~~9~~

155 7 1
                                    

Po długim, potreningowym i gorącym prysznicu leżałam sobie spokojnie na łóżku, bawiąc się telefonem, który na szczęście mi oddano. Oczywiście nie było tu dostępu do internetu, przynajmniej dla mnie, więc pozostało mi tylko granie w durne gierki na komórce pozbawionej karty. Całkowicie odcięli mi dostęp do świata "na zewnątrz". To jest niedorzeczne. Za jakie grzechy?! Tak bardzo tęskniłam za Mel. Pewnie się martwi, nie mając wiadomości ode mnie. Jak tylko stąd ucieknę, to spotkam się z nią albo wyjadę gdzieś daleko. Tylko, że brak środków na życie mógłby mnie ograniczyć. Ciężko będzie, ale dam radę. Wszędzie lepiej niż tu.

Moje knowania przerwał charakterystyczny dźwięk, zatwierdzający kod i wpuszczający przybysza do środka. Mój trener poinstruował mnie, że mam czekać właśnie na owego przybysza w pokoju. A więc stosuję się do poleceń, z resztą jakoś nie chce mi się przekraczać tych drzwi.

- Witaj, Jade - powitała mnie kobieta w średnim wieku z ciemnymi włosami i wielkimi, iskrzącymi oczami.

To było Ona. Nie mogłam zapomnieć tych oczu i delikatnego uśmiechu. Oraz ten aksamitny, ciepły głos, który mógłby mnie utulić do snu w każdej chwili. Żołądek mi się ścisnął, czułam, że oczy zaczynają mnie piec, a ręce drżeć. Nie mogłam wykrztusić ani słowa. Z jednej strony skacze z radości, że mogę ją w końcu poznać, przytulić się i pokochać. Natomiast z drugiej... nienawidzę jej, opuściła mnie.

Kobieta zamknęła za sobą drzwi i znowu zwróciła na mnie wzrok przepełniony troską i smutkiem. Nie wiedziałam, co mam czuć. Mam się gniewać, krzyczeć i płakać? Czy może rzucić się jej w ramiona i dziękować, że mnie chroniła. Z tej emocjonalnej walki wyszło...nic. Siedziałam wyprostowana i sparaliżowana.

- Ja - zaczęła, wahając się. Sama również nie wiedziała, co powiedzieć. - Przepraszam - westchnęła cicho i spuściła głowę.

Kruche ramiona zaczęły jej się trząść. Najwyraźniej płakała, czego nie mogłam uchwycić, ponieważ całkowicie zakryła twarz włosami. Już wiem, po kim to mam. Swoją drogą byłyśmy do siebie bardzo podobne.

Nadal nie wiedziałam, co miałam ze sobą zrobić. To była najtrudniejsza rozmowa, a raczej milczenie mojego życia. Wielka gula stanęła mi w gardle, czułam, że zaraz i mi popłyną łzy. Do tej pory byłam zła na wszystkich i zgrywałam naburmuszoną nastolatkę, która buntuje się na cały świat. Dobrze, bo to należało się im za okłamywanie mnie. Ale teraz... Nie mogę patrzeć, jak ta kobieta płacze. Serce mi krwawi. Nie mogę jej winić za nic. Chciała mnie ochronić, chciała dobrze.

Posłuchałam serca. Zerwałam się  łóżka i szybko przytuliłam Grace. Od razu odpowiedziała i jeszcze silniej zaczęła szlochać. Ja też już nie wytrzymałam. Tak dobrze było się do niej przytulić. Chciałam zostać w jej ramionach już na zawsze. Pachniała kwiatami, tak bardzo znajomo. Jak mogłam pamiętać jej zapach z przed szesnastu lat? A może mi się wydawało, że to znam.

- Córeczko - jęknęła i przycisnęła mnie do siebie jeszcze mocniej.

Od razu poczułam ciepło i taką lekkość na sercu. Błogi spokój ogarnął całe moje ciało. Nigdy nie czułam czegoś takiego, kiedy przytulałam się do Ann. Jednak prawdą jest, że miłość matczyna jest silniejsza od wszystkiego. Od rozłąki też. Jak mogłam ją winić o cokolwiek? To moja mama. Kocham ją. Potrzebuję jej.

Stałyśmy tak nieruchomo jeszcze kilka chwil. W końcu się uspokoiłyśmy i odsunęłyśmy od siebie. Mama miała zapuchnięte, ale szczęśliwe oczy. Była taka piękna.

- Naprawdę nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, przepraszam cię - wychlipała. - Jestem okropną matką. Nie chciałam cię oddać. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu i żałuję, bardzo żałuję.

CIA i kryminalne zagadki miłościWhere stories live. Discover now