdą, Cas będzie już w domu.
***
Po długiej i męczącej drodze, dojechał do bunkru ludzi pisma w Kansas, gdzie mieszkał razem z Winchesterami.
Zaparkował samochód przed wyjściem i po cichu wszedł do środka.
Dźwięk otwieranych drzwi był głośny.
Zeszedł na dół i położył kurtkę na stole, odwrócił się by iść do pokoju, lecz poczuł silny ból łamiących się kości nosa.
Upadł na ziemię z jękiem i przetarł obolały nos, z którego leciała krew.
Nim zdążył zobaczyć, kto uderzył go w twarz, oberwał drugi raz tym razem w brzuch i złapał się za niego.
-Proszę...-próbował coś powiedzieć łamliwym i obolałym głosem, chroniąc się przed kolejnymi uderzeniami, lecz przerwał, przykładając rękę by okryć zakrwawiony i obolały nos.
Kręciło mu się w głowie od uderzenia,lecz usiadł ostrożnie i oparł się o ścianę, spoglądając na przeciwnika.
Był to Dean, u którego na twarzy malowała się nienawiść i chęć zadania kolejnego ciosu przyjacielowi.
-Masz czelność pojawiać się tutaj, po tym co zrobiłeś ?! -Krzyknął Dean i zrzucił lampę ze stołu i oparł się o stół, przecierając skronie palcami.
Castiel spojrzał na przyjaciela, i złapał się za blat by ostrożnie wstać.
Podszedł ostrożnie do Deana, lecz ten machnął mu palcem wskazującym na drzwi.
-Dean... co ja- próbował wydusić coś anioł, lecz Dean szarpnął go w stronę wyjścia.
-Wynoś się!- Krzyknął ponownie Winchester.
Anioł spojrzał smutnym wzrokiem na przyjaciela, złapał za płaszcz i posłusznie wyszedł na zewnątrz.
Nie wiedział co się stało i dlaczego jego przyjaciel tak go potraktował.
Obolały i totalnie przerażony postawą przyjaciela, usiadł do samochodu i pojechał, nie wiedząc dokąd się już udać.
Parkując na poboczu w lesie, opuścił siedzenie i starał się zasnąć.
Pragnął jeszcze raz porozmawiać z Deanem...
Ale tym razem nie da się wyrzucić...
Musiał dowiedzieć się co się z nim stało i dlaczego Dean go nienawidzi.
Chciał tam wrócić, i wyjaśnić wszystko ze swoim przyjacielem.
YOU ARE READING
Identity Theft: SPN FANFICTION
FanfictionCastiel budzi w opuszczonym budynku , nie pamięta jak długo się tam znajdował i co się z nim stało. Anioł próbuje przypomnieć sobie wydarzenia. Postanawia wrócić do Kansas, gdzie jego przyjaciele nie są do niego przyjacielsko nastawieni. Musi okryć...