Rozdział V

41 2 2
                                    


-Michał-

    – To jest Angie – wyja­śnia­łem – Musimy Ci coś powie­dzieć.

    – Nie wró­ci­cie do domu – prze­rwała mi bar­dzo roz­ba­wiona Angie.

    – Co czemu?! – krzyk­nął prze­ra­żony Okta­wian.

    – Musi­cie pomóc roz­wią­zać sprawy w moim świe­cie. Więc nie może­cie odejść.

    – Zaw­sze możemy uciec – zapro­po­no­wał Maks.

    – Jeśli spró­bu­je­cie pode­rżnę Wam gar­dła – spa­ro­wała to od razu Angie.

    Na tym skoń­czy­li­śmy dal­szą roz­mowę. Ruszy­li­śmy za Moniką wgłąb zamku. Szli­śmy dłu­gim ciem­nym kory­ta­rzem. Było bar­dzo wil­gotno. Drogę oświe­tlały nam jedy­nie przy­śru­bo­wane do ścian pochod­nie. Na końcu kory­ta­rza znaj­do­wały się schody, które pro­wa­dziły głę­boko w dół – praw­do­po­dob­nie do lochów.

    Zde­cy­do­wa­nie były to lochy. Co około dwa metry była cela. W każ­dej celi leżała miska z wodą i talerz z kromką chleba – jakby były dla kogoś przy­go­to­wane.

    Na końcu lochów cen­tral­nie nad drzwiami do kolej­nych pomiesz­czeń wid­niał gobe­lin z... No wła­śnie z czym? Gobe­lin przed­sta­wiał elfa sto­ją­cego połową sie­bie na ziemi, a drugą czę­ścią swo­jego ciała stał naj­pew­niej na jakiejś rów­no­le­głej ziemi bądź kra­inie ciężko było stwier­dzić. 

    – Co przed­sta­wia ten gobe­lin? – spy­ta­łem Angie.

    – Przed­sta­wia on tele­portującego się elfa – mówiła Monika – prze­cho­dzi on z ziemi do mojej kra­iny i z powro­tem.

    – Czyli za tymi drzwiami jest tele­port? – zapy­ta­łem widocz­nie pod­eks­cy­to­wany.

    – Tak, ale trzeba go uru­cho­mić – odpo­wie­działa mi z szy­der­czym uśmiesz­kiem na twa­rzy Angie.

    Byłem cie­kaw jak się go uru­cha­mia ale na razie nie zada­wa­łem zbęd­nych pytań. Zanie­po­koił mnie jed­nak Jej szy­der­czy ton jakby miało się stać coś co się Nam nie spodoba.

    Owy „tele­port" nie wyglą­dał jakoś szcze­gól­nie nad­zwy­czaj­nie. Były to jakieś znaki runiczne z wiel­kim pen­ta­gra­mem na środku wszystko wyryte było na mar­mu­ro­wej podło­dze.

    – Zanim cokol­wiek uru­cho­misz – mówi­łem – W czym mamy Ci pomóc?

    – Zaw­sze tyle gadasz? – zapy­tała lekko pod­de­ner­wo­wana.

    – Chcę po pro­stu wie­dzieć na co się piszę. – Posze­dłem bli­żej obej­rzeć znaki wyryte na ziemi.

    – Na naszej pla­ne­cie są różne istoty – zaczęła – są elfy, skrzaty, ludzie i inne przy­ja­zne istoty.

    – Pole­ni­zo­wał­bym czy elfy są przy­ja­zne. – prze­rwa­łem jej pozwa­la­jąc sobie na cichy śmiech.

    – Ale są rów­nież złe istoty, istoty mroku. – mówiła jakby w ogóle mnie nie usły­szała. –

Naj­sil­niej­szymi isto­tami są wiedźmy. Na szczę­ście dajemy sobie z nimi radę.

    – To w czym pro­blem, skoro daje­cie sobie radę? – spy­ta­łem.

    – Dowie­działy się, że pró­bu­jemy odna­leźć legen­darną dru­żynę z prze­po­wiedni, która miała wytę­pić zło w naszej kra­inie. Owa grupa składa się z pię­ciorga dzieci róż­nych ras człowieka, kobalosa, pół smoka,  wam­pira i demona. A wiedźmy próbują przywołać starego boga, żeby do tego nie dopuścić.

Wieczna opowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz