Rozdział 3

13.1K 472 110
                                    

Wziął nóż leżący nede mną.

-Nie można się bawić nożem, możesz zrobić komuś krzywdę, albo nawet sobie samej.- przyłożył mi nóż do szyi. Nerwowo przełknęłam ślinę

-I co ja mam z tobą zrobić? - zaczął wymachiwać nożem.

-Może cię zabije, co o tym sądzisz? - uśmiechnął się szyderczo, przyłożył znów metalowy przedmiot do mojej szyi tym razem mocniej.

Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, wszystko wróciło, popatrzyłam prosto w jego brązowe oczy...

-Jesteś taka niegrzeczna...

-Błagam cię daj mi spokój

-Przecież dopiero co przyszedłem, a już mnie wyganiasz?- powiedział udając smutny głos.

Odwróciłam głowę na lewą stronę. Poczułam jak łzy znów napływają mi do oczu.

-Ej słońce co się z tobą dzieje?- przejechał ręką po moich włosach, aż przeszły mnie ciarki. Wstał ze mnie:

-Dobra wstawaj, zbieramy się- moje serce zabiło szybciej, on chyba śni, myśli że pójdę gdzieś z nim, to grubo się myli, wstałam i usiadłam na ziemi.

-Słyszysz mówię coś do ciebie!- podniósł głos, ale ja ani drgnęłam, myśli że się wystraszę. Poczułam mocne szarpnięcie, pociągnął mnie za włosy do góry

-Słyszysz co się do ciebie mówi?- przy tych słowach szarpał mnie za włosy, bolało i to bardzo.

-Nathan to boli!- teraz ja podniosłam głos.

-Posłuchaj mnie uważnie, pójdziesz teraz się grzecznie przebrać, zejdziesz na dół i ładnie wyjdziemy.

-Tylko powiedziałem grzecznie, inaczej twoim rodzicom stanie się krzywda,a tego byś raczej nie chciała prawda?- powiedział mi do ucha.

Kiwnęłam głową, przecież wiadomo, że zrobię to co każe bo nie chcę żeby zrobił coś rodzicom. Puścił mnie, poszłam na górę po schodach otworzyłam szafę, wzięłam czarne rurki, top i bluzę z kapturem.

Szybko się przebrałam i zeszłam na dół, gdzie siedział na krześle Nathan, kiedy mnie zobaczył wstał i zaczął iść w moją stronę. Uśmiechnął się zadziornie

-Lubię kiedy jesteś posłuszna- chwycił mnie za rękę i pociągnął w kierunku drzwi.

Wyszliśmy na taras, auto stało na chodniku, wsiedliśmy do niego, usiadłam na miejscu pasażera, ruszyliśmy z piskiem opon.

Pewnie długa droga przed nami, oparłam głowe o szybę, czyli jednak to nie sen, tylko rzeczywistość zostałam porwana po raz drugi, moja psychika tego nie wytrzyma, nie mam już siły na to... Zaraz stop! Cornelia nie możesz poddać się bez walki, przecież gdybyś się poddała nie byłabyś sobą, pokaż temu gnojkowi, że jesteś silna i nie boisz się go wcale.

Rozum podpowiadał mi żeby zawalczyć, ale tak naprawdę czułam, że już dawno się poddałam. Z zamyślenia wyrwał mnie gwałtowny skręt, popatrzyłam przez szybę, wjeżdżaliśmy na stację benzynową, muszę coś szybko wymyśleć, aby uciec.

-Mogę iść do toalety?- nie odwróciłam nawet głowy w jego stronę.

-Możesz, tylko pamiętaj żadnych numerów- nie słuchałam co ma mi do powiedzenia, teraz liczyło się tylko to żebym mogła uciec.

Weszłam do sklepu, powiedziałam ładnie dzień dobry i udałam się do toalety. Kiedy zamknęłam drzwi od razu poleciałam do jednej z kabiny, zamknęłam klapę od sedesa, i weszłam na niego, później na spłuczkę i jest okno, teraz muszę je tylko otworzyć, przekręciłam klamkę i pociągnęłam.

Otworzyłam je na całą szerokość, wspięłam się co było bardzo trudne, usiadłam na parapet, pobiegnę prosto do lasu, nie jest wysoko dam radę, muszę się pospieszyć, bo zorientuje się że za długo mnie nie ma. Zeskoczyłam, tak że upadłam na kolana i dłonie, nie powiem bolało trochę, już wstawałam kiedy usłyszałam ładowanie pistoletu

-A panienka wybiera się gdzieś?- czułam, że był wkurzony mam przerąbane...

----------------------------------------------------------

I kolejny rozdział wlatuje. Dziękuję bardzo kochani za gwiazdki i komentarze! ❤❤

Nieznajomy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz