Rozdział 2

1 0 0
                                    

Szłam z Arturem i Piotrkiem, którzy odprowadzali mnie do klasy. Kiedy JĄ zobaczyłam, wraz ze swoją świtą, mój humor momentalnie się zmienił i z wesołej stałam się wkurzona, ale również przerażona.

- Co one tutaj robią? - Artur pierwszy się odezwał.

- Też bym chciała wiedzieć. - widząc moje przerażenie tym faktem zbliżył się do mnie czym dodał mi otuchy. Podziękowałam mu za to uśmiechem.

- O, kogo moje oczy widzą. Nasza świętoszka we własnej osobie i to z ochroną - Artur złapał mnie za nadgarstek jakby wyczuł, że chce do niej podejść i ją uderzyć.

- Daruj sobie te gadki - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- Ale czemu tak agresywnie? Chciałam się przywitać - powiedziała z perfidnym uśmiechem na twarzy.

- Odpuść sobie - powiedział stanowczo Artur.

- Wiesz co? Masz rację, odpuszczę sobie, ale nie myśl, że na długo - po wypowiedzeniu tych słów cała grupa odeszła.

- To nie może oznaczać niczego dobrego - powiedziałam i przytuliłam się do Artura.

- Chcesz wrócić do domu?

- Nie, zostanę - chociaż bardzo chciałam pójść do domu to postanowiłam stawić temu czoła.

- Czy ktoś mi wytłumaczy o co chodzi? - no tak, zapomnieliśmy o jednym elemencie - Piotrek.

- Nie teraz, stary. To nie jest najlepszy moment.

- A wy co tutaj jeszcze robicie? Dzwonek był już dawno - jakby tego było mało to musiała nas "nakryć" moja wychowawczyni.

- Powiedzieć jej wszystko? - pokiwałam głową twierdząco - wszystko będzie dobrze - pocałował mnie w czoło i podszedł do Nowackiej.

Usiadłam na ławce z bezradności i twarz schowałam w dłoniach. Piotrek, który czas stał z boku nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji teraz usiadł obok mnie i przyciągnął do siebie.

Po jego twarzy widziałam, że chciał się odezwać i pewnie spytać o całą tą sytuację, ale milczał. Byłam mu za to wdzięczna.

Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale po jakimś czasie zauważyłam idących w naszą stronę Artura z moją wychowawczynią.

- Powiem nauczycielom, że musieliście mi pomóc, więc będziecie mieć tą lekcję usprawiedliwioną. A Ty - popatrzyła się na mnie - nie chcesz pójść do Pani psycholog albo wrócić do domu?

- Nie proszę Pani, zostanę w szkole - mówię i odchodzi.

- Czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy o co tu chodzi?! - po dłuższej ciszy odzywa się Piotrek.

- Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?

- Wiki! - czuję wzrok Artura na sobie.

- Przyjdź po lekcjach do nas to wszystko Ci wytłumaczę.

6 godzin później

Z jednej strony chciałam mieć tą rozmowę już za sobą, a z drugiej - przeciągałam mój pobyt w kuchni jak najbardziej się dało.

- Co z tym piciem? - zawołał Artur z salonu.

- Już idę! - wzięłam tacę z napojami i przekąskami i poszłam do nich.

Postawiłam wszystko na małych stoliku kawowym i usiadłam na fotelu. Westchnęłam i zaczęłam mówić:

- W gimnazjum miałam grupę "przyjaciół" - wypowiadając ostatnie słowo nakreśliłam w powietrzu cudzysłów - a przynajmniej tak mi się wydawało. W wakacje pomiędzy drugą i trzecią klasą dużo imprezowaliśmy, ale ostatnia impreza skończyła się źle. Rodzice byli w delegacji, a Arturowi powiedziałam, że idę do Sandry na noc - jakby dla potwierdzenia skinął głową. - Zapowiadało się, że będzie to świetny wieczór, ale tak było do czasu. Zanim poszłyśmy do klubu postanowiłyśmy zrobić before. Był alkohol, fajki, a nawet ktoś załatwił narkotyki. Później udałyśmy się na imprezę - z trudem powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć i nie zacząć płakać. - Tam alkohol lał się w litrach, a połączenie takiej ilości płynów z narkotykami nie było mądrym pomysłem. Na moje szczęście lub nieszczęście, bo w końcu go okłamałam, znalazł mnie Artur i to dzięki niemu zawdzięczam to, że żyję - posłałam mu ciepły uśmiech. - Spędziłam kilka dni w szpitalu, później było wiele wizyt u psychologa żeby wyjść na prostą. Tak mniej więcej prezentuje się ta historia - siedziałam tak jeszcze chwilę ze wzrokiem utkwionym w jakimś punkcie za oknem po czym wstałam i poszłam do swojego pokoju.

Perspektywa Artura

Po wyjściu Wiktorii w salonie zapanowała cisza. Na twarzy Piotrka widziałem szok, zaskoczenie i zmieszanie. Nie wiem co było największe.

- A ta grupka dziewczyn w szkole to była ta sama grupa co w historii? - odezwał się po dłuższym czasie.

- Zgadza się.

- To ona teraz będzie miała piekło w szkole.

- Właśnie tego obawiam się najbardziej.

- Nie da się czegoś zrobić?

- Rozmawiałem z Nowacką i powiedziałem jej co i jak. Powiedziała, że będzie miała na nie oko, ale sam również muszę panować nad sytuacją.

- My musimy panować - posłałem mu zdziwione spojrzenie. - Chyba nie myślałeś, że zostawię Cię z tym samego. Przecież kumpli nie zostawia się w potrzebie.

- Dzięki stary.

Perspektywa Wiktorii

Już na schodach pozwoliłam moim łzom spływać po twarzy, a w momencie kiedy weszłam do pokoju już nad sobą nie panowałam i płakałam. Położyłam się na łóżku. Nie przestawałam płakać, wręcz przeciwnie - nasilał się.

Po niecałej godzinie już się uspokoiłam, ale za to teraz zwijałam się z powodu bólu głowy. Sięgnęłam do stolika nocnego po tabletki i poszłam spać pomimo tego, że był środek dnia.

***

Szczęśliwego nowego roku i udanej zabawy sylwestrowej!❤

New lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz