27. Zadanie

706 79 15
                                    

Ciepłe płomyki pląsały radośnie wśród starannie złożonego i porządnie zabezpieczonego, sporego stosu drewna, dając oczom zebranych wokół ludzi możliwość podziwiania ich jedynego w swoim rodzaju tańca. Zatrzeszczały radośnie, kiedy delikatny podmuch wiatru przechylił je w stronę białowłosego mężczyzny, leżącego nieprzytomnie dosłownie kilka kroków od nich. Wydawało się, że już zaraz lizną swoim przenikliwym na wskroś ciepłem policzek Żabiego Pustelnika, lecz sekundę później wycofały się, pokornie wracając na swoje miejsce. Zajaśniały mocniej, kiedy niebo zaczął przysłaniać mrok, a następnie ciemność, walcząc zażarcie z zimnem i czernią o dominację.

Toń lasu przyprawiająca o melancholię ustąpiła nieznacznie, pokazując wyraźnie linię drzew i nieco głębszej, w tym momencie złowieszczo wyglądającej roślinności. Niezmącona niczym cisza panowała naokoło obozu, pozwalając na usłyszenie oznak nocnego życia, które wydawało się teraz jeszcze bardziej bogate niż za dnia.

Usłane jasnymi punktami niebo, zwieńczył ogromny, koci uśmiech, jaśniejący blaskiem kilkakroć większym od gwiazd. Zdawało się wręcz, że księżyc spoglądał łagodnie na skąpane w srebrze i złocie sylwetki, a było ich cztery.

Po jednej stronie, dalszej od lasu, leżał mężczyzna o białych włosach i łagodnej twarzy pogrążonej w spokoju, jakiego można doświadczyć tylko w objęciach Morfeusza. Tuż obok, choć z lekkim dystansem, spoczywał oparty o burego, dużego kota blondyn, który znalazł zajęcie w podziwianiu zmieniającego się co chwilę koloru oraz struktury futra towarzysza. Po drugiej stronie, oddzielona od nich ogniem paleniska niczym murem, siedziała sztywno jedyna dziewczyna w owym towarzystwie. Jej widoczne oko utkwiło pusty, choć widocznie inteligentny wzrok w tym samym zjawisku co piętnastolatek, a lekko ugięte w kolanach nogi wydawały się wyraźnie rozluźnione, ale gotowe to skoku.

Ułożona w ten sposób sprawiała wrażenie pięknej lalki, lecz nie miała w sobie sztuczności, o którą w obecnych czasach u urodzinowych kobiet nie trudno. Jej dłoń powędrowała ku szyi, dotykając uwieszoną nań zawieszkę w osobliwym kształcie. Jej palce badały niemal mechanicznymi ruchami strukturę szklanego, małego naczynka, pozwalając jej po raz tysięczny przemyśleć całą sytuację, która była bezpośrednio związana z tym miejscem.

Naruto zanurzył palce w miękkiej sierści przyjaciela, lecz tak naprawdę nie był obecny umysłem na tej polanie. Właśnie siedział na ziemi przed Kuramą i konsultował z nim ostatnie wydarzenia wewnątrz umysłu. Razem próbowali podjąć decyzję, jak podejść do wampira, który swym zachowaniem bardzo różnił się od tych, które zdążyli napotkać na swojej drodze.

- To może po prostu zapytam się, czego chce? - zaproponował po godzinnej obradzie blondyn.

- Nie - odrzucił jego pomysł. - To nie ma sensu. I tak będzie milczeć.

- Skąd wiesz? - zapytał, czując narastające zmęczenie i bezsilność.

- Tkwi tutaj już kilka godzin w tej samej pozycji. Nic nie mówi, nawet nie oddycha. A jej oko ma dziwny kolor.

- Rasista - prychnął, krzyżując ręce na piersi.

- Nie o to oko chodzi - warknął, mając na myśli ciemnoszarą tęczówkę. - O to drugie, pod grzywką. Czerwone niczym krew. Nigdy wcześniej nie widziałem takiego wzroku u kogoś, kto nie był jinchuurikim.

- A tego nie warunkuje przypadkiem pragnienie, czy coś w tym stylu?

- Nie sądzę. Jisa miał w sobie o wiele mniej krwi od niej, ale nie miał tak dziwnych objawów. Wyglądał normalnie.

- Dobra - chłopak wstał, odruchowo otrzepując spodnie. - Nie ma co tutaj tak siedzieć. Pójdę i zagadam do niej. Lepiej zadać pytanie i nie otrzymać odpowiedzi, niż nigdy nie podjąć tematu.

Vampire Story || Naruto [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz